Środowo-czwartkowe wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów nt. siły naszej waluty, jak na razie nie zdołały przekonać inwestorów do dalszych zakupów. Wczoraj Zyta Gilowska mówiła, że w 2007 r. należy spodziewać, się kontynuacji łagodnego trendu aprecjacyjnego złotego, a dziś Piotr Soroczyński podkreślił, że w średnioterminowej perspektywie, cena euro może spaść do 3,70.
Większych emocji wśród inwestorów nie wzbudziły także wczorajszo-dzisiejsze dość jastrzębie słowa dwóch członków RPP (Noga i Filar), którzy wskazywali na ryzyko przyśpieszenia inflacji.
Rynek międzynarodowy:
W wyniku wtorkowych wyborów do amerykańskiego kongresu Demokraci przejęli kontrolę nad Izbą Reprezentantów. Ostatnie informacje wskazują na to, że sztuka ta udała się im także w Senacie. W tym jednak przypadku 100 proc. pewności ich wygranej nadal nie ma, jako że w stanie Virginia przewaga Jima Webba nad Georgem Allenem wyniosła jedynie 0,3 proc., a to z kolei oznacza, że prawdopodobnie konieczne będzie powtórne przeliczenie głosów. Tak czy siak siła administracji George’a Bush’a wyraźnie spadła, a pierwszą ofiarą przegranych wyborów był sekretarz obrony, powszechnie uważany za twarz wojny w Iraku. Donald Rumsfeld ustąpił ze stanowiska, a prezydent USA zapowiedział powołanie na jego miejsce byłego szefa CIA Roberta Gatesa.
Rynek walutowy nie zareagował jednak większą zmianą na te wszystkie informacje. Wyraźnie widać, że zdania co do wpływu pierwszego od 12 lat przetasowania na amerykańskiej scenie politycznej na kondycję dolara są wyraźnie podzielone. Jak na razie opinię tych obawiających się możliwego pata na linii Biały Dom-Kongres i tych zakładających pozytywne z punktu widzenia wysokości amerykańskiego deficytu budżetowego wydarzenia po wygranej Demokratów, zdają się równoważyć. Od trzech dni kurs EUR/USD porusza się w wąskim zakresie 1,2743-1,2820 i dziś o godz. 12:20 (CET) był równy 1,2777.
Stabilizacja notowań amerykańskiej waluty względem euro to również wynik braku publikacji w pierwszej części tygodnia istotnych danych makro z USA. Sytuacja ta może się zmienić jednak już dziś, ponieważ po południu napłynie cała seria informacji z amerykańskiej gospodarki. Najważniejsze będą oczywiście te dotyczące, deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych za wrzesień. Średnia prognoz analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg i Reuters wskazuje na deficyt w wysokości 66,0 miliardów dolarów wobec 69,86 miliardowej, rekordowo wysokiej nadwyżki importu nad eksportem w sierpniu. Jeżeli by się to potwierdziło, to prawie 4-miliardowy spadek deficytu byłby najsilniejszy od 2 lat. Pytanie tylko czy nie będziemy świadkami negatywnego zaskoczenia? Wczoraj Chiny podały, że w październiku ich nadwyżka handlowa była najwyższa w historii. Wyraźnie więc widać, że jak na razie stopniowe uwalnianie kursu juana na niewiele się zdaje. Z kolei po koniec października stało się jasne, że we wrześniu o prawie 10 proc. w stosunku rok do roku wzrosła także nadwyżka Japonii.
Technicznie rzecz biorąc na rynku EUR/USD jak na razie nic nie wskazuje na wybicie z dotychczasowej konsolidacji. Kluczowym oporem jest poziom 1,2810-20, stanowiący wtorkowe-środowe maksimum. Jego udane przebicie w górę otworzyłoby drogę do 1,2832 tj. do szczytu z 22 września. Z drugiej strony główne wsparcia zlokalizowane są na 1,2743/1,2719/1,2687/1,2680, czyli na minimach z ostatnich kilku dni. Fundamenty mogą jednak sporo zamieszać.