Polskiej walucie pomogła polityka. Po tym jak w czwartek na wniosek PiS, Samoobrony, LPR i RLN Sejm przerwał swoje obrady do 17 października i do głosowania wniosku opozycji o samorozwiązanie się parlamentu nie doszło, ryzyko przedterminowych wyborów wyraźnie spadło. W obecnej chwili wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach nowa-stara większościowa koalicja zostanie zawiązana, a to czy Andrzej Lepper zostanie wicepremierem i ministrem rolnictwa, czy też jak sugerują niektórzy marszałkiem Sejmu pozostaje sprawą wtórną.
W piątek w centrum zainteresowania krajowych inwestorów znajdzie się jednak nie tylko, tak jak w ostatnich dniach polityka, ale także cała seria danych z polskiej gospodarki. Lada chwila, bo o godz. 12:00 (CET), Główny Urząd Statystyczny przedstawi te o wrześniowej inflacji. Średnia prognoz analityków pokazuje na to, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w ujęciu rocznym wzrósł o 1,7 proc., a miesiąc do miesiąca zwyżkował o 0,3 proc. W sierpniu było to odpowiednio: +1,6 proc. i +0,3 proc. Z kolei o godz. 14:00 napłyną te dotyczące bilansu płatniczego za sierpień (oczekuje się deficytu C/A na poziomie 489 milionów euro) oraz te o wrześniowej podaży pieniądza (M3).
Rynek międzynarodowy:
Od środy notowania amerykańskiej waluty nieco spadły. Kurs EUR/USD, który jeszcze 11 października wieczorem wynosił 1,2500-1,2505 i był najniższy od 19 lipca, dziś na początku europejskiej części handlu wzrósł do 1,2577. W piątek o godz. 11:45 (CET) cena wspólnej waluty względem dolara wynosiła 1,2555.
Dolarowi zaszkodziły po pierwsze opublikowane wczoraj przez amerykański Departament Handlu dane. Jak się okazało, deficyt w sierpniu wyniósł 69,86 miliarda dolarów i był rekordowo wysoki. Na rynku oczekiwano, że będzie równy 66,7 miliarda dolarów. Zielony stracił również na fali wypowiedzi szefa oddziału Fed w ST. Louis. William Poole powiedział, że w jego opinii istnieje większe ryzyko spowolnienia gospodarczego niż szybszego wzrostu inflacji. Przecena waluty USA byłaby zapewne większa, gdyby nie słowa innego przedstawiciela amerykańskiego banku centralnego. Michael Moskow z chicagowskiego Fed podkreślił, że podwyżki stóp procentowych w USA mogą być konieczne, aby ograniczyć presję inflacyjną.
Jeśli już o Fed i inflacji mowa, to nie sposób nie wspomnieć o przedstawionej wczoraj „Beżowej Księdze”. Raport ten, sporządzany przez bank centralny USA pokazał, że aktywność amerykańskiej gospodarki rosła. W opracowaniami tym stwierdzono też, że w większości regionów Stanów Zjednoczonych presja inflacyjna znajdowała się pod kontrolą.
Dziś inwestorzy skupią się na kolejnej serii danych zza oceanu. O godz. 14:30 (CET) zostaną przedstawione te o: cenach importu i eksportu oraz o sprzedaży detalicznej za wrzesień, półtorej godziny później te o zapasach w przemyśle za sierpień, a w okolicy 15:45-15:50 (CET) te o nastrojach amerykańskich konsumentów w pierwszej części października.