– Naruszenie umowy prywatyzacyjnej, na podstawie której UniCredit przejął akcje banku Pekao, jest bezsprzeczne – przekonywał na wczorajszym spotkaniu z dziennikarzami wiceminister skarbu Paweł Szałamacha. – Chodzi o wiarygodność prywatyzacji w Polsce i dotrzymywanie zobowiązań przez inwestorów.
Włosi w 1999 r., gdy przejmowali Pekao, zobowiązali się do niekupowania ani bezpośrednio, ani pośrednio żadnego innego banku w Polsce. Ale UniCredit stał się właścicielem BPH po przejęciu niemieckiej Grupy HVB. Na podstawie umowy prywatyzacyjnej Pekao ministerstwo zażądało od Włochów sprzedaży BPH.
Włosi nie zgadzają się z tą interpretacją. „Nie złamaliśmy umowy prywatyzacyjnej” – napisał w oświadczeniu Paolo Fiorentino, wiceprezes UniCredit.
Jarosław Grzesiak, partner kancelarii Dewey Ballantine reprezentującej interesy UniCredit w Polsce, powiedział, że zupełnie inaczej rozumie budzący wątpliwości zapis umowy. W jego opinii klauzula miała służyć jedynie ochronie Pekao przed konkurencją ze strony UniCredit. Chodziło o to, by włoski bank nie mógł osłabić pozycji polskiego banku. – Przyłączenie BPH wzmacnia przecież pozycję Pekao – twierdzi Grzesiak.
Niewykluczone, że UniCredit będzie chciał podważyć zasadność wspomnianej klauzuli na gruncie prawa europejskiego. Włosi twierdzą, że stanowisko rządu gwałci europejskie ustawodawstwo dotyczące konkurencji. Nasz kraj zobowiązał się do jego stosowania w momencie wejścia do UE.