Konstytucyjna zasada wolności działalności gospodarczej ma swoje granice. W uzasadnionych przypadkach państwo powinno ingerować, aby skorygować niekorzystne skutki mechanizmów działających na wolnym rynku. Takie tezy stawiają autorzy raportu dotyczącego opłat interchange, opublikowanego przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową.
Kwestia wysokości opłat towarzyszących transakcjom kartami płatniczymi wciąż nie została rozwiązana. Na obniżenie opłat nalegają przede wszystkim handlowcy, ponoszący główną część kosztów funkcjonowania obrotu kartowego.
Po fiasku prac wielostronnej grupy roboczej skupionej wokół NBP pojawiło się kilka projektów zmian w ustawie o usługach płatniczych. Każda propozycja zawiera sztywny limit maksymalnej wysokości opłaty interchange dla poszczególnych typów kart. W międzyczasie nie milknie dyskusja nad ewentualnymi konsekwencjami narzucenia granic kartowych prowizji. Organizacje kartowe chcą kompromisu, ale legislacyjna machina już ruszyła.
Regulować czy dać działać rynkowi?
Centrum problemu stanowi opłata interchange, czyli ta część prowizji opłacanej przez sklep, która trafia do banku wydającego kartę. Interchange narzucają organizacje kartowe i mimo ostatnich obniżek nadal jest znacznie wyższy niż unijna średnia. Stanowi on ponad 80% obciążeń związanych z przyjmowaniem kart. Akceptanci, czyli handlowcy, zwracają uwagę na fakt, że w przypadku interchange nie działają rynkowe siły, które mogłyby doprowadzić do obniżenia opłaty.
Jednym z najważniejszych pytań w debacie kartowej jest kwestia uzasadnienia ingerencji państwa w proces kształtowania cen. Ścierają się tutaj różne punkty widzenia. Swoje zdanie wyrazili m.in. eksperci skupieni wokół Centrum im. Adama Smitha, wskazując, że ustawowe regulowanie opłaty interchange mogłoby zdławić rozwój płatniczych innowacji (m.in. płatności mobilnych). Koszty związane z wprowadzeniem technicznych nowinek są w dużej mierze pokrywane z wpływów z prowizji kartowych. Zdaniem ekspertów Centrum regulacje mogłyby doprowadzić do efektów odwrotnych od zamierzonych, skutkując także wzrostem innych opłat pobieranych przez banki.
IBnGR: interwencja zgodna z Konstytucją
Eksperci Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową prezentują inny pogląd. Ich zdaniem interwencja regulacyjna jest prawnie dopuszczalna i uzasadniona interesem publicznym, podobnie jak na rynkach telekomunikacyjnym czy energetycznym.
Wskazują, że rynek kart płatniczych pod wieloma względami przypomina zmonopolizowane rynki sektorowe, które są objęte specyficznymi uregulowaniami prawnymi w Polsce i UE.
Utrzymanie obecnego stanu rzeczy, zdaniem autorów raportu, doprowadzi do zatrzymania rozwoju obrotu bezgotówkowego. Obniżenie poziomu opłaty interchange przywróci równowagę na rynku, dziś zaburzoną na niekorzyść akceptantów. Sprawi ono jednocześnie, że rynek płatności bezgotówkowych będzie się rozwijał dynamiczniej, a skorzysta na tym gospodarka jako całość.
Autorzy raportu zwracają uwagę na fakt, że ewentualna regulacja powinna przewidzieć rozwiązania, które nie dopuszczą do zwiększenia pozostałych kosztów akceptacji kart. O ile opłaty pobierane przez agentów rozliczeniowych są wynikiem konkurencyjnych działań kilkunastu firm działających na polskim rynku, to problemem mogą okazać się koszty narzucane przez organizacje kartowe.
Raport IBnGR jest kolejnym głosem w dyskusji dotyczącej kart płatniczych w Polsce, wnoszącym ciekawe dodatkowe wątki. Spory wokół roli państwa w kształtowaniu systemu płatniczego pokazują, że tam, gdzie niektórzy widzą rynek, na którym konkurują „produkty” służące przemieszczaniu pieniądza, inni widzą już strategiczny element gospodarczej infrastruktury. Pikanterii dodaje fakt, że giganci kartowego rynku mają pozaeuropejskie pochodzenie, a gdzieś w tle pojawia się wizja europejskiej organizacji płatniczej, która byłaby w stanie stawić czoła amerykańskiej dominacji.
