Jeśli szukacie w Stanach Zjednoczonych Polonii, bez trudu znajdziecie ją w Wisconsin. To tylko 2,5 godziny drogi od Chicago, za to zupełnie inny – farmerski klimat. O stanie, który słynie z produkcji serów i w którym nowe osiedla stawia się w kukurydzianym polu opowiada mieszkająca tam Polka, Ania Fields.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Zawodowo zajmuje się Pani fotografowaniem. Mając do dyspozycji jedynie kilka klatek, co wzięłaby Pani w obiektyw, by uwiecznić charakter Wisconsin?
Ania Fields: Wisconsin to głównie rolniczy stan, więc na pewno uwieczniłabym tak bardzo charakterystyczne dla tego regionu farmy mleczne, krowy, charakterystyczne stodoły, ogromne przestrzenie pól kukurydzianych, a także jeziora, których tu wszędzie pod dostatkiem. Samo Madison leży nad czterema!
Czym ten stan różni się od pozostałych czterdziestu ośmiu, czy – jak kto woli – czterdziestu dziewięciu?
Z tego, co widziałam w innych częściach kraju, wydaje mi się, że Wisconsin i jego miasta są bardzo typowe. Niewiele tu naprawdę dużych miast – właściwie tylko Milwaukee ma więcej niż milion mieszkańców – a mniejsze też niewiele różnią się od innych amerykańskich. Większość ulic przecina się pod katem prostym, tworząc równiutką siatkę na mapie.
Zawsze jest jakaś główna ulica, czyli downtown z restauracjami, bankiem, poczta, usługami, małymi prywatnymi sklepikami. Teraz niestety te małe downtowns zamierają, bo nie są w stanie wytrzymać konkurencji z wielkimi molochami sklepowymi, które zagospodarowują przedmieścia miast.
Z Madison niedaleko już do Chicago. Czy sąsiedztwo Chicago jakkolwiek daje się we znaki?
Chicago leży ponad dwie godziny od Madison i nie ma żadnego wpływu na życie mieszkańców Wisconsin. Nie znam nikogo, kto by tam jeździł tam do pracy. Znam natomiast ludzi, którzy mimo że spędzili w Wisconsin całe życie, nigdy w Chicago nie byli.
Chicago kojarzy się z Polakami. To znaczy, że spotkać ich w okolicy nietrudno?
Bardzo często spotyka się tu polskie nazwiska, ale są to potomkowie emigrantów z początków XX wieku, którzy od pokoleń nie znają polskiego. Polaków mówiących po polsku jest tu niewielu. Jeśli pozna się jednego, wkrótce zna się prawie wszystkich. Cała grupa od kilku lat spotyka się latem na corocznym pikniku w jednym z parków stanowych i przy okazji festiwalu polskich filmów na jesieni. Wiem, że Polacy w Chicago trzymają się w swoim gronie i raczej nie wychodzą poza polskie towarzystwo, tu natomiast jest dużo więcej mieszanych związków i przyjaźni.
Jak Pani – również Polka – trafiła do tej części Ameryki?
Mój mąż jest z Wisconsin. Poznaliśmy się w Polsce i to za nim przyjechałam do Stanów ponad 11 lat temu. Najpierw mieszkaliśmy w Kalifornii. Mamy dużą amerykanską rodzinę i wszyscy mieszkają w Wisconsin, przeprowadziliśmy się więc tutaj, żeby być bliżej i żeby nasze dzieci miały częstszy kontakt z dziadkami i kuzynami. Życie w Wisconsin jest dużo tańsze, szkoły publiczne są na bardzo wysokim poziomie, no i nie ma takich korków, jak w Kalifornii.
A jakie domy się tam stawia?
