W ostatnich tygodniach, niektóre kraje, miedzy innymi Rosja, Indie i Chiny, manifestowały coraz większe niezadowolenie z uprzywilejowanej pozycji dolara amerykańskiego jako kluczowej w skali globalnej waluty rezerw (65% światowych rezerw walutowych na koniec marca według Międzynarodowego Funduszu Walutowego) i wyrażały obawy o spadek wartości inwestycji w tej walucie w związku z masowym drukiem nowego pieniądza w USA – informują analitycy Zespołu ds. Instrumentów o Stałym Oprocentowaniu Franklin Templeton.
Rezerwy walutowe Chin przekroczyły w drugim kwartale poziom 2 bilionów USD, notując największy w historii przyrost kwartalny. Świadczy to o poprawie tempa wzrostu gospodarczego w Chinach (według chińskiego Krajowego Biura Statystycznego, tempo wzrostu PKB przyspieszyło w drugim kwartale do 7,9% rok do roku z 6,1% w pierwszym kwartale) oraz napływie świeżego kapitału. Dzięki swoim gigantycznym rezerwom, Chiny stały się czołowym graczem na światowych rynkach kapitałowych, który coraz częściej demonstruje swoją siłę.
Co ważne, pomimo wzrostu rezerw, Chiny zdecydowanie ograniczyły w tym roku zakup amerykańskich papierów skarbowych, realizując politykę odchodzenia od dolara, dalej utrzymując jednak ogromne zapasy amerykańskiej waluty. Jakakolwiek próba szybkiego upłynnienia tych zapasów może doprowadzić do spadku wartości dolara, czego Chiny poważnie się obawiają. Zamiast tego Chińczycy próbują zatem zachęcać świat do powszechniejszego korzystania z yuana i przyjęcia nowej waluty w obrocie międzynarodowym.
Zobowiązanie Chin do zakupu obligacji wydanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy za kwotę 50 miliardów USD można odczytywać jako element strategii ustanawiania nowej światowej waluty. Obligacje te są denominowane w specjalnych prawach ciągnienia (SDR), opartych na średniej ważonej dolara, euro, jena i funta brytyjskiego. Zakup obligacji denominowanych w SDR zadeklarowały także Brazylia i Rosja.
Działania zmierzające do uczynienia z yuana waluty o globalnym znaczeniu obejmują także podpisanie dwustronnych umów swapu walutowego z kilkoma krajami rozwijającymi się. Takie umowy rozszerza się obecnie na nowe kraje, które potrzebują yuana do importu z Chin. Jednocześnie, Rosja
i Brazylia prowadzą rozmowy na temat szerszego zastosowania swoich walut krajowych w handlu dwustronnym, a wybrane firmy w kilku chińskich miastach otrzymały zezwolenia na zawieranie transakcji międzynarodowych w yuanie. W ten sposób Chiny liberalizują zasady wymienialności swojej waluty po stronie bilansu wymiany handlowej, a w przyszłości może dotyczyć to także strony kapitałowej.
Łatwo sobie wyobrazić, że zaufanie do yuana wzrosłoby jeszcze bardziej, gdyby Chinom udało się wyjść z obecnego kryzysu w roli ostoi stabilizacji. Krótko mówiąc, w obliczu problemów ekonomicznych, które nadal targają gospodarką USA i bezprecedensowych działań antykryzysowych planowanych i realizowanych przez rząd amerykański, sądzimy, że USD z czasem będzie musiał podzielić się statusem waluty rezerw o globalnym znaczeniu z innymi walutami, w tym najprawdopodobniej z chińskim yuanem. Dolar pozostanie zapewne najbardziej powszechną walutą rezerwową, ale sama perspektywa dzielenia tej roli z innym środkiem płatniczym stanowi istotną zmianę. Przejście na wielowalutowy system rezerw miałoby olbrzymie konsekwencje dla wyceny walut, i to nie tylko dla kursu dolara do innych podstawowych walut krajów rozwiniętych.
Innymi słowy, spodziewamy się wzrostu znaczenia walut azjatyckich i walut innych rynków wschodzących, w szczególności Brazylii, Indii i Chin, które dysponują potężnymi rynkami krajowymi. Uważamy, że przejście na wielobiegunowy system walutowy otworzy przed inwestorami możliwość skorzystania ze spadku wartości dolara w stosunku do walut wymienionych krajów. Ponadto, koncentrujemy się na walutach gospodarek opartych na zasobach surowców. Jeśli wzrośnie presja inflacyjna na Zachodzie, inwestorzy zwrócą się prawdopodobnie ku aktywom dającym większą gwarancję zachowania realnej wartości. W takich warunkach popyt na dolara zapewne spadnie, podczas gdy waluty krajów zasobnych w surowce naturalne – między innymi Chile, Malezji, Indonezji czy Brazylii – mogą radzić sobie całkiem nieźle.
Źródło: Franklin Templeton Investments