Polisy zabezpieczające sytuacje, w których menedżer podejmuje błędną decyzję i skutkiem np. zainwestowania środków pieniężnych firmy w zbyt ryzykowne instrumenty finansowe, powoduje wznaczące straty w budżecie firmy, nadal nie cieszą się zbyt dużą popularnością na rodzimym rynku, podaje dzisiejsza „Rzeczpospolita”. O polisach D&O (directors and officers liability) w Polsce wciąż mówi się niewiele.
„Inwestycja w polisę D&O może się firmie i jej właścicielom opłacić. Ale opłaca się też samym menedżerom (zgodnie z prawem członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek kapitałowych odpowiadają całym swym majątkiem za decyzje, które doprowadziły do strat zarządzane przez nich firmy)”, czytamy w „Rzeczpospolitej”.
„Bardzo istotne są oferowane w ramach ubezpieczenia D&O koszty pomocy prawnej w związku z obroną przed niezasadnym roszczeniem czy też koszty działań mających na celu odzyskanie dobrego imienia menedżera, któremu bezzasadnie zarzucono naruszenie obowiązków”, mówi na łamach dziennika Paweł Bogucki, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Odpowiedzialności Cywilnej w HDI-Gerling Polska TU.
Niespełna dwa miesiące temu na temat polis D&O dla menedżerów wypowiadał się Leszek Niedałtowski, Prezes Polskiej Izby Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych. Mówi wówczas, że tylko około 30 proc. spółek notowanych na warszawskim parkiecie zadbało o takie ubezpieczenie. Jako główną przyczynę takiego stanu wskazywał wówczas nie tyle ceny polis, co przede wszystkim niską świadomość na temat przydatności tego typu produktów.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”, w artykule zatytułowanym Anity Błaszczak „Menedżer pod parasolem polisy”.