Jak podaje gazeta, „w Warszawie i Krakowie ceny mieszkań są już tak wysokie, że na zakup mogą pozwolić sobie tylko osoby zarabiające ponadprzeciętnie. Nic w tym dziwnego – średnia cena metra kwadratowego w nowo wybudowanym lokalu przekracza tu 8 tys zł. Wysokość przeciętnych kredytów zbliża się tu do 400 tys. zł, a miesięczne raty przekraczają 2 tys. zł […]. W miastach, gdzie ceny są nieco niższe, na mieszkania ciągle stać Polaków zarabiających średnią krajową (czyli około 2,6 tys. zł miesięcznie). Tak jest m.in. we Wrocławiu, w Gdyni i Katowicach. Ale i tam kredyty hipoteczne są gigantycznie wysokie: średnio grubo przekraczają 200 tys. zł.”
„Niewielu stać na taką pożyczkę, dlatego banki coraz bardziej wydłużają maksymalny okres kredytowania. Są już nawet takie, które godzą się na 50 lat spłaty. Balansowanie na granicy zdolności kredytowej to jednak spacer po linie. W razie podwyżki stóp procentowych ze spłatą zadłużenia będą bowiem problemy.” – pisze „Dziennik”.
O tym, jakie przełożenie mają stopy procentowe na sytuację kredytobiorców, najlepiej świadczy przykład Stanów Zjednoczonych. Bank centralny USA rozpoczął w 2005 r. serię podwyżek stóp procentowych […]. Zgodnie z danymi amerykańskiego Stowarzyszenia Banków Hipotecznych pod koniec ubiegłego roku prawie co ósmy dom kupiony w USA na kredyt banki starały się przejąć w odpowiedzi na nieterminową spłatę rat. Polsce może grozić podobny scenariusz […]” – ostrzega „Dziennik”.
W ciągu ostatniego roku ceny mieszkań w głównych miastach Polski wzrosły nawet o 100 proc. Rekordy biją ceny mieszkań w największych miastach Polski. Zaciągnięte przez Polaków kredyty starczają na kupno lokalu o mniejszym metrażu niż jeszcze pół roku wcześniej. Jak podała kilka dni temu „Gazeta Prawna”, iIlość metrów kwadratowych możliwych do nabycia w czwartym kwartale 2006, przy wykorzystaniu kredytu hipotecznego, wyniosła średnio 46 mkw. Jest to o 20 proc. mniej niż rok wcześniej.
Więcej informacji w „Dzienniku”.