Na początku tygodnia za euro płacono ok. 4,08 zł, a za dolara 3,3940, później z polską walutą było już tylko gorzej. Tygodniowe maksima wypadły na odpowiednio 4,17 za euro (najwyższy kurs od początku czerwca br) i 3,4450 zł za dolara. We wtorek i w środę do wyprzedaży (czasem nawet gwałtownej) przyczyniły się słabe dane o deficycie obrotów bieżących. Narodowy Bank Polski podał, że deficyt na rachunku bieżącym wyniósł w czerwcu 724 mln euro, podczas gdy średnia prognoza mówiła o nadwyżce w wysokości 100 mln euro. Niepokojąco wyglądały również dane o deficycie handlowym, który wzrósł i wyniósł 386 mln zł wobec 107 mln euro nadwyżki w maju. Deficyt na rachunku obrotów bieżących oznacza dużą podaż waluty krajowej i popyt na waluty zagraniczne, co powoduje osłabienie waluty krajowej.
Sentyment dodatkowo popsuły słabe wyniki środowej aukcji obligacji 10-letnich o wartości 1,8 mld zł. Popyt wyniósł tylko 2,27 mld zł, a średnia rentowność 4,73 proc. okazała się wyraźnie wyższa niż na rynku wtórnym. Spowodowało to wyprzedaż papierów dłużnych, co osłabiło złotego.
W ostatnich dniach głos zabrało kilku przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Generalnie wszyscy (Mirosław Pietrewicz, Stanisław Owsiak, Marian Noga, Jan Czekaj, Stanisław Nieckarz) sugerowali możliwość kolejnych obniżek stóp procentowych, podkreślali znaczenie perspektyw PKB i inwestycji przy podejmowaniu decyzji przez władze monetarne, a nie tylko kształtowanie się inflacji. Jeśli te zapowiedzi przekształcą się w czyny to należy oczekiwać kolejnych obniżek stóp procentowych już w lipcu i to nawet o 50 pkt bazowych, zwłaszcza, że inflacja w czerwcu wyniosła tylko 1,4 proc. wobec 2,5 proc. w maju. Władzom monetarnym będzie trudniej decydować o kolejnych obniżkach w następnych miesiącach z racji zbliżających się wyborów.
W końcówce tygodnia złoty odrobił cześć strat i w piątek o godz. 12.00 euro kosztowało 4,1570 zł, a dolar 3,4350 zł.
Rekomendacje
Kolejne dni nie będą obfitowały w znaczące informacje ze sfery makroekonomicznej. Poza przetargami papierów skarbowych poznamy jedynie dane o inflacji netto i koniunkturze gospodarczej w przemyśle, budownictwie i handlu detalicznym. Kluczowe znaczenie dla dalszego kształtowania się kursu złotego będą miały oczekiwania co do decyzji RPP w końcu miesiąca i z tym związane zachowanie polskich obligacji oraz sytuacja na rynku międzynarodowym. Kurs EUR/PLN powinien poruszać się przedziale 4,08-4,20, USD/PLN 3.36-3,45.
RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Niska inflacja, niższy deficyt
Dane makroekonomiczne z ubiegłego tygodnia pozytywnie zaskoczyły inwestorów.
Od początku tygodnia inwestorzy sprzedawali dolary, zapewne trochę w obawie o dane o deficycie handlowym za maj w USA, który został opublikowany w środę, a także ze względu na olbrzymie zaangażowanie w amerykańską walutę. Chęć realizacji zysków przerodziła się w panikę – EUR/USD z 1,19 w ciągu jednego wzrósł na 1,2240 i tam został ustanowiony lokalny szczyt. Deficyt handlowy okazał się być lepszym od oczekiwań i wzmocnił dolara. W maju wyniósł 55,3 mld USD, mniejszy był także deficyt budżetowy Ameryki, spadł do 22,4 mld USD z 28 mld miesiąc wcześniej.
EUR/USD spadł jednak po osiągnięciu szczytu równie szybko jak zyskał. Wsparcie stanowił dopiero poziom 1,2050. Walutę amerykańską wzmacniały zapowiedzi szefa FED z San Francisco, że podwyżki stóp procentowych będą kontynuowane. Z tego samego powodu dolar tracił w kolejnym dniu – gdy okazało się, że inflacja za czerwiec wyniosła 0 proc. inwestorzy sprzedawali dolary, licząc na zmniejszenie siły podwyżek stóp procentowych. Argument o stopach procentowych przestał więc działać i inwestorzy skupili się na innych danych makro.
