Dzisiaj Europa przeżywa prawdziwy festiwal zakupów. W ciągu każdej minuty tylko karty Visa obsłużą 26 tysięcy transakcji. Za łączną kwotę 2 mld euro.
Wigilia wigilii to prawdziwy test dla polskich banków, które listopad i początek grudnia przywitały globalną katastrofą systemów informatycznych. Ale przede wszystkim test na ich rozsądek w kredytowaniu zakupów.
Tak gigantycznych obrotów handlowych nie ma żadnego innego dnia w roku. A płatności bezgotówkowe, których według wyliczeń analityków będzie dzisiaj lekko licząc niemal 38 mln to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo do tego dochodzą wypłaty z bankomatów i internetowe przelewy za zakupy dokonywane w sklepach internetowych. Śledząc wyliczenia analityków szybko odkryjemy, że średnio w Unii Europejskiej będziemy wydawać 23 tys. euro na sekundę – płacąc, przypomnijmy, tylko kartami Visa – z ponad tysiącem transakcji na sekundę w skali kontynentu. A przecież jak Europa długa i szeroka wszyscy znajdujemy się w kryzysie. Islandia, Grecja i Irlandia potrzebują na gwałt pomocy finansowej, Hiszpanie i Włosi zmagają się z reformami we własnych granicach, choć coraz ciszej mówią o tym, że z pomocy europejskich banków z EBC na czele woleliby rezygnować.
Niemcy, Francuzi i Anglicy, którzy twardą polityką fiskalną trzymali w kupie cały obszar wspólnej waluty również czują zbliżające się kłopoty. Na tyle mocno, że otwarcie deklarują możliwość opuszczenia strefy (poza Anglikami, którzy nigdy nie wierzyli w euro). A kraje starające się o wejście do obszaru wspólnej waluty nie są już wcale takie chętne do spełniania wyśrubowanych kryteriów Traktatu z Maastricht, skoro nie spełniają ich nawet członkowie eurolandu. Krótko mówiąc kryzys pełną gębą – a wydatki konsumenckie rosną.
Jeśli cofnąć się do danych z trzeciego kwartału dotyczących depozytów klientów bankowości detalicznej w Polsce i Europie, łatwo można zobaczyć, że ich wartość i ilość nie wzrastała w tempie, w jakim właśnie dzisiaj wzrosły wydatki na konsumpcję. Nietrudno więc założyć, że skoro nie pojawiło się więcej pieniędzy na rynku, a znacznie więcej zostanie dziś wydanych, gros obywateli krajów członkowskich Unii Europejskiej zdecydowało się na ostatnie w tym roku szaleństwo w oparciu o finansowe wsparcie banków detalicznych. Tych samych, których analitycy dwa lata temu gromili swoich kolegów zza oceanu za udzielanie kredytów hipotecznych bez ładu i składu.
Wygląda na to, że bankowcy w Europie zdecydowali się na uruchomienie akcji kredytowej na innej, niż Amerykanie płaszczyźnie, i pozwolili swoim klientom na lekkie szaleństwo, które z pewnością da się zauważyć w bilansach banków w pierwszym kwartale 2011 roku. Przy czym, o ile kredyty detaliczne dla instytucji finansowych wielkim zagrożeniem nie są, efekt skali, jaki widać choćby po dzisiejszych zakupach, może już niektóre banki zaboleć. A jeszcze boleśniej odczują go bankowi klienci, którzy w przeciwieństwie do tych amerykańskich nie będą się martwili, jak spłacić dom, na który nie było ich stać, ale jak sobie poradzić z nowym, trzecim w domu, telewizorem, czy sprzętem gospodarstwa domowego, które obciążyły budżet na tyle, że jeszcze przed kolejnymi świętami – tym razem Wielkiej Nocy – trzeba będzie się wybrnąć z zagrożonych kredytów.
Źródło: Gazeta Bankowa