Krótka symulacja wystarczy, by uświadomić sobie, na jak duże ryzyko wystawiony zostałby NBP, gdyby złoty był w ERM2 – w którym wahania kursu waluty są ograniczone – na początku głównej fali kryzysu, czyli pod koniec września ubiegłego roku. Pierwszą interwencję w obronie naszej waluty bank centralny musiałby przeprowadzić już dwa miesiące później. Prawdopodobnie na jednej by się nie skończyło, bo kurs złotego od początku grudnia trwale wykraczał poza dopuszczalne pasmo wahań z symulacji.
– NBP nie jest w tej chwili w stanie odwrócić tendencji na rynku walutowym – uważa Przemysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers.
– Gdyby teraz przyszło nam wprowadzać złotego do korytarza, to własnymi siłami nasz bank centralny by sobie nie poradził. Jeśli Europejski Bank Centralny nie zadeklarowałby pomocy, to nie byłoby szans na utrzymanie złotego w systemie – dodaje Kwiecień.
Zdaniem analityków InvestBanku polski rynek walutowy jest dość płynny, co sprzyja napływowi krótkoterminowego kapitału portfelowego, na dodatek znaczna część transakcji odbywa się bezpośrednio między podmiotami zagranicznymi. Poza tym wielkość obrotów na rynku złotego jest stosunkowo wysoka na tle innych krajów regionu, co jeszcze bardziej naraża NBP na wysokie koszty. Najważniejszą amunicją, jaką bank centralny ma w walce ze słabnącym kursem, są tzw. aktywa rezerwowe. Tymczasem od sierpnia do grudnia 2008 r. ich wartość wyrażona w euro znacznie spadła: z 55,3 mld do 44,1 mld euro.
Zdaniem Przemysława Kwietnia bank centralny powinien wykorzystać bieżącą sytuację rynkową, by przetestować skuteczność ewentualnych działań przy obronie złotego.
– NBP mógłby przy mało płynnym rynku próbować zapobiegać wahaniom kursu. To pozwoliłoby na nabranie pewnego doświadczenia przed ERM2. Pamiętajmy, że NBP nie przeprowadzał interwencji od 10 lat – mówi Kwiecień.
Osłabienie złotego może mieć też inną dobrą stronę – jeśli tylko rząd i NBP trafią z wejściem do ERM2 w moment, kiedy koniunktura zacznie się poprawiać, a złoty jeszcze będzie pozostawał słaby. Jeśli parytetem centralnym będzie drogie euro, to ryzyko dalszej deprecjacji złotego – już w wężu – będzie mniejsze. A łatwiej bronić złotego przed nadmiernym umocnieniem niż przed jego silnym osłabieniem.
– Słaby złoty przy wejściu do ERM2 z takiego punktu widzenia byłby korzystny, bo łatwiej byłoby go utrzymać w paśmie wahań – mówi Mikołaj Kusiakowski, analityk TMS Brokers.
– Nie byłoby zbyt dużo miejsca na osłabienie złotego. A w przypadku umocnienia naszej waluty zawsze można by ją rewaluować – dodaje.
Rewaluacja oznaczałaby zmianę parytetu wymiany złotego na euro.
Według Ludwika Koteckiego, rządowego pełnomocnika do spraw przyjęcia euro, już samo wejście do korytarza zakończy deprecjację złotego. Jak powiedział wczoraj dziennikarzom, obecność złotego w ERM2 spowoduje wzrost wiarygodności Polski, co będzie działało w kierunku umocnienia naszej waluty.
Marek Chądzyński
Gazeta Prawna 22.01.2009 (15) – forsal.pl – str.A-3