„Liczba wydanych przez banki kart kredytowych w końcu 2007 r. wynosiła blisko osiem milionów. W kwietniu zadłużenie posiadaczy kart zbliżało się do 10 mld zł i było o ponad połowę większe niż rok wcześniej. Dynamika jest wyższa niż najpopularniejszego produktu banków – kredytów mieszkaniowych.”, pisze „Parkiet”.
„Zdaniem Wojciecha Kwaśniaka, z punktu widzenia jakości portfela kredyty na mieszkania i karty kredytowe mają ze sobą wiele wspólnego. – Ryzyko wiąże się z tym, czy banki dostatecznie uważnie monitorują sytuację osób zadłużonych z różnych tytułów. To jest przede wszystkim problem ludzi młodych, którzy korzystają również z kredytów mieszkaniowych” – stwierdził Kwaśniak w rozmowie z „Parkietem”.
„Jego zdaniem, obecna sytuacja jest specyficzna o tyle, że w miarę wzrostu stóp procentowych zwiększa się miesięczna rata kredytu (dotyczy to głównie kredytów zlotowych a nie walutowych), co może skłaniać niektórych klientów do obsługi zadłużenia pieniędzmi z kart kredytowych.”, czytamy.
„Bankowcy nie zgadzają się z sugestią, że niewłaściwie oceniają zdolność kredytową klientów. – Trzeba zwracać uwagę nie tylko na to, ile klient zarabia, ale też, czy spłaca zadłużenie winnych bankach. To nie sprawia trudności, bo takie informacje są dostępne w Biurze Informacji Kredytowej. Inną rzeczą jest jednak sprawdzenie klienta, a inną określenie, z ilu tytułów klient może mieć zadłużenie i jeszcze dostać kartę kredytową – stwierdził Waldemar Jarek, dyrektor departamentu kart kredytowych w Banku Handlowym.”, czytamy dalej.
Karty kredytowe cieszą się w Polsce coraz wiekszą popularnością. Banki promują ten instrument płatniczy i zachęcają klientów do korzystania z kredytu w karcie. Warto jednak pamiętać, że oprocentowanie takiej pożyczki jest zazwyczaj wysokie – może sięgać nawet 29 proc. Ponadto niezdyscyplinowany klient bardzo łatwo może stracić kontrolę nad wydatkami i popaść w spiralę długów.
Więcej w „Parkiecie”.