Według różnych danych statystycznych (GUS, wynagrodzenia.pl) Polacy zarabiali w 2010 roku średnio ok. 3500 zł brutto miesięcznie. To znaczy, że do wydania mieli zatrważającą sumę 2500 złotych. Co obecnie można za to kupić i na jakie “luksusy” można sobie pozwolić? Cóż, wnioski są różne. Jednak większość z nich nie jest zbyt optymistyczna.
Ważne, żeby przyjąć dwa warianty takiej analizy. Pierwszy, to założenie, że “średnia krajowa”, to nasze jedyne źródło dochodu (w tym wypadku analiza będzie wyjątkowo krótka). Druga wersja to sytuacja, w której oprócz np. pracy na etacie, za którą otrzymujemy wspomniane dwa i pół tysiąca, generujemy dodatkowy dochód, który pokrywa nam podstawowe koszty utrzymania.
2500 złotych i co dalej…
Jeśli to jedyny generowany dochód, a gospodarstwo domowe prowadzi “singiel” bez własnego mieszkania, to jego sytuacja jest wręcz beznadziejna. Taka kwota pozwala co prawda na zakup kawalerki (rata kredytu ok. 1048 zł, 30 lat, 150.000 zł), jednak pozostałe 1452 złote starczą już na niewiele. Mieszkanie trzeba urządzić, rachunki muszą być zapłacone. Coś przecież trzeba jeść, przemieszaczać się, choćby do pracy. Na doraźne przyjemności, jak na przykład wyjście do kina, będzie mógł pozwolić wyłącznie w przypadku wypłaty świątecznej premii.
W zdecydowanie lepszej sytuacji są gospodarstwa, gdzie domowników jest dwóch i każdy z nich zarabia średnią krajową. Wtedy i dochód netto rodziny jest wyższy, rośnie również zdolność kredytowa. A co za tym idzie, powiększa się metraż ewentualnej nieruchomości, na którą para może zaciągnąć kredyt.
Rosną jednak koszty utrzymania takiego gospodarstwa, a kawalerka nie zawsze okazuje się być lokum wystarczająco dużym. Jeśli w tym przypadku pojawia się jeszcze dziecko, potrzeby rosną proporcjonalnie do kosztów, zdolność kredytowa spada, a sytuacja z dobrej staje się trudna.
Warszawa – kawalerka, Kraków – może dwa pokoje…
Wiele zależy też od miasta, w jakim przyszło danej parze mieszkać. Zakładając, że dwoje młodych ludzi może pozwolić sobie na spłatę raty kredytu w wysokości ok. 1900 złotych (przy dochodzie netto 5000 zł i trzech osobach na utrzymaniu, zgodnie z założeniami wprowadzonych ostatnio rekomendacji, rata spłaty zadłużenia nie może przekraczać 2000 zł), pozwoli im to zaciągnąć kredyt na około 300.000 złotych.
W stolicy za 300.000 tys. będą wiec mogli kupić maksymalnie mieszkanie 35 metrowe (cena za metr kwadratowy to od 8.000 do 10.000 tys. zł), w Krakowie czterdziesto-, na Śląsku przynajmniej sześćdziesięcio-, a w Szczecinie nawet siedemdziesięciometrowe i większe (dane Home Broker).
Kupno mieszkania w dzisiejszych czasach to duże wyzwanie. Szczególnie biorąc pod uwagę gwarancje zatrudnienia, a raczej ich brak i sytuację, w której średnia krajowa jest jedynym generowanym przez nas dochodem. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Polak przecież potrafi.
Średnia krajowa to nie wszystko…
Jeśli kwotę 2500 złotych możemy z czystym sumieniem “przehulać”, to rynek opcji daje nam już całkiem sporo. Ponieważ kupić w Polsce można właściwie wszystko, skupmy się jednak na rzeczach poważnych.