Madison jest miastem uniwersyteckim, więc w downtown jest zawsze mnóstwo młodych ludzi i większość domów w centrum to mieszkania do wynajęcia dla studentow. Poza tym jest bardzo typowo: ruchliwe downtown, a dalej dzielnice mieszkaniowe. Mało kto mieszka tu jednak w bloku. Większość rodzin posiada dom z małym ogródkiem. Dlatego też miasta amerykańskie zajmują dużo więcej przestrzeni, niż polskie. Również dlatego obowiązkowy jest samochód (większość rodzin posiada dwa), bo autobusów jest niewiele i kursują rzadko.
Które zwyczaje mieszkaniowe obserwowane u sąsiadów budzą u Pani – Polki – zaskoczenie?
Po tylu latach dziwi mnie już niewiele, przyzwyczaiłam się do tutejszych warunków i wydają mi się normalne. Ale pamiętam, że na początku dziwiło mnie kilka rzeczy. Na przykład, jak tu się buduje nowe osiedla. Często wśród pól kukurydzianych nagle najpierw pojawiają się wyasfaltowane ulice, betonowe chodniki, trawniki, park z placem zabaw dla dzieci i dopiero potem zaczyna się budować domy.
Same domy też były zaskoczeniem. Pewnie ponad 90% jest budowanych z drewna, na bazie drewnianego stelażu, powstają w mgnieniu oka i mimo że zimy tu srogie, to ciepło w nich i przytulnie. Większość nowych domów to kolosy w porównaniu z polskimi standardami, tutaj jednak zaliczają się do domów jednorodzinnych.
Przy kupnie domu najbardziej liczy się ilość sypialni i łazienek. I mimo że dom może mieć też pokój rodzinny, salon, jadalnię i wykończoną, przygotowaną do zamieszkania piwnice, to i tak najważniejsza jest liczba sypialni. No i ciekawe, że w nowym budownictwie na pierwszym planie od ulicy jest zawsze garaż i to przynajmniej na dwa samochody. Wejścia od frontu rzadko która rodzina używa, no chyba że spodziewa się gości.
Kolejną ciekawostką były domy z fabryki. Często można je zauważyć na autostradach, gdy są ciągnięte w dwóch częściach przez ciężarówki. Pamietam, że taki pierwszy dom na kółkach to było dla mnie wielkie zaskoczenie.
Czego zdaniem Pani w budownictwie Amerykanie mogliby się uczyć od nas?
Nie znam się na budownictwie polskim, więc trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Ale myślę, że to raczej Polacy mogliby się czegoś nauczyć od Amerykanów np. tempa w budownictwie i tej kolejności w budowie nowych osiedli. Znam wiele polskich ulic, na których stoją pokaźne, piękne domy, ale od lat nikt nie pomyślał o wyasfaltowaniu jezdni…
Jak wygląda dom typowego mieszkańca środkowego stanu w USA?
Wchodzi się do salonu, rzadko kiedy jest jakiś przedpokój, no chyba że używa się tylnych drzwi, wtedy zwykle jest cos w rodzaju sieni, czyli mud room (pokoju błotnego?), gdzie rodzina zostawia buty i kurtki. Kuchnia zwykle jest bardzo przestronna i często połączona z salonem lub jadalnią, w których typowe są bardzo wysokie sufity.
Korytarzem albo schodami przechodzi się do kilku sypialni. Jedna zwykle jest większa od reszty (tzw. master bedroom), najczęściej z osobną łazienką. Łazienki dzielą się na pełne (full) – z toaletą i wanną, połowiczne – z toaleta i prysznicem (half) i ćwiartkowe – tylko z umywalką i toaletą.
W każdej kuchni jest gigantyczna lodówka (zakupy robi się tu raz na tydzień), kuchenka, mikrofalówka, zmywarka i najczęściej solidne dębowe szafki.
Na zewnątrz, jak już wspomniałam, na pierwszym planie widoczny jest ogromny garaż połączony z domem, a na froncie rośnie równiutka, wypielęgnowana, raz na tydzień strzyżona trawa.
