Oprocentowanie kart kredytowych w większości banków oscyluje w granicach 20 proc. Prawie o połowę tańsze są zwykle kredyty gotówkowe. Polacy co prawda chętnie sięgają po karty, ale obchodzą się z nimi bardzo ostrożnie. Liczba wydanych kart kredytowych rośnie w tempie 15 – 20 proc. rocznie, a wartość wykonywanych nimi transakcji – zaledwie o 5 – 7 proc. Banki lekką ręką rozdają karty, ale nawet obniżenie progu dochodów, to jeszcze ciągle za mało. Dla Polaków nadal najważniejsza jest wysokość odsetek od pożyczki.
Dlatego banki zabrały się za obniżanie oprocentowania. Najniżej oprocentowane karty kredytowe klienci mogą otrzymać w Invest-Banku, Nordea Banku i mBanku. W Nordea wynoszą one nawet 12,5 proc. Ale to nie znaczy, że cena nie może jeszcze spaść. W BZ WBK standardowy kredyt w karcie kosztuje 22 proc, ale są od tego wyjątki. – Jeśli klient zrobi większy zakup i wie, że nie spłaci go w okresie bezodsetkowym, zawsze może zamówić telefonicznie usługę polegającą na rozłożeniu wykorzystanej kwoty na raty – tłumaczy Honorata Byczyńska z BZ WBK. Bank wydłuża wtedy termin spłaty kredytu do 18 miesięcy i obniża oprocentowanie do 14,9 proc.
Według Dziennika, jest to jeden z sygnałów świadczących o tym, że oprocentowanie kart będzie spadało, a karta z czasem zastąpi kredyt konsumpcyjny. Tak się dzieje na całym świecie. W ten sposób funkcjonuje na przykład rynek w USA. – Tam oprocentowanie w karcie wynosi ok. 10 proc. – mówi Paweł Majtkowski z firmy doradczej Expander.