„[…] Szanse na kredyty w bankach ma niewielu. – 40 proc. osób, które do nas dzwonią, ma już negatywne wpisy w BIK i większość banków im pieniędzy nie pożyczy – mówi Halina Kochalska, analityk Gold Finance. Firmę pośrednictwa finansowego traktują jak ostatnią deskę ratunku – bo jej pracownicy znają banki, wiedzą, który jest najbardziej liberalny. Tylko że liberalnych praktycznie już nie ma”, czytamy w dzienniku.
„Tymczasem, chociaż o szybkie pożyczki w bankach coraz trudniej, liczba chętnych do ich zaciągnięcia wcale nie spada. Wieści dochodzące od pośredników finansowych potwierdza Narodowy Bank Polski. – Z wypowiedzi banków wynika, że popyt na kredyty konsumpcyjne cały czas rośnie. To zapowiada, że ich dostępność będzie się zmniejszać – mówi prof. Małgorzata Zaleska, wiceprezes NBP”, czytamy dalej.
„Co w tej sytuacji robią osoby, które potrzebują pieniędzy, a pracownicy banków odsyłają je z kwitkiem? – Niestety, będą musieli szukać pieniędzy na marginesie systemu finansowego, w firmach pożyczkowych i parabankach – mówi Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance. Tam witają ich z otwartymi ramionami – pieniądze na zawołanie, tylko że ceny horrendalne. Co więcej, działalności firm pożyczkowych nikt nie kontroluje […] W Providencie pożyczka na 1500 zł, którą klient ma spłacić w ciągu siedmiu miesięcy, jest oprocentowana na 108 proc. w skali roku”, pisze dziennik.
Jak wynika z raportu InfoDług, opublikowanego w grudniu 2009 r. przez InfoMonitor Biuro Informacji Gospodarczej ogólna kwota przeterminowanych zobowiązań Polaków wynosi 14,31 miliarda złotych. Z danych wynika, że 1,62 miliona osób ma w Polsce problemy ze spłatą swoich zobowiązań finansowych. W ciągu ostatniego roku niespłacane zadłużenie wzrosło o 76 proc., podczas gdy rok wcześniej wzrost ten wyniósł 45 proc.
Więcej w artykule Niny Hałabuz pt. „Polacy na finansowym marginesie. Lichwiarzom przybędzie klientów”.
WB