Każdy dom ma tez piwnicę, która często jest wykończona i umeblowana, jak wyższe poziomy, co podwaja powierzchnię mieszkalną.
Odnosząc się jeszcze do poprzedniego pytania – czy dostrzega Pani widoczne różnice w standardach budownictwa i typowych obiektach mieszkaniowych pomiędzy różnymi częściami Ameryki?
Na Midweście* wszędzie jest podobnie. W Kalifornii domy wyglądają tak samo, ale rzadko kiedy mają piwnicę (basement). Na Południu częsta jest budowa w stylu adobe, tzn. ściany pokryte są specjalnym błotem. Latem spędziliśmy wakacje w Nowym Meksyku i zwiedziliśmy tam też osiedle domów ekologicznych, zbudowanych z odpadów (opon, butelek i gliny) i w 100% samowystarczalnych. Nie były podłączone do sieci elektrycznych, gazowych, ani wodnych. Było to jednak budownictwo bardzo nietypowe.
Czy utrzymanie domu w Wisconsin to duży wydatek?
Chyba nie aż tak bardzo, jak w Polsce. Zwyczaj jest taki, że dzieci, po ukończeniu liceum wyprowadzają się z domu. Jadą na studia, gdzie mieszkają w akademikach albo wynajmują wspólnie mieszkania. Po ukończeniu studiów prawie nikt nie wraca do pod wspólny dach do rodziców. Młodzi ludzie zwykle najpierw wynajmują mieszkanie albo dom i jak tylko trochę zaoszczędzą, kupują swój pierwszy własny, zwykle zanim pojawią się na świecie dzieci.
Pierwszy dom prawie nigdy nie jest na stałe. Jak tylko zaoszczędzą więcej pieniędzy kupują nowy, większy. Rzadko kiedy jest tak, że jakiś dom jest w rodzinie od pokoleń. Wręcz przeciwnie, Amerykanie bardzo często się przeprowadzają – albo do większego domu, kiedy przybywa dzieci, albo do mniejszego, kiedy dzieci już się wyprowadzą na swoje. No i oczywiście zawsze za pracą, czasami z jednego krańca kraju na drugi.
Jak odmieniły się realia po kryzysie?
Dużo ludzi straciło pracę. Prawie każdy zna przynajmniej kilka osób na zasiłku dla bezrobotnych, ale rzadko kto narzeka.
Na rynku nieruchomości widać zatem, że nic już nie będzie, jak dawniej.
Ceny na pewno spadły i już od jakiegoś czasu są stabilne. Dużo ludzi, którzy dokonali zakupu kiedy ceny były wysokie, nie stać było na spłacanie kredytu i wiele domów zostało przejętych przez banki.
Nierzadko zdarza się, że Polacy pytani o wymarzone miejsce do życia wskazują Stany Zjednoczone. A co na podobne pytanie odpowiadają mieszkańcy stanu Wisconsin?
Nie znam nikogo, kto chciałby mieszkać w innym kraju. Być może w innym stanie, ale prawie nigdy za granicą. Wielu ludziom tutejsza zima daje się we znaki. Jest słonecznie, ale bywa bardzo śnieżnie i zimno (-20C). Ci, którzy lubią zimę, spędzają wolne chwile na łowieniu ryb w przeręblach na jeziorach (bardzo popularny sposób na rekreację), a ci, którzy długiej zimy nie lubią, wyjeżdżają na krótkie wakacje do cieplejszych klimatów. Emeryci często całą zimę spędzają na Florydzie, w Arizonie, albo podróżując samochodem kempingowym po cieplejszych rejonach kraju.
Rozmawiała Malwina Wrotniak, Bankier.pl
* Midwest – inaczej Middle West, czyli Środkowy Zachód. To określenie stosowane dla kilkunastu stanów zlokalizowanych w północno-środkowej części kraju.
Źródło: Bankier.pl