W ciągu ostatnich kilkunastu lat Polska przeszła od złotego, który był praktycznie nic nie wart do złotego, który jest mocny i w pełni wymienialny na rozmaite dobra. To jest ogromna społeczna zdobycz. Nie byłaby ona możliwa bez poszanowania niezależności Narodowego Banku Polskiego. Ale raz osiągnięty zdrowy pieniądz musi być dalej broniony. Współczesny pieniądz jest mocny tak długo, jak długo bank centralny jest zdolny do jego obrony. Podejmując decyzję odnośnie wezwania przez sejmową Komisję Śledczą do zbadania rozstrzygnięć dotyczących przekształceń kapitałowych i własnościowych w sektorze bankowym oraz działań organów nadzoru bankowego w okresie od 4 czerwca 1989 r. do 19 marca 2006 r. musiałem więc przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, jak moja decyzja wpłynie na przyszłą zdolność do obrony przez Narodowy Bank Polski tej wielkiej zdobyczy, jaką jest wartość naszego pieniądza? Nie chodzi tu o sprawy błahe ani abstrakcyjne. Chodzi o zaufanie, że pieniądze nie będą tracić na wartości. Chodzi o warunki działania naszych przedsiębiorców.
Powołanie wspomnianej sejmowej Komisji Śledczej zmierza – jeśli sprawa będzie miała dalszy ciąg – do wytworzenia groźnego ustrojowego precedensu. A mianowicie, każdy przyszły prezes NBP musiałby się liczyć z tym, że – jeśli będzie się opierać politycznym naciskom na rozluźnianie polityki pieniężnej – to może zostać wezwany i poddany przesłuchaniom przed Komisją Śledczą, powołaną z dowolnego powodu. Oznaczałoby to stworzenie mechanizmu stałego nacisku, który w praktyce osłabiłby niezależność, a tym samym zdolność do obrony przez Narodowy Bank Polski wartości naszego pieniądza. Tworzyłoby to zagrożenie, że Narodowy Bank Polski będzie niezależny tylko na papierze. Od chwili powołania Komisji Śledczej sygnalizowałem ten fundamentalny problem. Stawiając się – jako urzędujący Prezes NBP – przed Komisją Śledczą dotyczącą m.in. całości działań Narodowego Banku Polskiego w zakresie nadzoru bankowego – wziąłbym udział w tworzeniu takiego precedensu. Jestem głęboko przekonany, że czyniąc tak, osłabiłbym możliwość wykonywania przez Narodowy Bank Polski zadania o którym mówi art.227 ust.1 Konstytucji.
Dlatego podjąłem decyzję, że nie wezmę udziału w tworzeniu groźnego, konstytucyjnego precedensu i nie stawię się przed Komisją Śledczą.
*
Uchwała Sejmu z dnia 24 marca br. o powołaniu Komisji Śledczej została podjęta wbrew opiniom konstytucjonalistów i została zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Uznaję Trybunał Konstytucyjny za ostatnią instancję, która rozstrzyga w państwie prawa o zgodności aktów prawnych z naszą Konstytucją. Dlatego, podtrzymując – niezależnie od orzeczenia Trybunału – swoją opinię o skutkach wezwania i stawienia się przez Prezesa NBP przed Komisją Śledczą dotyczącą Narodowego Banku Polskiego – dla możliwości obrony stabilności pieniądza oświadczam, że jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna Uchwałę Sejmu za zgodną z Konstytucją RP, to – w uzgodnionym terminie – stawię się przed Komisją.
*
Nigdy nie unikałem odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. W czerwcu ubiegłego roku, stanąłem na wezwanie przed Komisją Śledczą ds. PZU, mimo że miałem i mam bardzo krytyczny stosunek do rzetelności postępowania niektórych członków tamtej Komisji. Stawiłem się wówczas, bo ze względu na jej tematykę moje stawiennictwo nie zagrażało niezależności NBP. Zawsze zarówno ja sam, jak i pracownicy NBP odpowiadaliśmy na pytania zwykłych, merytorycznych komisji sejmowych,. Zawsze współpracowaliśmy z Parlamentem.
*
Od samego początku działania Komisji stałem się obiektem pomówień i fałszywych oskarżeń ze strony niektórych jej członków. Mogę oczekiwać, że i moja dzisiejsza decyzja będzie wykorzystana przez niektórych do uprawiania brudnej propagandy, która będzie próbować przypisać mi rozmaite niskie motywy. Mam świadomość tego ryzyka. Uważam jednak, że dowodem słabości byłoby ulec obawom przed takim ryzykiem i wziąć udział w tworzeniu precedensu, osłabiającego niezależność Narodowego Banku Polskiego – i w konsekwencji – możliwość obrony wartości naszego pieniądza.
*
W ciągu ostatnich miesięcy, otrzymałem liczne dowody wielkiej życzliwości i wsparcia. Bardzo za to dziękuję. Radzono mi też, jak mam postąpić w sprawie wezwania przez Komisję. Większość osób udzielających owe rady uważała, że należy pójść – ale nie dlatego, że samo powołanie Komisji oraz zachowanie jej niektórych członków uznawali za usprawiedliwione, lecz dlatego, że obawiali się negatywnych komentarzy i reakcji politycznych jeśli nie pójdę. Pójście na posiedzenie Komisji miałoby być dla mnie bardziej korzystne medialnie.
Nie lekceważę tych ostrzeżeń. Być może bardziej narażam swój publiczny wizerunek podejmując dzisiejszą decyzję. Uważam jednak, że nie można rezygnować z zasad, nawet jeśli ich obrona naraża na szwank jakieś dobro osobiste.
*
Wiem, że moja decyzja rodzi pytania. Jestem gotów na nie odpowiedzieć zarówno dzisiaj jak i na kolejnych spotkaniach. Państwo, dziennikarze – jesteście przedstawicielami opinii publicznej. Mam nadzieję, że dzięki Wam będę mógł odpowiedzieć Polakom na pojawiające się kwestie.
Leszek Balcerowicz