Załóżmy, że obydwoje od 1 stycznia stają się posiadaczami karty kredytowej i będą ją używali przez najbliższy rok. Udało im się skorzystać z promocji, i nic nie zapłacili za wydanie karty, nie mają też żadnych stałych miesięcznych opłat. Przyznany limit wydatków to 2 tys. PLN, a okres w którym bank nie nalicza odsetek to 54 dni. Muszą się jednak liczyć z oprocentowaniem w wysokości 22 proc. i opłatą za nieterminową spłatę w wysokości 50 PLN.
Pani Oszczędna postanowiła używać karty z głową. Z otrzymanej 1 stycznia pensji, 2 tys. PLN wpłaca na konto oszczędnościowe z oprocentowaniem 5 proc. w skali roku. W trakcie miesiąca robi zakupy płacąc kartą. Na początku kolejnego miesiąca dostaje rozliczenie z banku i wie, że do 23 lutego musi spłacić całość zadłużenia, dzięki czemu bank nie naliczy jej odsetek, lub zdecydować na spłacanie kredytu w ratach. Pani Oszczędna wie, że opłaca jej się bardziej uregulować całe zadłużenie od razu. Ma do zapłacenia 2 tys. PLN, ale ma na to czas do 23 lutego, a dostała już kolejną wypłatę. Następne 2 tys. PLN wpłaca więc na konto oszczędnościowe i trzyma je do czasu spłaty kredytu. Ten mechanizm powtarza co miesiąc, aż do końca roku. Nie ponosi więc żadnych kosztów, a pieniądze na koncie pracują. 2 tys. PLN leżą przez cały rok, a kolejne 2 tys. PLN 24 dni każdego miesiąca, od początku lutego. Odsetki na koncie wyniosą w takiej sytuacji 172 PLN, a po odjęciu podatku Pani Oszczędnej zostanie prawe 140 PLN.
Co w tym czasie robił Pan Rozrzutny? Kiedy tylko dostał kartę, poszedł na zakupy i wydał cały limit, czyli 2 tys. PLN. Ani myślał też o odkładaniu pieniędzy na lokacie. W kolejnym miesiącu nie mógł już korzystać z karty, płacił cały czas gotówką. Nie dość, że był rozrzutny, to jeszcze zapominalski i przegapił termin spłaty zadłużenia. Minął 23 lutego i bank naliczył mu 50 PLN karnej opłaty. To przywołało go do porządku i zaczął spłacać zadłużenie. Ale w takiej sytuacji bank obciążył go odsetkami od początku roku, co kosztowało go kolejne 65 PLN. Zadłużenie spłacił do końca roku w równych ratach, ale zważywszy na oprocentowanie, co miesiąc oddawał bankowi 220 PLN. Kiedy pod koniec grudnia podliczył, ile kosztowała go karta kredytowa, wyszło mu 315 PLN.
Ta prosta historia pokazuje dwa bieguny korzystania z karty kredytowej. Przeciętny użytkownik znajdzie się gdzieś na tej skali – jak widać może, używając karty kredytowej, tak zarządzać swoimi finansami, że jeszcze na tym zyska, ale może też dość sporo dopłacać. Trzeba jeszcze pamiętać, że nieterminowa spłata zadłużenia może oznaczać problemy z zaciąganiem kolejnych kredytów, bo nierzetelny kredytobiorca może znaleźć się w bazie Biura Informacji Kredytowej, z której korzystają banki. Negatywny scenariusz można jeszcze bardziej rozbudowywać, bo przecież nie uwzględniliśmy wypłat gotówki z bankomatu. W przypadku wykorzystania w ten sposób z karty kredytowej trzeba się liczyć z kilkuprocentową prowizją.