Jak zwykle początek roku skłania do snucia prognoz na najbliższe miesiące. I jak zwykle, przynajmniej od kilku lat, więcej jest znaków zapytania, niż wskazówek, czy odpowiedzi. Widać to wyraźnie w zróżnicowaniu prognoz dotyczących giełdy. Przeważają umiarkowani optymiści, ale nie brakuje też głosów, mówiących, że na koniec roku indeksy giełdowe będą wyraźnie niżej, niż na jego początku. Co ciekawe, zupełnie odosobnione są opinie, zakładające powrót do bessy, czy choćby do dołka z marca ubiegłego roku.
Wśród powszechnej niepewności, kilka kwestii jest jednak dość jasnych. Wydaje się, że wciąż ich świadomość nie jest doceniana i uwzględniana w decyzjach inwestycyjnych. Przejawia się co najwyżej w niezdecydowaniu rynków. Bo przecież słabnięcie dynamiki trwającej od prawie roku tendencji wzrostowej na giełdach, jest widoczne gołym okiem. Zachowanie się rynków przypomina więc przedłużanie nadziei i odraczanie testu prawdy, który musi kiedyś nastąpić.
Co więc wiemy na pewno? Po pierwsze wiemy, że indeksy giełdowe w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zwiększyły swą wartość bardzo mocno. Tak mocno, jak w czasie największej hossy i boomu gospodarczego. Od lata 2005 r. do jesieni 2007 r. indeks największych spółek warszawskiej giełdy wrósł o ponad 100 proc. Prawie tyle samo zyskał od dołka z połowy lutego 2009 r., do szczytu ze stycznia 2010 r. Tę zwyżkę można tłumaczyć odreagowaniem głębokich spadków, trwających od jesieni 2007 r. do wczesnej wiosny 2009 r., które doprowadziły do skrajnego niedowartościowania cen akcji. Do szczytu hossy indeksowi brakuje około 65 proc. Ale przecież wówczas powszechnie uważano, że wartość akcji jest zdecydowanie przeszacowana. Nie ma więc powodu, by ruch w górę był kontynuowany. A biorąc pod uwagę stan gospodarki i kondycję oraz zyski firm, można nawet twierdzić, że i dzisiejsze wyceny są dość mocno wyśrubowane.
Po drugie, pewne jest, że gospodarka i polska i światowa, znajdują się w fazie wychodzenia z kryzysu i spowolnienia. Niepewna jest tylko dynamika wzrostu oraz czas w jakim dojdzie do pełnego przezwyciężenia kłopotów. Dość powszechne jest jednak przekonanie, że będzie to proces długotrwały i niezbyt spektakularny. Za wyjątkiem kilku najbardziej dynamicznych gospodarek wschodzących. Co do trwałości poprawy pewności już nie ma, bowiem wciąż wiele jest opinii o możliwości wystąpienia drugiej fali kryzysu, choć pewnie już nie tak ostrej, jak poprzednia. Po trzecie, pewne jest, że rządy większości państw, które wpompowały ogromne pieniądze na programy stymulacyjne, powoli muszą się z nich wycofywać, doprowadzać do równoważenia budżetów i zmniejszenia potężnego zadłużenia. To nie tylko bezpośrednio osłabi tempo wzrostu gospodarczego i w naturalny sposób je spowolni, ale taż spowoduje skutki bardziej długofalowe. Proces równoważenia finansów publicznych i redukcji długu trwać będzie wiele lat i w tym czasie gospodarki nie mogą liczyć na wielkie wsparcie. Będą w tym czasie przechodzić test, który może okazać się bolesny. I wreszcie coraz częściej możemy mieć do czynienia z sytuacją, gdy kryzys przenosi się z poziomu firm i banków na poziom państw. Przykłady zaczynają się pojawiać coraz liczniej. Grecja, Hiszpania, Irlandia i sporo czekających w kolejce. Agencje ratingowe wciąż mają pełne ręce roboty, a wynik ich działań to nowe ostrzeżenia o możliwości obniżenia ocen wiarygodności kredytowej. Na liście pojawiają się już nie kraje o niewielkim znaczeniu i potencjale, ale także takie, jak Japonia czy Wielka Brytania. To dla rynków finansowych bardzo niedobry znak. Kłopoty Grecji odczuła cała strefa Euro. A w pamięci są wciąż jeszcze kryzysy rosyjski, azjatycki czy brazylijski i ich skutki dla giełd. Z powtórką trzeba się liczyć.
