Wyhamowanie spadku produkcji przemysłowej w sierpniu na poziomie -0,2 proc. r/r (znacznie poniżej oczekiwań) wskazuje, że być może jesteśmy już na dnie. Co prawda m/m odnotowano spadek 4,7 proc., ale wynik roczny jest bardziej wyrazisty. Parafrazując znanego satyryka, chodzi nam jednak o to, żeby to dno nam się w przemyśle nie oberwało.
Mimo że sierpniowa dynamika produkcji przemysłowej nieprzyjemnie zaskoczyła ekonomistów liczących na wzrost o 0,8% r/r, to jest to zarazem najlepszy wynik od października ubiegłego roku. Nieznacznego spadku kazał się spodziewać opublikowany na początku miesiąca indeks PMI, który osiągnął wartość 48,2 pkt. To już wynik niezbyt odległy od poziomu 50 punktów rozdzielającego wzrost od regresu w sektorze wytwórczym.
Jednakże umiarkowany optymizm nieco traci na sile po odsezonowaniu tych danych. Bowiem po wyeliminowaniu czynników o charakterze sezonowym dynamika produkcji wyniosła 0,5% m/m i –3,1% r/r.
W sierpniu najsłabiej wypadła produkcja „pozostałego sprzętu transportowego”, która zmniejszyła się o 29,1% r/r, co jest zapewne wynikiem zakończenia produkcji w stoczniach w Gdyni i Szczecinie. Dwucyfrową dynamikę spadków odnotowało też hutnictwo, przemysł maszynowy oraz górnictwo węgla kamiennego i brunatnego. Ale w 14 z 33 działach produkcja była wyższa niż przed rokiem. Najlepsza koniunktura panowała w segmencie zaawansowanych technologii – wartość sprzedanych komputerów i sprzętu elektronicznego była o blisko 30% wyższa niż w sierpniu 2008 roku.
Mimo że sierpniowe dane rozczarowały ekonomistów, to kolejne miesiące mogą przynieść dalszą poprawę dynamiki produkcji. Możliwe, że już dane za wrzesień pokażą dodatni odczyt produkcji, kończący trwającą od dziesięciu miesięcy recesję w przemyśle. Wszystko będzie jednak zależeć od koniunktury w Europie Zachodniej, dokąd trafia przeważająca większość polskiego eksportu.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
Komentarz Głównego Ekonomisty Bankier.pl:
Wyhamowanie spadku produkcji przemysłowej na poziomie 0,2 proc. r/r wskazuje, że być może jesteśmy już na dnie. Parafrazując znanego satyryka, chodzi nam jednak o to, żeby to dno nam się w przemyśle nie oberwało. Po serii odczytów spadków 4-5 proc., jest to raczej optymistyczne, ale dylemat czy nie jest to jednak preludium do drugiej fazy kryzysu pozostaje bez rozwiązania. Zamknięcie cyklu dopasowania produkcji do słabnącego popytu, szczególnie zagranicznego staje się faktem. Przy jednoczesnym spadku zatrudnienia i mniejszej dynamice wynagrodzeń (realnie mamy spadek) potwierdza się teza o spowolnieniu gospodarczym w Polsce, ale ostrożnie można założyć, że gorzej być już nie może, a nie było jeszcze tak źle. Polskie firmy dopasowały się do gorszych warunków. Nie pozostaje to bez wpływu na rynek pracy. W analogicznych okresach lat ubiegłych gospodarkę w szerszym zakresie ratowały prace sezonowe. W tym roku tak jednak się nie stało, a przyczyną oczywiście jest mniejszy optymizm przedsiębiorców i gorsze perspektywy gospodarcze Polski. Podane przez GUS dane potwierdzają, że o ile głęboka recesja być może nam nie grozi, ale okres pewnej stagnacji w gospodarce może się przedłużać. Relatywnie wysoka inflacja świadczy o pewnym potencjale, ale z drugiej strony wyklucza pieniężne instrumenty pobudzania gospodarki. Dopóki na zewnątrz nie pojawią wyraźne impulsy ożywienia, na razie musimy liczyć się z utrzymaniem dwucyfrowego bezrobocia i niestety jego wzrostem. Bez lokomotywy w postaci eksportu polska gospodarka wydaje się jeszcze za słaba, aby samodzielnie powrócić na ścieżkę wzrostu powyżej 5 proc. A to jest warunkiem kompensującym skutki przyszłorocznej zapaści finansów publicznych. To ostatnie zagrożenie rzuci cień już na przyszłoroczne wyniki polskiej gospodarki i skierować Polskę na głębsze wody prawdziwego kryzysu.
Bogusław Półtorak,
Główny Ekonomista Bankier.pl SA
Źródło: Bankier.pl