„Rosnące ceny energii, spóźniony efekt zacieśnienia polityki monetarnej przez amerykański Bank Rezerwy Federalnej w 2006 r., zapaść na rynku mieszkaniowym i trudne warunki kredytowania to czynniki, które wspólnie działają na niekorzyść gospodarki w USA”, mówi Główny Ekonomista Euler Hermes ACI, Dan North. „Wprawdzie amerykańskie Narodowe Biuro Badań Ekonomicznych (NBER) nie ogłosiło jeszcze oficjalnie recesji, jednak aktualna sytuacja wydaje się wpisywać w definicję tego zjawiska: ‘Recesja to znaczny spadek działalności gospodarczej w całej gospodarce, utrzymujący się powyżej kilku miesięcy, zwykle odzwierciedlony poziomem realnego PKB, realnego dochodu, zatrudnienia, produkcji przemysłowej oraz sprzedaży hurtowej i detalicznej.’”
Przyglądając się każdej z tych zmiennych, North uważa, iż istnieją dowody potwierdzające wystąpienie recesji. „W ostatnich dwóch kwartałach realny PKB był dodatni, ale jeśli pominiemy jedyną silną stronę amerykańskiej gospodarki – eksport netto – wzrost PKB wyniósłby -0,4% w IV kwartale 2007 r. i 0,1% w I kwartale 2008 r.”, wyjaśnia ekonomista. Realny dochód utrzymał poziom, ale realne wynagrodzenia w ujęciu rocznym spadają od sześciu miesięcy. Wynagrodzenia z działalności pozarolniczej kurczą się od czterech miesięcy i „prawdopodobnie w kolejnym miesiącu również się obniżą, zależnie od piątkowego raportu nt. stanu zatrudnienia,” mówi North. Produkcja przemysłowa spadała w ciągu dwóch z trzech ostatnich miesięcy i w ujęciu rok-do-roku wzrosła jedynie o 0,2%. Realna sprzedaż detaliczna w ujęciu całorocznym od 6 miesięcy wykazuje spadek, niezależnie od tego, czy uwzględnimy samochody i gaz. „Dane te z całą pewnością wskazują na symptomy recesji,” oświadcza North.
Dodatkowo North wskazuje na ceny benzyny, które osiągnęły rekordowo wysoką wartość prawie USD 4,00 za galon (3,8 litra) (dane skorygowane o inflację). W rezultacie, ilość mil przejechanych na autostradach w USA obniżała się przez pięć kolejnych miesięcy (w ujęciu rocznym), ostatnio w marcu ustanawiając rekord na poziomie -4,3%. „Jeśli Amerykanie mniej poruszają się samochodami, w mniejszym stopniu stymulują działalność gospodarczą w innych miejscach kraju,” komentuje North. „Ostatnim razem ilość przejechanych mil spadła podczas kryzysu energetycznego w latach 1979 – 1980, a jeden jedyny raz wcześniej – podczas kryzysu energetycznego w 1974 r. Obydwa te zdarzenia szły w parze z recesją.”
Zdaniem Northa, nawet Bank Rezerwy Federalnej zdaje sobie sprawę z recesji. Protokół z posiedzenia Banku w dniach 29-30 kwietnia przewidywał „obniżenie realnego PKB w pierwszej połowie 2008 r.”, a 3 czerwca Prezes Fedu, Ben Bernanke, powiedział w swoim przemówieniu przed Międzynarodowym Funduszem Walutowym, że „ryzyko osłabienia wzrostu utrzyma się.” Jak wyjaśnił jednak North, Bank Rezerwy Federalnej zakłada również, iż jego polityka okaże się skuteczna w dłuższym okresie oraz wskazuje na zagrożenie inflacją, co wyraźnie sugeruje spowolnienie lub bliski koniec bieżącego cyklu rozluźnienia polityki monetarnej. W odpowiedzi dolar amerykański nieco się ustabilizował, zyskując 3,6% do euro w porównaniu do rekordowo niskiego poziomu z 22 kwietnia. „Jednym z możliwych scenariuszy na przyszłość jest przeniesienie się osłabienia w USA na gospodarkę europejską w dalszych miesiącach roku, co zmusi Europejski Bank Centralny do obniżki stóp, a tym samym dalszego umocnienia dolara,” mówi North. „Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, dolar z pewnością wykaże gwałtowne odbicie, jako ze obecnie jest znacznie niedoszacowany.”