Miniony tydzień nie był dobry dla waluty japońskiej. USD/JPY ponownie znalazł się blisko szczytu na 112,50. Nadzieje na rewaluację chińskiego Juana nie pomagały JPY, zyskał on tylko podczas ogólnej słabości dolara na początku tygodnia.
Rekomendacje
EUR/USD powinien się ustabilizować i szanse, że ponownie znajdzie się poniżej poziomu 1,20 są na razie nikłe. Na wykresie dziennym powstały sygnały kupna i nie zostały jeszcze zanegowany przez spadki EUR/USD w drugiej połowie minionego tygodnia. Trendy powinny kontynuować jednak USD/JPY – po przebiciu 112,50 wzrost powinien się nasilić, natomiast pesymistycznie wygląda wykres funta. GBP odrobił część strat z ostatnich dni, jednak presja podaży jest olbrzymia i waluta ta powinna nadal tracić.
Marek Węgrzanowski
Adam Łaganowski
WGI Dom Maklerski
KOMENTARZ MAKROEKONOMICZNY
Programy wyborcze bez gospodarki
Zbliża się termin wyborów parlamentarnych planowanych na 25 września 2005 r. i do tego czasu należy liczyć na wzmożoną aktywność partii chcących przedstawić własne programy wyborcze. Dotychczas niewiele z tego wyszło, ponieważ wszyscy są zajęci naprawianiem historii państwa polskiego. Sęk w tym, że politycy w ten sposób stracili kontakt ze społeczeństwem i nie rozumieją, że ludzie są bardziej zainteresowani rozwiązaniami gospodarczymi, które mają wpływ na ich codzienne życie a nie wydarzeniami z historii.
Potwierdza to sondaż na temat oceny polskiego rynku pracy przeprowadzony ostatnio przez CBOS. Zdaniem 90 proc. Polaków sytuacja na polskim rynku pracy jest zła lub bardzo zła, a tylko 3 proc. respondentów ocenia ją pozytywnie. Prognozy Polaków na najbliższą przyszłość też nie napawają optymizmem. Aż 59 proc. uważa, że sytuacja się nie zmieni, 18 proc., że się pogorszy, a zaledwie 13 proc. przewiduje poprawę. Dodatkowo dane GUS o sytuacji gospodarczej w pierwszym kwartale bieżącego roku były niepocieszające. Szczególnie ważne były dla nas dwie informacje o bardzo niskim poziomie inwestycji (1,0 proc), a także o popycie krajowym (1,8 proc).
Tymczasem zamiast bić na alarm, wielu komentatorów uspokaja i twierdzi, że sytuacja jest dobra, ponieważ eksport jest wysoki. Ale czy te dane dotyczące wysokiego dynamizmu eksportu, przekładają się na wzrost gospodarczy, a zatem czy kreują nowe miejsca pracy? Odpowiedź na to pytanie jest niestety negatywna i dlatego należy dokonać zmian w polityce gospodarczej państwa. Najlepszą okazją, aby to zrobić są zbliżające się wybory parlamentarne.
Jeśli wierzyć sondażom, po wyborach powstanie rząd koalicyjny Platformy Obywatelskiej (PO) oraz Prawa i Sprawiedliwości (PiS). Niestety, te dwie partie nie ujawniły w pełni, jakie mają plany gospodarcze. O ile PO mówi o wprowadzeniu podatku liniowego, zakończeniu procesu prywatyzacji, czy utrzymaniu niezależności banku centralnego, o tyle PiS jest raczej nastawiony odwrotnie: prywatyzować owszem, ale tylko wybrane zakłady; zdecydowanie jest przeciwko podatkowi liniowemu, a co do banku centralnego, to najlepiej usunąć RPP i zwiększyć zakres obowiązków prezesa. Z kolei Samoobrona ma swój program gospodarczy od kilku lat, który zawiera bardzo radykalne elementy i zwiększa fiskalizm. Inne partie polityczne praktycznie nie mają żadnych konkretnych propozycji.
Najwyższy już czas aby partie polityczne przedstawiły w końcu swoje propozycje gospodarcze, jak zamierzają rozwiązać następujące problemy: bezrobocie; poprawę konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw; rolę państwa w gospodarce i zakończenie procesu prywatyzacji; poprawę efektywności systemu zdrowotnego; restrukturyzacji finansów państwa i sposób dopasowania polityki monetarnej i fiskalnej celem wywoływania aktywności gospodarczej. Ważnym problemem będzie też kwestia odpowiedniego wykorzystania członkostwa w UE. Dlatego te i podobne pytania powinny być podstawowymi tematami kampanii wyborczej.
Dr Richard Mbewe
WGI Dom Maklerski