„Karta kredytowa to bardzo dobre i wygodne rozwiązanie, ale tylko dla tych, którzy umiejętnie z niej korzystają, czyli najlepiej spłacają całe zadłużenie w okresie bezodsetkowym. Od liczby i kwoty płatności kartą zależy często fakt czy i ile zapłacimy za jej użytkowanie. Karta wydana bez opłat lub na próbę może się okazać nie do końca darmowa.”, zauważa „GP”.
„Banki niemal na siłę wciskają karty kredytowe za darmo, także przy okazji zaciągania innych kredytów. Tyle tylko, że zazwyczaj brak opłat obowiązuje w pierwszym roku użytkowania, ale za kolejny trzeba zapłacić. W niektórych bankach warunkiem zwolnienia z opłaty jest wykonanie transakcji o określonej wartości, która zazwyczaj zależy od typu karty – dla srebrnej wynosi około 1-1,2 tys. zł miesięcznie, a dla złotej będzie to wyższa kwota. W efekcie osoby, które uległy namowom bankowych sprzedawców i wzięły kartę kredytową, ale jej nie używały, po roku dowiadują się o tym, że muszą zapłacić w zależności od typu karty kilkadziesiąt złotych. O tym banki nie informują wcześniej.”, zaznacza dziennik.
„Kolejny manewr to kuszenie klientów niskimi odsetkami, które w kolejnych miesiącach zazwyczaj rosną do średnich poziomów rynkowych. Takie rozwiązania kuszą klientów do zaciągania kredytu na karcie, ale są dla nich opłacalne tylko w okresach promocyjnych. Jeśli nie uda się szybko spłacić zadłużenia, to bank odbije sobie koszty promocji dużo wyższym standardowym oprocentowaniem […].”, czytamy.
Karty kredytowe, które jeszcze do niedawna były wyróżnikiem luksusu, stały się produktem dla mas. Dziś o kartę mogą ubiegać się osoby, które zarabiają już 500 zł netto. Jest to coraz popularniejszy produkt bankowy. Na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku liczba wydanych przez banki kart kredytowych wynosiła 7,5 mln szt.
Więcej o kartach kredytowych w „Gazecie Prawnej”.