WYDARZENIE DNIA
W czerwcu inflacja konsumencka wzrosła na Łotwie o 0,9 proc. w skali miesiąca. W porównaniu do czerwca ubiegłego roku ceny wzrosły o 8,8 proc.
Dziś co prawda nie do pomyślenia jest sytuacja, w której ceny miałyby rosnąć równie szybko w Polsce, nie mniej między gospodarkami da się znaleźć kilka analogii, przede wszystkim dotyczących rynku pracy. Ponieważ kraj jest znacznie mniejszy niż Polska, emigracja zarobkowa wywarła znacznie większy wpływ na gospodarkę niż u nas – koszty pracy rosną tam o 30 proc. rocznie, co wcale nie łagodzi napięć na rynku pracy. Znamy to z Polski lecz w innej skali. Kurs łata jest sztywno powiązany z euro, co ogranicza możliwość działań ze strony banku centralnego, ale nasza RPP do niedawna również nie spieszyła się z podnoszeniem stóp. Sytuacja krajów nadbałtyckich – z rosnącą inflacją i utratą konkurencyjności gospodarek – może być przestrogą dla naszych decydentów.
SYTUACJA NA GPW
Dzisiejsza sesja jeszcze zaostrzyła widoczne od jakiegoś czasu podziały na GPW. Mieliśmy więc rosnące akcje spółek surowcowych (KGHM, paliwowe i PGNiG) i spadającą „resztę” z bankami na czele (WIG Banki spadł o 1,8 proc.). Dziś ta reszta okazała się na tyle silna, że WIG20 nie zdołał już wspiąć się w górę. Na całym rynku akcji mieliśmy 110. spółek drożejących i 162 taniejących, przy czym przewaga obrotów nadal widoczna była przy drożejących spółkach (za sprawą grupy surowcowej). Tych kilka ciężkich (wpływających na indeksy) spółek pozwala mówić o relatywnie dobrych nastrojach na GPW, o płytkiej zniżce indeksów, ale odczucia większości inwestorów, którzy nie posiadają tych wybranych akcji, są takie – „dziś mój portfel znów stracił na wartości”. Szczęśliwie dzisiejszej zniżce towarzyszył spadek wartości obrotów, więc może być nieistotnym tylko zatrzymaniem marszu indeksów na północ.
GIEŁDY W EUROPIE
Po pozytywnym impulsie z rynków azjatyckich (w postaci silnych wzrostów) indeksy europejskie po otwarciu wspięły się na blisko procentowe plusy, po czym w dalszej części dnia poruszały się w trendzie bocznym przy lekkiej przewadze niedźwiedzi. O godz. 16.30 niemiecki DAX był wyżej o 0,6 proc., francuski CAC40 i brytyjski FTSE zyskiwały 0,3 proc. Lekkie wzrosty są głównie zasługą branży gastronomicznej, gdzie pojawiły się spekulacje o przejęciach, oraz spółek telekomunikacyjnych, po podniesieniu prognozy zysku na ten rok przez Telekom Austria. Zyskiwały również spółki surowcowe na rosnących cenach towarów. Spokojny przebieg sesji był wynikiem braku ważniejszych publikacji danych makro oraz neutralnego otwarcia za Oceanem, gdzie po południu S&P i Dow Jones były 0,3 proc. wyżej.
WALUTY
Poniedziałek był raczej nudnawym dniem na rodzimym rynku. Kursy walut trzymają się niskich poziomów – dodajmy blisko swoich wieloletnich minimów – a inwestorzy czekają na jakiś impuls, który pozwoliłby im podjąć jednoznaczną decyzję: nadal kupować złotego, czy też powoli nastawiać się na jego spadek (skoro jest już tak drogi). Dolar kosztował dziś 2,75 PLN, euro 3,75 PLN, a frank 2,26 PLN.
Impuls do zmiany trendu u nas może nadejść tylko z zagranicy, a tam sytuacja jest w pewnym sensie podobna. Dolar dotarł już przed tygodniem w okolice swojego historycznego dołka wobec euro i tam umocnienie europejskiej waluty się zatrzymało – euro warte jest nieco ponad 1,36 USD. Jen nadal tanieje wobec euro i dolara i to jest chyba jedyna wyraźna tendencja na rynku w tych dniach. W czwartek decyzję stopach podejmie bank centralny Japonii i wtedy sytuacja może się zmienić (z naciskiem na może).
SUROWCE
Po silnym wzroście w ubiegłym tygodniu, cena ropy spadła dzisiaj o 0,4 proc. i stabilizuje się na poziomie 75,25 USD za baryłkę brenta. Można to przypisać wzrostowi wykorzystania mocy produkcyjnych amerykańskich rafinerii, co zdejmuje trochę presji z rynku, jednak sentyment nadal jest wzrostowy. W piątek ropa kosztowała już 75,8 USD i do ustanowienia historycznego maksimum brakowało niecałych 3 dolarów.
Trend wzrostowy z ubiegłego tygodnia nie został przerwany na miedzi, która zyskała 1,7 proc. i po południu kosztowała na londyńskiej giełdzie 7,980 USD za tonę. Silny wzrost tego surowca jest reakcją na zapowiedź rozpoczęcia strajku w trzeciej największej kopalni w Chile, z której pochodzi 2,6 proc. rocznego wydobycia miedzi. Strajki w krajach Ameryki Południowej szkodzą jej podaży, co przekłada się na spadek zapasów na światowych giełdach.
Silne wzrosty mieliśmy również na rynku metali szlachetnych. Cena uncji złota wzrosła o 1 proc. do 662 USD, w wyniku zabezpieczania się inwestorów przed inflacją, która według rynku, pozostanie zmartwieniem banków centralnych w najbliższych miesiącach, co przełoży się na dalsze podwyżki stóp procentowych.
