„Wzrost cen akcji miał bezpośrednie przełożenie na bardzo dobre wyniki funduszy w mniejszym bądź większym stopniu inwestujących na giełdzie. Ale również inne fundusze mogą uznać ubiegły rok za udany. Spośród tych działających na polskim rynku (w sumie 174) tylko siedem nie odnotowało zysków. Gorzej było natomiast z osiągnięciem wyników przekraczających benchmarki”, pisze dziennik.
„Już w połowie ubiegłego roku fundusze mogły pochwalić się dwucyfrowymi stopami zwrotu, ale nie miało to większego wpływu na wzrost zainteresowania ze strony klientów. I tak jest praktycznie do dziś. Owszem, saldo wpłat i umorzeń jednostek jest teraz dodatnie, ale do rekordów z 2007 roku jeszcze dużo brakuje. W całym ubiegłym roku bilans wpłat i umorzeń był taki, jaki w czasie hossy notowano w ciągu miesiąca”, informuje „Rz”.
„Taka sytuacja powinna być dla rynku korzystna. Lepszy jest bowiem powolny, ale stabilny przyrost nowych środków niż gwałtowny szturm kupujących, bo wtedy wzrost napędzany jest sztucznie”, zwraca uwagę dziennik.
Minione dwa lata upłynęły pod znakiem bezpiecznych produktów depozytowych. Po załamaniu na giełdzie w 2007 r. wielu klientów straciło oszczędności swojego życia. W okresie hossy bankowcy niezbyt rzetelnie informowali o ryzyku związanym z inwestycjami, a niedoświadczeni klienci kuszeni historycznymi zyskami wpłacali do funduszy ogromne kwoty. Funduszom jest dziś bardzo ciężko odbudować utracone zaufanie.
Więcej szczegółów w artykule Cezarego Adamczyka pt. „Wysokie zyski, mało klientów”.
WB