Przed piątkową sesją na parkiecie optymiści mają prawo mieć niezłego kaca. Ich rajd, którego celem było trwałe przebicie 1900 pkt. na wykresie WIG20, zakończył się spektakularną klęską.
Podczas czwartkowych notowań przyczółek został co prawda na moment zdobyty, ale zaraz potem nastąpiła imponująca riposta sprzedających, która błyskawicznie zepchnęła WIG20 aż 60 pkt. w dół. To przypominało knockdown boksera na ringu. Całe szczęście, że wszystko działo się tuż przed końcem notowań, dzięki czemu sędzia nie zdążył wyliczyć do 10 i zakończyć walki.
Dziś kolejna runda i chyba nie będzie łatwo podjąć kolejnej próby ataku na szczyt. Uraz z nieudanej próby w czwartek może inwestorom zostać na dłużej. A jeśli tak, to możemy mieć na parkiecie początek jakiejś dłuższej korekty. Zwłaszcza, że i sesja w USA zakończyła się spadkami, Dow Jones stracił 1,2 proc., a Nasdaq dwa razy więcej.
Inwestorów nie zmobilizowała do zakupów nawet informacja o mniejszym niż oczekiwano wzroście bezrobocia, wzroście wydajności pracy, czy też mniejszym niż w poprzednim kwartale wzroście jednostkowego kosztu pracy. W Ameryce sytuacja indeksów jest podobna, jak u nas: mocno urosły w ostatnich tygodniach i dotarły do ważnych barier, których przełamanie z marszu będzie trudne.
Wczorajsze dane o testach wrażliwości przeprowadzanych przez Rezerwę Federalną dla 19 największych banków, pomimo bardzo dużych spekulacji i oczekiwań, uzasadniły tylko wcześniejszą wypowiedź sekretarza stanu Timothy Gertnera, że większość banków ma wystarczające kapitały, aby przetrwać kryzys (czytaj, aby pokryć ewentualne straty).
Ale chyba nie ma co histeryzować. Piątkowa sesja pokaże w jakim stopniu czwartkowy knockdown odebrał inwestorom chęć do zakupów akcji. Niewykluczone, że szok będzie krótki. Zwłaszcza, że wśród analityków rysuje się duża jednomyślność, że mamy początek dłuższej korekty. Takiej, która może znieść WIG20 przynajmniej w okolice 1600 pkt. Taka zgodność opinii często kończy się nieprzewidywalnym rozstrzygnięciem. Warto o tym pamiętać, nim popłyniemy z nurtem narzekania, że teraz to już musi być gorzej.
Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI
Źródło: Superfund TFI