Spokojna emerytura
Za dwa i pół tysiąca miesięcznie możemy kupić sobie spokojną emeryturę. Fakt, że będziemy musieli płacić na to aż dwadzieścia lat. Ale gra jest warta świeczki. Zakładając, że tę kwotę będziemy inwestować, a zysk z inwestycji wyniesie netto 2,5 proc. (brutto 6,5 proc., – 2,5 inflacja, 1,5 proc. koszty obsługi), to za dwadzieścia lat uzbieramy kwotę 750 tys. złotych. Pozwoli to na wypłacanie comiesięcznej dodatkowej emerytury w wysokości min. czterech tysięcy złotych (zależy to jednak od tego, co będzie się dalej działo ze zgromadzonymi środkami).
Całkiem fajne mieszkanie. Ale nie w stolicy
320 tys złotych – taką kwotę kredytu będziemy w stanie spłacać ratą w wysokości średniej pensji krajowej. Jednak biorąc pod uwagę różnice w cenie metra kwadratowego mieszkania, zupełnie inny lokal kupimy za 320 tys. w Warszawie, Częstochowie czy Opolu. W stolicy będziemy skazani na kawalerkę. W mniejszych miastach będzie nas stać na mieszkanie wielopokojowe, a w niektórych mieścinach nawet na domek.
Patrząc na temat nieruchomości z nieco innej strony, dojdziemy do dość abstrakcyjnych wniosków. Za 2,5 tys. złotych możemy kupić pół metra kwadratowego mieszkania tylko w Gdańsku, Poznaniu, a nieco więcej niż pół w Łodzi. Niecałe 50 cm2 kupimy we Wrocławiu i Krakowie, a 30 cm2 (a nawet mniej) w stolicy. Idąc dalej w retoryce absurdu, po roku będziemy mogli urządzać się w naszym warszawskim mieszkaniu, na powierzchni 360 cm kwadratowych.
Wczasy, samochód, a może łódka
Średnia krajowa starczy również na przyzwoite wczasy dla jednej osoby. Może niekoniecznie w Egipcie czy Tunezji, ale na przykład w Chorwacji lub Turcji. Dwa i pół tysiąca złotych to również rata kredytu na zakup dobrego (a wręcz bardzo dobrego) samochodu, motocyklu czy też małej żaglówki. To również dobry laptop czy wieża hi-fi.
Jednak traktując sprawę już zupełnie poważnie, dwa i pół tysiąca miesięcznie to zbyt mało, żeby cieszyć się pełnią życia. Szczególnie, jeśli to nasz cały generowany dochód, którego część jeszcze trzeba oddać bankowi za zaciągnięcie kredytu hipotecznego.
Pensje rosną, ale poprawy nie widać
Mimo, że średnie wynagrodznie w Polsce rośnie, Polacy realnie wcale lepiej nie zarabiają. Wszystko przez opieszałość rządu w sprawach budżetowych, co bezpośrednio przełożyło się na przykład na podwyżkę podatku VAT. Za którą zapłacili oczywiście konsumenci. Swoje pięć groszy dołożył również kryzys i tak przecież w skutkach dużo mniej odczuwalny, niż w innych krajach rozwijających się.
Rząd nie reformuje finansów publicznych. Zamiast wprowadzać ulgi i ułatwienia, w szczególności dla młodych ludzi, likwiduje rządowe dopłaty i podnosi podatki. Zamiast ograniczać koszty pracy i ułatwiać zakładanie działalności gospodarczej, zajmuje się pseudoreformą systemu emerytalnego.
Średnie wynagrodzenie w wysokości 3,5 tys. zł brutto to oczywiście tylko statystyka. Rozbieżność w tej kwestii w poszczególnych regionach kraju jest ogromna. I choć koszty życia różnią się w konkretnych województwach, to jednak różnica wynagrodzeń jest zbyt wysoka.
Dużo więcej kupimy za 2,5 tys. złotych we wschodnich województwach, niż na przykład w samej stolicy, Wrocławiu czy Krakowie. Z drugiej strony wyłączając duże aglomeracje, w innych miastach i miasteczkach o wiele trudniej jest średnią krajową zarobić.
Szymon Matuszyński
[email protected]
Źródło: Bankier.pl