Wtorek był dniem przed szczytem UE, na którym miał zostać przyjęty plan antykryzysowy. Czas przeszły chyba będzie tutaj najbardziej odpowiedni, bo zanosi się na to, że dowiemy się w środę tylko tego, jakie ogólne kierunki zostały przyjęte, a prace nad planem będą trwały nadal. Bardzo to wygląda nieprofesjonalnie.
Skąd takie przypuszczenie? Otóż wpierw kanclerz Angela Merkel zaprotestowała przeciwko zmuszaniu ECB do kontynuowania skupu obligacji twierdząc, że taki zapis nie był z Niemcami ustalony. Potem odwołane zostały posiedzenia Ecofin (ministrowie finansów UE) i posiedzenie ministrów finansów strefy euro. W środę odbędzie się nieformalne (?) posiedzenia szefów państw i rządów Unii, a potem przywódców strefy euro. Rzecznik naszej prezydencji twierdzi, że dalsze prace na szczeblu ministrów finansów będą kontynuowane w oparciu o ustalenia z tego posiedzenia. Cały pakiet zostanie przyjęty „tak szybko jak to będzie możliwe”.
Jeśli pamięta się o tym, że cały październikowy wzrost bazował na nadziejach na podjecie zdecydowanych działań przez europejskich polityków to takie decyzje (a raczej ich brak) powinny były doprowadzić do srogiej przeceny w Europie i na rynku walutowym. Nic takiego się nie stało. Owszem, indeksy europejskie nieco się osunęły, ale nie było to nic wielkiego. Rynki wierzą, że dostaną na szczycie liderów takie informacje, które pozwolą podtrzymać dobre nastroje.
W USA sytuacja była nieco gorsza, ale i informacje trafiające na amerykański rynek były dużo gorsze. Bardzo ważny dla rynku indeks zaufania konsumentów podawany przez Conference Board okazał się być po prostu fatalny. Indeks zanurkował z poziomu 46,4 na 39,8 pkt. To najniższy poziom od października 2009 r., kiedy to w USA panowała recesja.
Rynek akcji dostawał cios za ciosem. Informacje z Europy, złe dane makro to już były niedobre informacje. Doszły jeszcze kolejne. Raport kwartalny 3 M rozczarował, a przecież to 3M jest „amerykańską gospodarką w pigułce”. Nie zachwycił też United Parcel Service pokazując raport z oczekiwanym poziomem zysku. Firmy transportowe uznawane są za barometr gospodarki.
Indeksy spadały od początku sesji. Im bliżej było do końca sesji tym gorzej wyglądał rynek. Window dressing i nadal jednak nadzieje na pozytywny wynik obrad europejskich polityków hamowały nieco zapędy obozu niedźwiedzi, ale sesja zakończyła się ich wygraną Taka realizacja zysków przed europejskimi szczytami jest dla byków korzystna. Kiedyś musiała się wydarzyć. Byki muszą teraz trzymać kciuki za polityków, żeby wypracowali taki konsens, który się graczom spodoba.
GPW zachowywała się we wtorek nadal bardzo dobrze, ale indeks WIG20 krążył wokół poziomu poniedziałkowego zamknięcia powielając ruchy innych indeksów europejskich. Rynek po prostu czekał. Czekał na Amerykanów i na środowe szczyty. Widać było jednak, że czeka niespokojnie, bo utrzymywał się ciągle delikatny trend wzrostowy. Przed pobudką w USA rynek wyraźnie przyśpieszył, ale potem wyniki amerykańskich spółek i wypowiedzi kanclerz Niemiec zaczęły chłodzić nastroje. Pogorszyły sytuację zarówno informacje o odwołaniu szczytów unijnych jak i początek sesji w USA. Indeks WIG20 spadł jednak nieznacznie, bo spadek o 0,88 procent nie może być uznany za poważny. Inwestorzy nadal maja nadzieję na kontynuację zwyżki.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi