Unijne rozporządzenie regulujące obrót instrumentami pochodnymi (EMIR) weszło w życie w sierpniu tego roku, ale dla podmiotów obecnych na tym rynku kluczowy będzie rok przyszły, gdy zaczną obowiązywać przepisy wykonawcze do regulacji EMIR tzw. Regulacyjne Standardy Techniczne.
Głównym zadaniem EMIR jest ograniczenie ryzyka na rynku transakcji pochodnych i dostarczenie nadzorcom informacji, które nie pozwolą dopuścić do kolejnego kryzysu finansowego. Banki, przedsiębiorcy oraz inne instytucje finansowe mają niewiele czasu, by starannie przygotować się na dostosowanie swojej działalności do wymogów regulacji – uważają eksperci firmy doradczej Deloitte.
O konieczności wprowadzenia uregulowań na rynku instrumentów pochodnych zdecydowano po upadku banku Lehman Brothers w czasie szczytu G20 w Pittsburghu (wrzesień 2009 roku). Uznano, że transakcje pozagiełdowe miały istotny wpływ na rozprzestrzenienie się kryzysu finansowego i wymagają większej kontroli. Najwcześniej zareagowały Stany Zjednoczone, gdzie wprowadzono ustawę Dodd – Frank Act (2010 rok), nieco później do prac nad podobnym rozwiązaniem przystąpiły Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej. Ich efektem jest obowiązujące w całej Unii Europejskiej rozporządzenie w sprawie instrumentów pochodnych, będących przedmiotem obrotu poza rynkiem regulowanym, kontrahentów centralnych i repozytoriów transakcji EMIR, które weszło w życie w sierpniu tego roku. W tym samym czasie Polska znowelizowała ustawę o obrocie instrumentami finansowymi, co pozwoliło na dostosowanie naszego prawa do wymogów unijnego rozporządzenia w zakresie rozliczania transakcji.
„Najważniejszą zmianą jest wprowadzenie instytucji tzw. nowacji rozliczeniowej, polegającej na rozliczeniu transakcji przez kontrahenta centralnego (CCP). W ramach rozliczenia transakcji wstępuje on w prawa i obowiązki stron, które uprzednio zawarły kontrakt, wygaszając tym samym pierwotnie powstałe zobowiązania stron względem siebie” –tłumaczy Dr Remigiusz Stanek, radca prawny, Managing Associate z kancelarii Deloitte Legal.Co to oznacza w praktyce?„Dla kupującego kontrahent centralny staje się stroną sprzedającą, a dla sprzedawcy nabywającą. Będzie odpowiadał za rozliczenie transakcji, co ograniczy jednostkowe ryzyko kredytowe, gwarantując płynne rozliczenie kontraktu” – wyjaśnia mecenas Stanek.
Kto może pełnić rolę CCP? Według regulacji podstawowym wymogiem dla instytucji kontrahenta centralnego jest posiadanie stałego kapitału w wysokości 7,5 mln euro oraz dodatkowych funduszy, które będą stanowiły zabezpieczenie na wypadek niewywiązania się z umowy którejkolwiek ze stron kontraktu. W Polsce wiadomo na razie o jednym takim podmiocie – Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych CCP, który dotąd rozliczał transakcje giełdowe. Na początku przyszłego roku ma wypełnić formalności, by tę samą funkcję spełniać na rynku instrumentów pochodnych. Transakcje z udziałem kontrahenta centralnego zaczną być rozliczane prawdopodobnie na przełomie 2013 i 2014 roku.
Kogo nowe przepisy dotkną najbardziej? Wymóg rozliczania transakcji za pośrednictwem CCP będzie dotyczył instytucji finansowych, jak również instytucji niefinansowych, przy czym tych ostatnich powyżej tzw. progu istotności, który w zależności od typu transakcji wynosi od 1 do 3 mld Euro. Regulatorom chodziło o to, by przesadnie nie ingerować w rynek instrumentów pochodnych i nie zakłócać funkcjonowania przedsiębiorstw, nakładając na nie zbyt pracochłonne i kosztowne wymogi w porównaniu do skali prowadzonej działalności.
„Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie transakcje zawierane na rynku będą zgłaszane do Repozytorium Transakcji i to nawet wtedy, gdy nie uczestniczy w nich CCP. Oznacza to, że EMIR dotknie każdego uczestnika rynku transakcji pochodnych. To pozwoli nadzorcy monitorować rynek i przeciwdziałać niebezpiecznym sytuacjom” – wyjaśnia Ewa Winiarska, ekspert z Działu Zarządzania Ryzykiem Deloitte. Od połowy przyszłego roku dane o zawartych transakcjach mają być gromadzone przez Repozytoria Transakcji. Do tego czasu wszyscy obracający instrumentami pochodnymi (banki i inne instytucje finansowe oraz przedsiębiorcy) muszą się przygotowywać i podjąć działania, aby spełniać te wymogi. Dla banków oznacza to konieczność wyboru modelu rozliczania (samodzielnie, jako członek CCP lub za pośrednictwem brokera), zmiany umów z klientami w obszarze zabezpieczeń, modyfikację procedur wewnętrznych i oprogramowania IT (złożone formularze do wypełnienia). „Z naszych obserwacji wynika, że banki próbują już zmierzyć się z tym tematem, rozpoczynając analizę luk w swoich procedurach i sprawdzają co powinny zmienić, choć część instytucji zapewne skorzysta z pomocy zewnętrznych doradców” – mówi mecenas Zbigniew Korba,Partner kierujący praktyką bankowości i finansów w kancelarii Deloitte Legal.
Raportowanie będzie żmudną i pochłaniającą czas czynnością. W stosownych formularzach będą musiały się znaleźć, m.in.: dane stron transakcji, wycena na zasadach rynkowych (musi być aktualizowana i raportowana codziennie), wykorzystane zabezpieczenia i potwierdzenia. Strony są zobowiązane przechowywać pochodzące z umów dane co najmniej pięć lat po ich wygaśnięciu. Choć trudno w tej chwili oszacować koszty przystosowania każdej z instytucji do nowych przepisów, to można przypuszczać, że będą one znaczne. Oprócz wydatków wewnętrznych w budżetach muszą się pojawić także fundusze na opłaty dla kontrahentów centralnych.
Nowe regulacje są rewolucyjne w stosunku do obowiązujących zasad, ale czy będą skuteczne? Czy gdyby EMIR regulował rynek instrumentów pochodnych już w 2009 to nie doszłoby do kryzysu opcyjnego? „Na pewno byłoby łatwiej zapobiec kryzysowi, którego przyczyny leżą m.in. w zawiłości ówczesnych transakcji pochodnych. Nadzorca miałby możliwość wcześniejszego wykrycia zagrożeń i zminimalizowania strat” –mówi Ewa Winiarska. – „Na razie trudno wyrokować czy ten mechanizm spełni wszystkie zakładane cele. Otwartym pozostaje pytanie na ile rynek będzie w stanie stworzyć instrumenty wymykające się nowym regulacjom” – podsumowuje Ewa Winiarska.
Źródło: Deloitte
