Zbliża się koniec roku i zostało już niewiele czasu, aby wykorzystać w całości tegoroczny limit wpłat na indywidualne konto emerytalne.
W 2009 roku ten limit wynosi 9579 zł. Zainteresowani mają coraz mniej czasu, a warto żeby przy tym wiedzieli, że w przyszłym roku najprawdopodobniej ów limit nie wzrośnie. Jest on bowiem ustalany jako trzykrotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, zawartego w projekcie ustawy budżetowej na dany rok. W projekcie budżetu na 2010 rok jest ono nieznacznie niższe niż przed rokiem, dlatego należy oczekiwać, że w przyszłym roku limit będzie wynosił dokładnie tyle samo co w obecnym. Zgodnie z ustawą o IKE, bez względu na wysokość prognozowanego wynagrodzenia, limit nie może być bowiem niższy od kwoty ogłoszonej w poprzednim roku kalendarzowym.
Na koniec czerwca br. IKE posiadało ponad 833 tys. osób, z czego tylko w pierwszym półroczu wpłat dokonało prawie 221 tys. osób. Na każdy rachunek, który w tym czasie zasilono, wpłynęło przeciętnie 1071 zł, zatem do wyczerpania limitu – przynajmniej statystycznie – większości osób pozostała całkiem spora sumka ponad 8500 zł.
IKE to jedna z form oszczędzania w ramach tzw. III filaru systemu emerytalnego, a jej podstawową zaletę jest zwolnienie z 19-proc. podatku od zysków kapitałowych, czyli tzw. podatku Belki. Zwolnienie to uzyskuje się niejako w nagrodę za wytrwałość w oszczędzaniu, bo dopiero po skończeniu 60 roku życia, ewentualnie w chwili 55. urodzin, jeśli nabyliśmy już uprawnienia emerytalne. Rozpocząć oszczędzanie można już w wieku 16 lat. Umowę o prowadzenie IKE zawrzeć można tylko z towarzystwem funduszy inwestycyjnych, towarzystwem ubezpieczeniowym, bankiem lub biurem maklerskim.
W odróżnieniu od wielu innych produktów oszczędnościowych (jak na przykład plany systematycznego oszczędzania w TFI czy polisy z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym) IKE cechuje duża elastyczność, bo nie trzeba dokonywać regularnych wpłat w określonych wysokościach. Ważne, aby dokonać wpłat w co najmniej pięciu dowolnych latach kalendarzowych.
Ponadto istnieje możliwość dokonania częściowego zwrotu, czyli wcześniejszej wypłaty części środków zgromadzonych na IKE. To dobre rozwiązanie, bo w przypadku zdarzenia losowego i nagłej potrzeby pozwala sięgnąć do pieniędzy, bez konieczności jego likwidacji konta czy utraty prawa do zwolnienia z podatku. Przy tej operacji płaci się co prawda podatek, ale tylko proporcjonalnie do wypłacanej części kapitału.
W założeniu mechanizm pozwalający na uniknięcie podatku od wypracowanych zysków w ramach IKE ma być dla obywateli zachętą ze strony państwa do oszczędzania na dodatkową emeryturę w ramach dobrowolnego III filaru. Dla obecnych 20 czy 30-latków przejście na emeryturę, w której będą otrzymywać świadczenia wyłącznie z I i II filaru, czyli ZUS i OFE, będzie oznaczać skokowe obniżenie dochodów o przeciętnie od 40 do 60 proc. Jedyną szansą na osłabienie tego efektu jest oszczędzanie/inwestowanie we własnym zakresie.
Okazuje się jednak, że dla większości osób kilkudziesięcioletnia perspektywa odkładania, żeby uzyskać zwolnienie podatkowe, jest mało atrakcyjna. Cel prawdopodobnie miałby większe szanse realizacji, gdyby korzyści podatkowe wprowadzono już przy dokonywaniu wpłat, umożliwiając odpisanie składek na IKE od podstawy opodatkowania. Przy okazji ostatniej nowelizacji ustawy o IKE postulowały to Polska Izba Ubezpieczeń i Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami. Jednak ze względu na obawy o uszczuplenie dochodów budżetu państwa (trudne do oszacowania), propozycja ta nie została przyjęta. A szkoda, bo mogłoby to wreszcie rozruszać III filar.
Bernard Waszczyk
Źródło: Open Finance