Po remisie z Austrią szanse Polski na wyjście z grupy są niewielkie, aczkolwiek ciągle istnieją. Musielibyśmy dziś pokonać Chorwację, Austria musiałby z kolei pokonać Niemcy, a na dodatek nasze zwycięstwo musiałoby zostać wypracowane większą liczbą bramek niż w przypadku zwycięstwa Austrii nad Niemcami.
Przy okazji tych mistrzostw wyszło na jaw, że Polacy lubią „hazard” związany z obstawieniem wyników meczów. Według „Gazety Prawnej”, która powołuje się na szacunki firmy bukmacherskiej Bet-at-home, nasi kibice wydadzą na zakłady podczas Euro 2008 ok. 30 mln euro. Co więcej, liczba Polaków korzystających z usług firm bukmacherskich systematycznie rośnie. Nawet po zakończeniu mistrzostw możliwości „hazardu” nie znikną i to nie tylko dlatego, że będzie można obstawiać wyniki meczów ligowych. Rynek finansowy w Polsce dynamicznie się rozwija, dzięki czemu inwestorzy mają do dyspozycji coraz więcej instrumentów finansowych o wysokim ryzyku. Na rynku pojawiają się też co prawda instrumenty, których konstrukcja zdaje się zaprzeczać tezie, że kto nie ryzykuje, ten nie zarabia, generalnie jednak oczekiwanie na wysoki zysk jest nieodłącznie związane z koniecznością podjęcia ryzyka.
Efekt dźwigni na rynku walutowym
Coraz bardziej popularne staje się w Polsce inwestowanie na rynku walutowym. Ma to związek z pojawieniem się kolejnych biur maklerskich wyspecjalizowanych w tzw. transakcjach foreksowych. Przykładem mogą być X-Trade Brokes czy TMS. Ich klienci mają możliwość inwestowania w kontrakty na waluty (także surowce) kwotowane na rynkach pozagiełdowych. Do rozpoczęcia inwestycji wystarczy zwykle kilka tysięcy złotych. Wnosząc depozyt o wartości 1000 zł inwestor nabywa kontrakt na różnice kursowe (CFD) o wartości 100 tys. euro czy dolarów. To instrument o podobnej specyfice co kontrakt terminowy. Daje bardzo wysoką dźwignię finansową, czyli szansę na duży zysk (w stosunku do zainwestowanej kwoty), w przypadku, gdy kurs obstawianej pary walut podąży w kierunku zakładanym przez inwestora, ale jednocześnie ryzyko wysokiej straty, gdyby zachowanie rynku okazało się niezgodne z przewidywaniem inwestorów. Możliwość inwestowania w typowe kontrakty walutowe daje z kolei warszawska giełda. Notowane są tam obecnie kontrakty na euro/złoty oraz dolar/zloty. Dźwignia finansowa jest mniejsza niż w przypadku transakcji foreksowych.
Na GPW istnieje też możliwość zakupu innych kontraktów terminowych. Najpopularniejsze są kontrakty na WIG20. Istota inwestycji, podobnie, jak w przypadku walut, sprowadza się do zakupu za stosunkowo nieduży depozyt zabezpieczający kontraktu o znacznie większej wartości. Zatem ryzyko inwestycyjne również w tym wypadku potęgowane jest przez efekt dźwigni finansowej. Osoba, która kupiła kontrakt, zobowiązana jest codziennie do uzupełnienia depozytu, w przypadku, gdy kurs rozliczeniowy (wartość kontraktu pomnożona przez 10 zł) jest niższy od ceny z poprzedniego dnia. Gra kontraktami na WIG20 wymaga wiedzy dotyczącej instrumentów pochodnych, ale również samej giełdy. Warto jednak zdobyć tę wiedzę, gdyż kontrakty dają możliwość zarabiania zarówno na spadkach jak i zwyżkach kursów akcji. Z punktu widzenia strategii inwestycyjnych najbardziej istotne są zmienność notowań, do których trzeba dopasować skalę zaangażowania na rynku. Strategie inwestycyjne różnią się także w zależności od tego, czy gracz jest tzw. daytraderem, wykorzystującym zmiany kursów w ciągu dnia, czy raczej inwestuje zgodnie z panującymi trendami, przetrzymując pozycje przez dłuższy czas.
Wysokie zyski/straty z inwestycji w spółki groszowe
Kolejny przykład inwestycji o wysokim ryzyku to zakup akcji małych spółek, które charakteryzują się bardzo wysoką zmiennością, a w szczególności tzw. spółek groszowych, których kursy są niższe niż 10 groszy. Takie inwestycje mogą dać zyski rzędu kilkudziesięciu procent w ciągu jednego dnia. Na polskiej giełdzie jest notowanych pięć takich spółek: FON, Mewa, PcGuard, Sanwil i Elkop. Ponadto do tego grona może niedługo dołączyć Orzeł, którego walory notowane są ostatnio po 11 groszy. Zmiana ceny nawet o 1 grosz w przypadku tego rodzaju spółek oznacza wzrost lub spadek o kilkadziesiąt procent. Przykładowo, między 19 maja a 4 czerwca cena akcji spółki Orzeł wzrosła z 10 gr do 14 gr, czyli o 40%. Z kolei akcje Mewy zdrożały między 25 kwietnia a 6 maja z 2 gr do 4 gr, czyli o 100%. W szczególnej sytuacji są akcje, których cena wynosi 1 gr. Nie można wtedy stracić, gdyż cena nie może być mniejsza niż 1 grosz. Natomiast wzrost do 2 gr. powoduje podwojenie zainwestowanych środków. Opisana sytuacja wydaje się być idealną inwestycją. Jednak zdarza się bardzo rzadko. Problem z inwestycjami w spółki groszowe polega przede wszystkim na ich niskiej płynności (przykładowo, w czwartek 12 czerwca obrót akcjami Orła wyniósł 9 tys. zł, a Mewy 66 tys. zł), co powoduje, że sprzedaż bądź zakup walorów o większej wartości może wpływać na kurs.
Fundusze branżowe bardziej ryzykowne od „uniwersalnych”
Osoby, które nie chcą, bądź nie czują się na siłach, aby samodzielnie grać na giełdzie, mogą skorzystać z coraz bogatszej oferty funduszy inwestycyjnych o bardzo wysokim ryzyku, np. branżowych, sektorowych czy surowcowych.
W pierwszej połowie zeszłego roku ogromną popularność zdobyły fundusze małych spółek. Na fali silnych wzrostów w tym segmencie rynku osiągnęły stopy zwrotu z nawiązką przekraczające 100% w skali roku. Obecnie fundusze małych spółek nie cieszą się dobrą sławą z uwagi na to, że w największym stopniu dotknęło je załamanie koniunktury giełdowej, trwające od lipca zeszłego roku. Generalnie wyniki funduszy małych spółek podlegają większym wahaniom niż „uniwersalnych” funduszy akcji, co wynika ze specyfiki tego segmentu rynku. Od lipca 2007 r. do końca maja br. sWIG80 stracił 40%, mWIG40 spadł o 45% z kolei WIG20 stracił „tylko” niecałe 23%. Jednak w momencie, gdy trend na GPW ponownie odwróci się na wzrostowy, segment ten powinien dynamiczniej odrabiać straty. Fundusze małych spółek mają w ofercie m.in. BPH TFI, DWS TFI, ING TFI, Millennium TFI czy Pioneer Pekao TFI.
Coraz bogatsza jest też oferta funduszy branżowych czy sektorowych, które z uwagi na ekspozycję na wybraną grupę spółek też zachowują się zazwyczaj odmiennie od całego rynku. Raz może to być dysproporcja korzystna, raz niekorzystna. Przykładowo, Allianz Budownictwa 2012, stracił w ostatnich sześciu miesiącach 6,3% (według danych na koniec maja), prze średniej stracie pozostałych funduszy polskich akcji na poziomie 17,3%. Wiele funduszy branżowych i sektorowych ma bardzo krótką historię (działają mniej niż pół roku), co powoduje, że trudno zaprezentować ich wyniki nawet w kilkumiesięcznym okresie. Przykładem mogą być DWS Sektora Infrastruktury i Informatyki czy DWS Spółek Eksportowych. Podmioty te zaliczane są do funduszy polskich akcji.
Jeszcze bogatsza jest oferta funduszy branżowych i sektorowych, które inwestują za granicą. Wymienić można m.in. DWS Sektora Nieruchomości i Budownictwa, Skarbiec Sektora Finansowego Nowa Europa, UniAkcje Mistrzostwa Europy 2012 czy UniSektor Nieruchomości Nowa Europa. Tylko dwa ostatnie działają dłużej niż pół roku. W minionych sześciu miesiącach ich stopy zwrotu wyniosły odpowiednio minus 8,4% oraz minus 15,6%.
Niebezpieczne złoto?
Kolejny obszar inwestycyjny o podwyższonym ryzyku to rynek surowców, który, w przeciwieństwie do akcji, jest w okresie hossy, chociaż ostatnie tygodnie przyniosły również pogorszenie koniunktury. Popularny indeks CRB, mierzący zachowanie różnych surowców, wzrósł od dołka w sierpniu ub.r. o ponad 48%. Od lipca zeszłego roku do szczytu w połowie marca br. złoto zdrożało z 650 USD za uncję do ponad 1000 USD, czyli o 55%. Od tego czasu spadło jednak w okolice 882 USD za uncję. Złoto powszechnie kojarzy się z bezpieczną inwestycją, szczególnie dobrą na czas bessy na giełdzie czy wysokiej inflacji. W praktyce jednak rynek ten charakteryzuje się bardzo wysoką zmiennością.
Rynek surowców dostępny jest za pośrednictwem kontraktów (oferują je np. wspominane wcześniej firmy foreksowe) czy też funduszy inwestycyjnych. Te drugie inwestują w surowce dwojako – albo kupując kontrakty terminowe, albo lokując w akcje spółek wydobywczych. Przykłady wśród funduszy zarządzanych przez krajowe TFI to Idea Surowce Plus, Arka Energii czy Skarbiec Rynków Surowcowych (fundusze otwarte) czy też Inwestor Gold (fundusz zamknięty). Ten ostatni zarobił w ostatnich sześciu miesiącach 13,9%, znacznie słabiej wypadł jednak fundusz Idea Surowce Plus, który w tym czasie stracił 13,1% (pozostałe fundusze działają krócej niż pół roku). Ofertę inwestycji na rynku surowców mają też dostępne w naszym kraju fundusze zarządzane przez zagraniczne instytucje. Przykładem może być Fortis Commodity World, który w ostatnich sześciu miesiącach zyskał 29,9% w przypadku jednostek wycenianych w euro oraz 37,5% w przypadku jednostek wycenianych w dolarach.
O skali ryzyka, jakie podejmujemy, decyduje nie tylko rodzaj inwestycji, ale również zakres zaangażowania środków w danym segmencie. W przypadku, gdy inwestycji ryzykowanych będzie w portfelu kilka, ale będą się one wiązały z ekspozycją na różne rynki nisko ze sobą skorelowane, to ryzyko portfela można w ten sposób obniżyć.