Członkowie Rady Naukowej NBP uznali decyzję RPP o ostatniej podwyżce stóp procentowych za bezzasadną. Uzasadniają to danymi NBP, według których koszty pracy nie rosły, więc reakcja RPP była przedwczesna. Przyczyny presji inflacyjnej mają tkwić gdzie indziej, a zagrożenia ze strony rynków światowych w tej chwili nie ma. Można powiedzieć, ze to dyskusja akademicka, ale jest pewien szkopuł.
Wydaje się, że prezes Skrzypek umiejętnie zaczyna rozwadniać opinie i zdanie, niezależnej nomen omen, Rady Polityki Pieniężnej. Rada Naukowa jako ciało doradcze Prezesa gromadzi oczywiście autorytety, ale można odnieść wrażenie, że nie są one do końca w słusznej sprawie wykorzystane. Naturalne przeciwstawnie jest tutaj praktycznie pewnikiem. Sławomir Skrzypek doskonale wyczuł tutaj pewne ambicje i oczekiwania środowiska naukowego. Z drugiej strony można zastanawiać się, czy nie jest to po prostu próba oddziaływania na niezawisłość pozostałych członków RPP przez Prezesa NBP. A to już może być groźne.
Wyrażana wczoraj przez członków Rady Naukowej krytyka podwyżek stóp procentowych jest może i dobra z punktu widzenia ogólnej dyskusji, ale dla zdezorientowanych rynków finansowych to raczej oznaka niespójności polityki pieniężnej. Dodatkowym aspektem jest w takiej sytuacji umocnienie pozycji Prezesa NBP. Traktowanie jednak banku centralnego w kategoriach władzy do zawłaszczania, w tym także części kompetencji ustawowych podmiotów (RPP) nie może mieć pozytywnego wpływu na instytucje rynku finansowego.
Jeśli popatrzymy z drugiej strony na próby integracji nadzoru finansowego, ale w… banku centralnym, marginalizacja KNF z niepokornym (czytaj niezależnym) prezesem Kluzą, można sądzić, że intencje są jasne – „pełna kontrola systemu finansowego, bo ten sam sobie przecież nie poradzi, a klucz do władzy, przepraszam wiedzy posiadają tylko nasi”. W dłuższej perspektywie, w tak niespokojnych czasach na rynkach, takie ręczne sterowanie może mieć zbyt krótkie nogi. Ale to już odczują ci którzy przecież głosu nie mają.
