Po porannym lekkim osłabieniu złotego, które było reakcją na utrzymujące fatalne nastroje na europejskich giełdach, wrócił on do poziomów z wczorajszego zamknięcia. O godzinie 11:28 za dolara trzeba było zapłacić 2,9160 zł, euro kosztowało 4,1824 zł, a szwajcarski frank 3,6845 zł. Jeżeli tylko rynki akcji nie ulegną panice, polska waluta może pozostać stabilna do końca dnia.
W piątek brakuje potencjalnych impulsów, mogących mieć bezpośredni lub pośredni wpływ na notowania złotego. Takim impulsem nie będą publikowane przez Narodowy Bank Polski lipcowe dane o inflacji bazowej (prognoza: 2,4% R/R). Wcześniej natomiast inwestorzy zignorowali wypowiedź Elżbiety Chojnej-Duch z Rady Polityki Pieniężnej, że spowolnienie produkcji przemysłowej w Polsce jest tylko chwilowe i produkcja przyspieszy w kolejnych miesiącach. Nie zareagowali też na słowa ministra finansów Jacka Rostowskiego, że czwartkowe dane o niższej od prognoz produkcji nie wskazują na spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce. Dlatego też nastroje na rynkach globalnych pozostają dziś jedynym wyznacznikiem zachowania złotego. Wydaje się, że jeżeli tylko nie inwestorzy giełdowi powstrzymają się od panicznej wyprzedaży akcji, to złoty ma szanse pozostać stabilny do końca dnia.
Krótkoterminowa sytuacja na wykresach USD/PLN i EUR/PLN pozostaje relatywnie dobra. Dopiero trwałe pokonanie sierpniowych maksimów, czyli wybicie dolara powyżej 2,9950 zł i euro powyżej 4,23 zł, będzie sygnałem do dalszych mocnych wzrostów.
Źródło: X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.