Po czwarte, pewne jest zbliżanie się cyklu zaostrzania polityki pieniężnej na całym świecie. Tego nikt nie kwestionuje. Znakiem zapytania jest tylko termin, w którym zaczną się podwyżki stóp procentowych. Wciąż jeszcze inwestorom wydaje się, że perspektywa jest tak odległa, że nie ma co zaprzątać sobie tym głowy. Jednak kilka państw ma już takie decyzje za sobą a Chiny są na najlepszej drodze. Mamy zresztą coraz więcej przykładów, że bardziej restrykcyjna polityka banków centralnych jest w bardzo bliskiej perspektywie. Dyskusje, czy będzie to trzeci, czy czwarty kwartał nie powinny inwestorów usypiać, lecz pobudzać do działania. Po piąte wreszcie, nie ma wątpliwości, że prędzej, czy później zaczną coraz mocniej pojawiać się procesy inflacyjne, co także będzie mieć istotny wpływ i na decyzje w sprawie polityki pieniężnej, i na sytuację na rynkach finansowych. Wielu obserwatorów sądzi, że inflacja jest na bardzo odległym horyzoncie i bardziej cierpimy na razie z powodu spadku cen, ale nieoczekiwanie możemy obudzić się w zupełnie innej rzeczywistości. Przykładem może być nieoczekiwany wzrost cen w Wielkiej Brytanii o 2,9 proc., czy sięgający 4,5 proc. wzrost cen producentów w Stanach Zjednoczonych. A walka z inflacją i jej skutkami bywa bardzo trudna, długotrwała i bolesna, o czym nieco starsi Polscy doskonale wiedzą.
Wszystkie te czynniki razem wzięte, zdają się nienajlepiej rokować sytuacji na giełdach nie tylko w najbliższych miesiącach, ale i latach. Nie oznacza to oczywiście, że czeka nas kolejna głęboka bessa, jednak wymaga przewartościowania poglądów inwestorów i dostosowania stosowanych przez nich strategii do warunków rynkowych.
Dla mniej wytrawnych inwestorów prostym, choć skutecznym drogowskazem, jak traktować rynek akcji w tych skomplikowanych i wydawałoby się, mocno niepewnych warunkach, może być model dość łatwy do stosowania, przynajmniej w ogólnych założeniach. Kierując się nim trzeba jedynie odpowiednio zidentyfikować i zinterpretować zaledwie trzy czynniki: kurs polityki pieniężnej, aktualny poziom wyceny akcji oraz bieżący kierunek ruchu rynku akcji. Jak widać, nie wymaga on stosowania wysublimowanych technik analitycznych, choć ich nie wyklucza. O tym, jaki jest kierunek polityki pieniężnej banków centralnych można się przekonać śledząc ich decyzje i wypowiedzi w sprawie stóp procentowych oraz przeglądając gazety. Wskaźniki, według których można dokonać oceny, czy akcje są przewartościowane, czy wręcz przeciwnie, również są dość powszechnie dostępne. W ocenie tego elementu lepiej jednak polegać na liczbach, niż na opiniach analityków. Te ostatnie bowiem bywają często bardzo rozbieżne. Najprościej takiej oceny na własną rękę dokonywać porównując wartość bieżącą wskaźnika ceny do zysku na akcję z jego wartością średnią z odpowiednio długiego czasu. Ocena tego, w jakim kierunku podąża rynek akcji jest jeszcze prostsza, choć komplikuje się nieco w momentach przełomowych.
Wskazania tego modelu mówią, że jeśli wszystkie trzy z uwzględnianych przez niego czynników są korzystne, powinniśmy kupować akcje. Stopy procentowe są niskie lub zaczynają spadać, wyceny akcji nie są przesadnie wysokie, notowania na giełdzie rosną – zielone światło mają kupujący akcje. Gdy korzystne są dwa spośród nich, mamy żółte światło, czyli ci, którzy już mają akcje, powinni wstrzymać się ze zwiększaniem pozycji i uważać, czy warunki nie zmieniają się jeszcze bardziej na ich niekorzyść, a ci, którzy zastanawiają się nad kupnem akcji, powinni robić to bardzo ostrożnie albo wręcz wstrzymać się z decyzjami. Oczywiście, w przypadku, gdy wszystkie trzy czynniki przemawiają przeciw akcjom, należy ich unikać.
Według wskazań tego modelu dość łatwo zidentyfikować sytuację, w jakiej znajdujemy się obecnie. Stopy jeszcze nie rosną, ale zaostrzanie polityki pieniężnej jest tylko kwestią czasu, a perspektywa 3-6 miesięcy jest dość krótka. Trudno powiedzieć, by akcje były dziś wyjątkowo niedowartościowane. Trend wzrostowy wciąż jeszcze trwa, choć jego dynamika wygasa i zdaje się on dobiegać końca. Dwa do jednego przeciw akcjom. Światło żółte, odważni mają szanse, ale ryzyko spore.
Artykuł pochodzi z Przeglądu Finansowego Bankier.pl.
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów? Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!
Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl