O godz. 14.30 Departament Handlu podał, iż wzrost gospodarczy w II kwartale w Stanach Zjednoczonych wyniósł 2,6%. Nie przejęli się tym inwestorzy giełdowi. DJIA na początku sesji pokonał rekord wszech czasów notując poziom 11724,38 pkt czyli o 1,4 pkt powyżej zamknięcia z 14 stycznia 2000 roku. Warto jednak wspomnieć, iż podczas tamtejszej sesji indeks ten osiągnął maksimum na poziomie 11750,28 pkt, a wczoraj zakończył dzień wzrostem o 0,25% na poziomie 11718,45 pkt. Mimo gorszych danych z amerykańskiej gospodarki, coraz częściej sprawiających wrażenie nadchodzącej recesji, zachowanie inwestorów tłumaczyć można panującym przekonaniem, iż będące w zasięgu szczyty notowań zwykle zostają zdobyte bez względu na trendy w gospodarce.
Na warszawskim parkiecie również panowały dobre nastroje. WIG20 zyskał 0,87% notując na zamknięciu poziom 2949,13 pkt. przy obrotach przekraczających 500 mln PLN. Warto zauważyć, iż obroty na całym rynku przekroczyły 1,1 mld PLN co świadczy o koncentracji obrotu na małych i średnich spółkach. Jeśli taka tendencja będzie się pogłębiać inwestorzy mogą dojść do wniosku, iż duże spółki wyczerpały swój potencjał wzrostowy, co może doprowadzić do ich dystrybucji. Póki co jednak wzrosty cen surowców pomagają utrzymać WIG20 na plusie dzięki rosnącym kursom spółek surowcowych. Wczoraj Lotos zyskał 1,43% a PKN Orlen 1,14%. W górę poszły także akcje koncernu miedziowego. KGHM wzrósł o 3,5%.
Dziś rano kontrakty na amerykańskie indeksy utrzymują się na lekkim plusie, a giełdy azjatyckie kończą sesje w mieszanych nastrojach. Otwarcie na europejskich parkietach może zatem mieć neutralnych charakter a inwestorzy będą się koncentrować na publikacjach makroekonomicznych. Przed południem ważny będzie odczyt inflacji w Eurolandzie. Prognoza mówi o wzroście o 1,9% wobec 2,3% miesiąc wcześniej. Mimo oczekiwanego spadku cen nastroje w ECB są raczej jastrzębie, co może skutkować podwyżką stóp procentowych w najbliższym czasie. Po południu ważny będzie amerykańskie dane, w tym przychody i wydatki Amerykanów, oraz odczyty indeksu Chicago PMI i wskaźnika zaufania konsumentów Uniwersytetu Michigan.
Publikacje makroekonomiczne, jeśli będą istotnie odbiegały od prognoz, mogą spowodować wzrost zmienności na rynku walutowym. Wczoraj mimo niższego od prognoz odczytu wzrostu gospodarczego, amerykański dolar umacniał się do wspólnej waluty. Dziś rano za euro płaci się 1,27 dolara a inwestorzy ciągle nie mogą zdecydować się na kierunek w jakim ma podążać trend w dłuższym terminie. Ta niepewność na rynku bazowym przekłada się na lekkie osłabianie naszej waluty w ostatnich dniach. Trudno jednak za to winić sytuację polityczną. Gdyby tak było za wspólną walutę płacilibyśmy już sporo powyżej 4 zł. Dziś rano o godz. 8.10 za euro płaci się 3,99 zł a za dolara ponda 3,14 zł.