Piątek warszawska giełda rozpoczęła niemal euforycznymi wzrostami z bardzo dużymi obrotami.
Była to reakcja na czwartkowe bardzo silne wzrosty amerykańskich giełd i WIG20 bez przeszkód wszedł na najwyższy poziom od 12 lutego. Przy dobrych humorach zachodnich inwestorów rynek po niewielkim odejściu od maksimów ustabilizował się i przebywał w bezpiecznej odległości od bariery 1500 pkt. Zakończenie handlu na tym poziomie oznaczałoby drugi z rzędu wzrostowy tydzień i potwierdzało siłę byków zwłaszcza, że bardzo dobrze prezentował się sektor finansowy.
Dane makroekonomiczne rynki europejskie przyjęły bez reakcji. Wrażenia nie zrobił nawet raport Goldman Sachs z prognozą skurczenia się globalnej gospodarki w 2009 roku o 1 proc. To już trzecie obniżenie prognozy światowego wzrostu przez bank i za każdym razem jest gorzej. Nasz rynek z kolei nie interesował się informacją o inflacji wynoszącej w kraju 3,3 proc. Jej wielkość w tej chwili nie ma najmniejszego znaczenia dla ustalania wysokości stóp procentowych, tak więc nic dziwnego, że dana jest traktowana jako nieistotna. Ciekawe informacje podał amerykański departament handlu. Okazało się, że miesięczny bilans handlowy Stanów spadł w styczniu do poziomu najniższego od 6 lat pokazując, że Ameryka zużywa coraz mniej produktów od ropy po chińskie zabawki. Tak duży spadek bilansu USA zawdzięcza najsłabszemu od czterech lat importowi oraz eksportowi, który jest najmniejszy od września 2006 roku. To nie są dobre dane dla sektora produkcyjnego, który ewidentnie ma coraz większe problemy.
Optymizm na parkiecie w miarę zbliżania się końca sesja przemieniał się w rozczarowanie brakiem dalszych wzrostów, a to skłaniało do realizacji zysków. Jeszcze po rozpoczęciu handlu w Stanach wzrosty notowały wszystkie europejskie rynki, ale ich skala była zdecydowanie mniejsza niż na początku. Końcówka to już coraz większa chęć sprzedaży, która doprowadziła WIG20 do spadku o 0,3 proc. i zakończenia poniżej psychologicznego poziomu 1500 pkt. Identyczne zachowanie obserwowaliśmy na rynku walutowym, gdzie złoty najpierw się wzmacniał, by następnie pod koniec dnia stracić znaczną część tego umocnienia na skutek realizacji zysków. Obecny tydzień zakończy sesja wygasania kontraktów terminowych, a ciekawie pod tym względem prezentował się komunikat GPW o koncentracji instrumentów pochodnych. Zaledwie dwóch inwestorów posiada od 40 do 50 proc. całego rynku, co może oznaczać większą zmienność i nerwowość pod koniec tygodnia.
W Stanach sytuacja w piątek nie zmieniła się. Indeksy kilka razy znajdowały się po wzrostowej i po spadkowej stronie, a zakończenie wzrostem o 0,7 proc. nie oznacza żadnych konsekwencji dla dzisiejszego handlu. W weekend najwięcej uwagi poświęcano znacjonalizowanemu AIG. Okazało się, że gigant ubezpieczeniowy uratowany dzięki dotacji 170 mld dolarów wypłaci ponad 165 mln dolarów dla dyrektorów odpowiedzialnych za kontrolę produktów finansowych i ryzyka, czyli tych osób którym przypisuje się znaczy udział w obecnych kłopotach AIG. „Marne” 165 mln na rynki wpływu mieć nie będzie, ale oburzenie Obamy i jego administracji takim stanem rzeczy może doprowadzić do radykalnych kroków w przypadku dalszej pomocy. A to może się już inwestorom nie podobać.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse