Wall Street zakończyła zwyżką trzecią sesję z kolei w nadziei na rozwiązanie problemów europejskich banków. Azjatyckie rynki poszły tym tropem, ale dziś liczyć się będą dane z rynku pracy w Stanach.
Pomoc dla europejskich banków to jedno (dziś wydaje się rozwiązaniem oczywistym, ale dwa dni temu jeszcze o niej nie mówiono), ale bez poprawy w realnej gospodarce daleko zajechać się nie da. Wzrostowy impet rynków jest w tym momencie zrozumiały – wszak do wtorku intensywnie sprzedawano właśnie akcje banków – ale wcześniej czy później musi wytracić swoją siłę. Wtedy ponownie liczyć się będą nie oczekiwania na pomoc, ale twarde dane gospodarcze.
Dlatego inwestorzy mogą przywiązywać dużą wagę do dzisiejszych danych z rynku pracy w USA. Te przed miesiącem (brak nowych etatów) srodze rozczarowały inwestorów, teraz oczekiwania są obniżone do 55 tys. nowych miejsc pracy, których miało przybyć we wrześniu. To zbyt mało, by zbić stopę bezrobocia (9,1 proc.), ale wystarczająco dużo, by podtrzymać przekonanie, że gospodarka USA nie stacza się w recesję, że wciąż balansuje na jej krawędzi. Jeśli dane okażą się dobre, inwestorzy szybko dostrzegą inne korzystne okoliczności (np. spadek średniego oprocentowania 30-letnich kredytów hipotecznych poniżej 4 proc. pierwszy raz w historii). Jeśli ponownie rozczarują, czeka nas zapewne jakaś forma realizacji zysków.
S&P wzrósł wczoraj o 1,8 proc. i w ciągu trzech sesji znacznie oddalił się od tegorocznego dołka osiągniętego zaledwie w poniedziałek i pogłębionego w trakcie wtorkowej sesji. Przypomnę, że właśnie we wtorek, tuż przed zakończeniem notowań w USA, pojawiła się informacja o rozważanej pomocy dla europejskich banków i do tej pory to ona żywi rynki, choć trudno mówić o konkretnych ustaleniach w tej sprawie. Dziś rano kontrakty na S&P oscylują wokół wczorajszego zamknięcia.
Notowania w Azji przyniosły dalsze zwyżki, ale trzeba pamiętać, że tutaj rynki są mocno opóźnione w reakcji wobec Wall Street czy nawet Europy, jeśli porównać skalę dotychczasowych wzrostów. Na godzinę przed końcem notowań Kospi rósł o 2,9 proc., a Nikkei o 1,2 proc. Najszybciej posuwa się do przodu Hang Seng, który zyskiwał 3,5 proc.
Na GPW zwyżki były wyraźnie tłumione w ostatnich dniach, ale też trzeba pamiętać o lokalnych okolicznościach. Tempa spadków cen akcji krajowych banków nie można porównywać do francuskich czy niemieckich, ponieważ są one relatywnie bardziej odporne na ewentualność upadłości Grecji. Stąd też i skala odbicia jest mniejsza. Czynnikiem niepewności jest też wynik niedzielnych wyborów. Preferencje polityczne inwestorów można sobie mniej więcej wyobrazić nawet bez wnikania w programy gospodarcze partii. Dziś jednak zachowanie GPW nie powinno się istotnie różnić od innych rynków europejskich, nastrój wyczekiwania udzieli się krajowym inwestorom tym łatwiej, że czekają nie tylko na dane, ale na wyniki wyborów. Dziś poznamy także dane o dynamice niemieckiej produkcji przemysłowej w sierpniu (12:00), ale raczej nie będą one miały tak dużego wpływu na rynek, jaki zwykle wywierają.
Źródło: Noble Securities SA