Nielicznym giełdom udało się odrobić straty, powstałe w wyniku kryzysu finansowego. Powyżej szczytu z 2007 roku znalazły się indeksy jedynie na siedmiu światowych parkietach oraz wskaźnik rynków Afryki Południowej. Giełdowy świat znacznie lepiej poradził sobie z powrotem do stanu tuż sprzed upadku Lehman Brothers.
Najlepiej z odrabianiem kryzysowych strat poradził sobie argentyński Merval, który nie tylko znajduje się obecnie 50 proc. powyżej szczytu z 2007 roku, ale też jest najwyżej w historii. Poziom sprzed kryzysu osiągnął on już jesienią ubiegłego roku. A miał do przebycia dystans nie mniejszy niż większość pozostałych giełd. Od przedkryzysowego szczytu do dołka z jesieni 2008 roku stracił 62 proc. Od tamtego czasu zwiększył swoją wartość ponad czterokrotnie. Niewiele ustępuje mu chilijski IPSA, znajdujący się ponad 40 proc. ponad przedkryzysowym szczytem. Tuż poza szczęśliwą siódemką znalazła się Bovespa. Być może to skutek wprowadzanych przez brazylijskie władze od jesieni ubiegłego roku podatkowych ograniczeń, stawianych napływowi zagranicznego kapitału.
Giełdy, które zyskały od szczytu hossy z 2007 r. (zmiana w proc.)
Źródło: Stooq.
Tym sposobem Ameryka Południowa ustąpiła Azji, która w gronie liderów ma aż trzech przedstawicieli. Na trzecim miejscu znalazła się Indonezja, na piątym Tajlandia, a na szóstym Filipiny. W niewielkiej odległości poza czołówką znalazły się Indie. Tamtejszy BSE30 ma wartość o 7,5 proc. niższą niż przed kryzysem, ale o jedną trzecią wyżej od upadku Lehmana. Chiński Shanghai B-Share ma wartość dwukrotnie wyższą, od czasu głośnego bankructwa amerykańskiego banku, jednak do odrobienia całości kryzysowych strat brakuje mu 25 proc. Shanghai Composite ma wartość o połowę mniejszą niż w 2007 roku. Widać więc, że na kontynencie azjatyckim warte uwagi są rynki nie tylko największych i najbardziej uznanych gospodarek.
Jedynym przedstawicielem Europy w siódemce liderów jest Turcja. Tamtejszy ISE100 jest o ponad 19 proc. powyżej szczytu sprzed trzech lat. Indeks rewelacyjnie zachowywał się w ubiegłym roku. A i w tym nie próżnuje, zyskując już prawie 53 proc. Tureckie spółki od kilku lat są ulubieńcami wielu funduszy inwestycyjnych, operujących na rynkach wschodzących, a i w portfelach niektórych naszych funduszy akcyjnych stanowiły dodatek zwiększający ich stopę zwrotu. Na siódmym miejscu znalazł się indeks giełdy w Tel Awiwie.
Z przeglądu indeksów, wyliczanych przez MSCI, wynika, że najlepszym spośród rynków regionalnych była Afryka Południowa, której udało się wyjść po kryzysie minimalnie na plus. Od upadku Lehmana MSCI South Africa zwiększył swoją wartość o prawie 65 proc. Największe straty notuje indeks nowych rynków wschodzących (w jego skład wchodzą takie kraje jak Bahrain, Bułgaria, Kazachstan, Wietnam, Pakistan) oraz Europy Wschodniej, znajdujące się wciąż ponad 40 proc. pod kreską. Bardzo modny BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) ma do zasypania pokryzysowej straty jeszcze 20 proc. Nieznacznie mniejszy dystans mają do pokonania Emerging Asia i Emerging EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka).
Największe straty od czasu tuż sprzed upadku Lehman Brothers ponosi bułgarski Sofix, znajdujący się aż 75 proc. poniżej ówczesnego poziomu. Na drugim miejscu znajduje się Dubai. W ścisłej czołówce znaleźć można też wszystkie giełdy grupy PIIGS.
Największe straty indeksów od upadku Lehman Brothers (w proc.)
Źródło: Stooq.
Wysoko, z 23 proc. stratą plasuje się Japonia. Ale aż 14 proc. ma do odrobienia paryski CAC40. Na niewielkim minusie znajdują się wciąż indeksy obrazujące koniunkturę w kolebce kryzysu, czyli na Wall Street. S&P500 jest o 6,5 proc. poniżej czasów sprzed upadku Lehmana, a Dow Jones ma do odrobienia prawie 3 proc.
Źródło: Open Finance