W niektórych dużych bankach kontrolowanych przez zagranicznych inwestorów prezesi zarobili w ubiegłym roku znacznie mniej niż ich zastępcy mianowani przez zagranicznego akcjonariusza. Sprawdzenie tego jest łatwiejsze niż kiedyś, bo spółki notowane na warszawskiej giełdzie od tego roku muszą dokładnie informować, ile zarabiają poszczególni członkowie zarządów – informuje „Gazeta Wyborcza”
W Banku Handlowym, w którym kontrolę sprawuje amerykańska Citigroup, prezes Sławomir Sikora zarobił w ubiegłym roku prawie 2,3 mln zł. Kwota ta uwzględnia wynagrodzenie zasadnicze i ewentualne nagrody. To znacznie mniej niż dwaj inni członkowie zarządu związani z grupą Citibanku. Sunil Sreenivasan, który niedawno zrezygnował z posady, zarobił aż 3,9 mln zł. Poza tym otrzymał 1,6 mln zł za „inne świadczenia” i 400 tys. zl w akcjach. Na konto drugiego amerykańskiego menedżera Philipa Kinga, obecnie wiceprezesa banku, wpłynęło w 2004 r. łącznie aż 2,9 mln zł.
W Banku Pekao kontrolowanym przez włoskie UniCredito prezes banku, były premier Jan Krzysztof Bielecki, zarobił łącznie 1,4 mln zł, mniej niż wiceprezes Luigi Lovaglio. Pensja wiceprezesa (80 tys. zł miesięcznie) jest niższa od uposażenia prezesa (100 tys. zł), ale część pieniędzy włoski menedżer otrzymał od UniCredito, a polski bank zrefundował ten wydatek – czytamy w „Gazecie Wyborczej”
W BZ WBK prezes Jacek Kseń zarobił ok. 1,1 mln zł – ponad dwa razy mniej niż „pierwszy wiceprezes” zarządu banku Cornelius O’Sullivan, przedstawiciel irlandzkiego inwestora strategicznego Allied Irish Banks.
Sami prezesi nie chcą rozmawiać na temat swoich pensji.
Polityka wynagradzania zarządu jest wewnętrzną sprawą firmy i nie będziemy jej komentować – powiedziała „Gazecie” Iwona Jaworska, rzecznik Banku Handlowego.
Natomiast bardziej rozmowni są analitycy.
Niektórzy prezesi raczej reprezentują banki, niż nimi faktycznie kierują. Mają z reguły mniejszy wpływ na zarządzanie i wizje przyszłości, stąd niższe ich zarobki – powiedział Adam Ruciński, doradca inwestycyjny TFI PZU.
Zagraniczni członkowie zarządów bywają lepiej wynagradzani, ale też zwykle mają więcej obowiązków niż polscy zwierzchnicy. Zagraniczni menedżerowie rządzą „z tylnego siedzenia” także ze względu na wymogi formalne. Komisja Nadzoru Bankowego może nie zezwolić na objęcie funkcji prezesa przez kogoś, kto nie zna języka polskiego choćby na tyle dobrze, by rozumiał treść podsuwanych mu do podpisu dokumentów – podaje „Gazeta Wyborcza”