„Warto więc zwrócić uwagę nie tylko na nominalne, ale też na realne zyski, przy których obliczaniu uwzględnia się poziom inflacji. Wczoraj GUS poinformował, że w ostatnich 12 miesiącach ceny towarów i usług wzrosły o 3,6 proc. Na dodatek rzeczywisty zarobek klienta obniżany jest także przez 19-proc. podatek od zysków kapitałowych. W rezultacie realne zyski z depozytów są ponad dwa razy niższe, niż wynika z nominalnego oprocentowania. Przy czym o zarobku można mówić w przypadku najlepszych lokat. Depozyty w bankach, które oferowały odsetki w wysokości 3–4 proc., nie przyniosły zarobku.„, pisze dziennik.
„– W takich bankach jak Pekao i PKO BP na zwykłych lokatach klient realnie stracił – twierdzi Marcin Piątkowski z Akademii Leona Koźmińskiego. Na pocieszenie pozostaje fakt, że nawet w dużych bankach klient może uzyskać dużo lepsze warunki niż przy standardowej ofercie depozytowej. – Coraz częściej możemy negocjować oprocentowanie w zależności od terminów i ilości pieniędzy, jaką chcemy powierzyć bankowi. Jeśli patrzymy na realne oprocentowanie depozytów, to musimy pamiętać, że w tych zestawieniach nie są uwzględnione te najbardziej atrakcyjne lokaty, negocjowane indywidualnie – twierdzi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.”, czytamy.
Obecnie najlepsze lokaty terminowe oprocentowane są na nieco powyżej 6 proc. Jednak z miesiąca na miesiąc oferta takich depozytów topnieje, a w wielu bankach stawki przy lokatach spadły nawet do 2-3 proc. W praktyce tak niskie oprocentowanie nie chroni naszych pieniędzy przed inflacją i przynosi realną stratę. Spada także oprocentowanie rachunków oszczednościowych – najlepsze oferty to już tylko 6 proc., ale w większości przypadków możemy liczyć co najwyżej na stawki w granicach 5 proc.
Więcej w „Gazecie Prawnej” w artykule „Chcesz zarobić na lokacie bankowej? Zapomnij!” autorstwa Romana Grzyba
WB