Bliższe spojrzenie na otoczenie rynkowe sugeruje jednak inną interpretację zaistniałej sytuacji. O tej porze miała miejsce publikacja wrześniowego odczytu wskaźnika zamówień na dobra trwałego użytku w Stanach Zjednoczonych. Oczekiwano wzrostu tej figury o 0,8%. Okazało się jednak, iż wrześniowe zamówienia spadły o 0,5% a nie licząc środków transportu o 2%. Reakcja była natychmiastowa. Kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy zanotowały stratę, w dół poszły europejskie indeksy giełdowe. Osłabił się dolar a wzrost EUR/USD przełożył się na umocnienie wspólnej waluty również wobec złotego.
Spadek na warszawskim parkiecie był zatem reakcją na zachowanie innych indeksów giełdowych a nie wynikiem oddziaływania polskiej sceny politycznej. Niższa od prognoz wartość zamówień na dobra trwałe ugruntowuje panujące przeświadczenie o mogącej wystąpić recesji za oceanem. Półtorej godziny później miała nastąpić kolejna publikacja, tym razem z amerykańskiego rynku nieruchomości. Spodziewano się bowiem spadku sprzedaży nowych domów w sierpniu co podtrzymałoby panującą na tym rynku tendencję. Ku zaskoczeniu inwestorów w sierpniu rynek nieruchomości miał się całkiem dobrze. Sprzedaż domów wzrosła o 4,1% wobec oczekiwanego spadku o 2%. Tym razem reakcja była odwrotna dając punkty zwolennikom tezy o szybkim powrocie amerykańskiej gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu.
Polska scena polityczna, mimo ewidentnej próby utrzymania się przy władzy partii rządzącej, nie jest w stanie istotnie wpłynąć ani na notowania złotego ani na indeksy giełdowe. Można raczej przypuszczać, iż gdyby sesja w Warszawie trwała dłużej indeksy miałyby szanse odrobić straty jak to miało miejsce na innych parkietach europejskich. W rezultacie WIG20 stracił 0,76% notując na zamknięciu poziom 2923,72 pkt przy obrotach ledwo przekraczających 700 mln. Stracił również MIDWIG bijący ostatnio z sesji na sesję rekordy notowań. Indeks średnich spółek zanotował na koniec dnia poziom 3181,98 pkt o 1,83% mniej niż we wtorek. Mimo, iż spółki surowcowe traciły na wartości, należy zauważyć, że indeks surowców wyhamował spadki a cena złota, miedzi, czy ropy naftowej zaczęła rosnąć, co może dobrze wpłynąć na akcje spółek paliwowych notowanych na naszym parkiecie. Dziś rano za uncję złota płaci się powyżej 600 USD a za baryłkę ropy powyżej 63 USD.
Wczorajsza decyzja RPP o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomie była zgodna z prognozami uczestników rynku. Mimo ostatnich podwyżek kosztu pieniądza w krajach ościennych (Węgry – wzrost o 0,5% do 7,75%, Słowacja – wzrost o 0,25% do 4,75%, Czechy – wzrost o 0,25% do 2,5%) władza monetarna w Polsce nie poddaje się europejskim trendom. Rośnie co prawda presja inflacyjna i w tym kontekście ważna będzie październikowa projekcja, jednak z komunikatu RPP po posiedzeniu wynika, iż ewentualnej podwyżki można spodziewać się w I kwartale 2007 roku.
Dziś publikacja trzeciego, ostatecznego odczytu wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych za II kwartał. Nie oczekuje się tu zmian publikowanych dotychczas wartości toteż na rynku walutowym reakcja nie powinna mieć miejsca. Wczorajsza skuteczna obrona EUR/USD przed trwałym spadkiem poniżej poziomu 1,27 pozwala przypuszczać, iż dziś na tym rynku do głosu dojdą byki. O godz. 8.50 za euro płaci się 1,2720 dolara. Od rana na wartości nieznacznie traci nasza waluta. Na EUR/PLN notowany jest poziom 3,9830 a na USD/PLN 3,1282. Można jednak oczekiwać, iż dziś zmiany na złotym będą naśladować ruchy na EUR/USD.