W środę giełdowych inwestorów ogarnęła euforia zakupów. Główną jej przyczyną była skoordynowana interwencja banków centralnych, które postanowiły zalać świat tanim pieniądzem. A że pieniądz musi pracować, to został zaprzęgnięty do kupowania akcji i surowców.
Wszystko jest teraz możliwe. Podobnie jak trzy lata temu jednego dnia możemy zaobserwować 5-procentowe wzrosty, by następnego doświadczyć równie silnych spadków. Tak reagują spanikowani inwestorzy, którzy boją się zapaści globalnego systemu finansowego. Gra idzie więc o ekstremalnie wysoką stawkę.
Ostatni dzień listopada stał pod znakiem kontrofensywy banków centralnych, na którą finansiści czekali od kilku tygodni. Rezerwa Federalna przy wsparciu Banku Anglii, Banku Kanady, Banku Japonii, Szwajcarskiego Banku Narodowego oraz Europejskiego Banku Centralnego faktycznie obiecała bankom komercyjnym nieograniczony dostęp do taniego kredytu. Ot, taki przedwczesny prezent mikołajkowy pod kończący miesiąc „window dressing”.
Ta wiadomość wywołała euforię na rynkach finansowych. Giełdy w Europie poszły w górę o 4-5%, potęgując poniedziałkową zwyżkę. Wall Street nie spuściło z tonu i Dow Jones, Nasdaq oraz S&P500 solidarnie zyskały po przeszło 4%. Po tej szalonej sesji zwolennicy analizy technicznej już pewnie doszukują się sygnałów wznowienia hossy.
Dodatkowo obóz byków wsparły wręcz rewelacyjne dane z gospodarki USA. Raport ADP pokazał, że w listopadzie w sektorze prywatnym przybyło 206 tys. nowych miejsc pracy, wobec oczekiwanych 130 tys. Listopadowy indeks koniunktury w regionie Chicago nieoczekiwanie wzrósł z 58,4 pkt. do 62,6 pkt. wobec prognozowanego spadku do 58,2 pkt. Taki wynik oznacza silny wzrost aktywności w mateczniku amerykańskiej motoryzacji. Aż o 10,4% mdm wzrosła liczba wstępnych umów kupna domów w całych Stanach Zjednoczonych.
Pozytywne plotki napłynęły też z Europy, gdzie zakończyło się spotkanie unijnych ministrów finansów. Podobno euro-bankrutów ma ratować Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który dodatkowe środki (bo obecne są niewystarczające) ma uzyskać od EBC i Niemiec. Takie spekulacje rodzą nadzieję, że strefa euro nie rozpadnie się jeszcze w tym roku.
Osobną kwestią – i zarazem kolejny wsparciem dla giełdowych indeksów – był silny wzrost notowań surowców. Miedź zdrożała o 5,3%, pallad o 6,1%, aluminium o 5,7% a cynk o 5,6%. Łącznie z dwuprocentową zwyżką cen złota takie zachowanie rynku wskazuje na silnie inflacyjny impuls środowej interwencji banków centralnych. Interwencji wspartej przez Ludowy Bank Chin, który zaskoczył rynki obniżką stawki rezerw obowiązkowych o 50 pb.
Źródło: Bankier.pl