„Nie widzę na dzień dzisiejszy kraju, który pod względem prywatnym, zawodowym, socjalnym mógłby mi zaoferować więcej” – mówi mieszkająca od 5 lat w Zurychu polska architekt, Renata Kilińska*.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Jest Pani architektem. Z zawodowego punktu widzenia, Zurych uważa Pani za dobrze urządzone miasto?
Renata Kilińska: „Dobrze urządzone” to pojęcie dość relatywne. Miasto posiada i umie wykorzystać
wszystkie elementy, by być atrakcyjnym urbanistycznie, architektonicznie i krajobrazowo. Rzeka, zapory i jezioro są bezpośrednio wkomponowane w układ miasta, a obramowanie łańcuchem wzgórz oddziela je akustycznie od lotniska.
Ogromnym plusem całej Szwajcarii i Zurychu jest fantastyczna infrastruktura kolejowa i drogowa. Sieć pociągów podmiejskich, krótko- i dalekobieżnych (funkcjonujących na czas i naprawdę szybko) daje możliwość pracowania w kantonie Zurich i mieszkania w kantonie Bern, 110 km dalej. A wszystko do osiągnięcia w 60 minut pociągiem. To pewnie tyle, ile mieszkaniec Warszawy traci na dojazd z Południa do Śródmieścia?
Skoro postawiono na kolej to znaczy, że Zurych chce być bardziej „zielony”?
Cały czas realizowane są projekty, których celem jest odciążenie miasta od ruchu samochodowego, usprawnienie sieci komunikacyjnych i nadanie miastu nowoczesnej i „zdrowej” jakości. Darmowy wynajem rowerów, czynny do 22:00 w całym mieście wręcz zaprasza do korzystania z tej formy transportu.
Ciekawym pomysłem jest też np. zagospodarowanie ogromnych przestrzeni postindustrialnych przy dworcu kolejowym – na pierwszy rzut oka mało estetycznych. Projekt Europa Allee wzdłuż dworca i linii kolejowych, na który będą się składać mieszkania, usługi, rezydencje seniora, biura i tereny zielone, ma nadać tym obszarom nową jakość i zintegrować je z pobliskimi dzielnicami.
A czego Pani nie pochwala?
Nieprzejezdny dworzec, przestarzałe rozwiązanie głównych osi komunikacyjnych i trudne górzyste ukształtowanie terenu stanowią obecnie negatywne punkty w infrastrukturze.
Za słabą stronę miasta uważam też brak odwagi do spektakularnych projektów. Nawet najwyższy budynek w Szwajcarii, Prime Tower z 35 piętrami, prezentuje się skromnie pod względem stylistyki i estetyki. Projekt Circle przy Lotnisku Kloten mógłby zostać zrealizowany z rozmachem Zahy Hadid, niestety przeważyła monumentalna architektura, która jest bardziej tłem dla marketingowych rozwiązań i brandów, niż zapadającą w pamięć podróżnych dominantą.
Turystom miasto niewątpliwie kojarzy się z bankami, których jest tam całe mnóstwo. Czy w związku z tym Zurych jest jeszcze w ogóle do mieszkania, czy pozostaje już tylko miejscem pracy i pełni funkcję reprezentacyjną?
Należy pamiętać, że miasto „tętni życiem”, kiedy występuje w nim zdrowy i harmonijny podział między powierzchniami mieszkalnymi, biurowymi, usługowymi i rekreacyjnymi. I w Zurychu to się udaje.
Centrum miasta jest oczywiście zdominowane przez usługi, instytucje finansowe, siedziby firm o międzynarodowym charakterze, ale dostępne są również mieszkania prywatne i spółdzielcze. Dodatkowo różne formy spółdzielni i instytucji prorodzinnych umożliwiają osobom ze średnim albo mniejszym budżetem zamieszkanie w samym mieście. Jest to jednak sytuacja dość luksusowa. Mieszkania tego typu w ogóle nie wychodzą na rynek wynajmu czy sprzedaży, tylko są przekazywane, polecane w ramach rodzinnych lub przyjacielskich kręgów.
Jak daleko trzeba by się oddalić od centrum, żeby odejść od horrendalnych cen nieruchomości i znaleźć ofertę dla kogoś o przeciętnej zasobności kieszeni?
Unikałabym pojęcia „przeciętny Szwajcar”. W państwie, gdzie obcokrajowy stanowią ponad 20% i ta tendencja szybko rośnie, trudno mówić o przeciętności.
Spróbujmy jednak przyjąć pewne założenia. Żeby wyjaśnić, czy jest to miasto wyłącznie dla wybranych.
Generalnie Zurich nie jest miejscem, gdzie „przeciętny” Szwajcar kupi mieszkanie. Ustalmy, że pod określeniem „przeciętny” Szwajcar” kryje się małżeństwo, ok. 30-35 lat, z jednym dzieckiem, oboje pracują, on na 100% w bankowości, ona na 80% w usługach, na średnich stanowiskach, oboje po studiach.
Osoby na tym poziomie, bez dodatkowego kapitału czy zabezpieczenia finansowego, nie są w stanie kupić mieszkania ani w Zurychu, ani na jego obrzeżach, bez pogorszenia jakości swojego życia.
Należy jednocześnie podkreślić fakt, że chęć posiadania własnego domu jako obiektu mieszkalnego nie jest tak zakorzeniona, jak w Polsce i absolutnie nie to jest celem życiowym Szwajcarów. Młodzi ludzie nie odczuwają też potrzeby skredytowania się na 35 lat i rezygnacji ze swobody w dysponowaniu budżetem domowym. Możliwości wyjazdu do innego miasta czy za granicę, zwiedzanie, poświęcenie się pasjom czy choćby możliwość korzystania z restauracji są faworyzowane bardziej, niż chęć posiadania własnego domku na przedmieściu.
Wynajmują więc?
Tutaj około 30% dochodów wydaje się na wynajem mieszkania i jest to wydatek oczywisty, z którym każdy Szwajcar czy obcokrajowiec się liczy. Wynika to stąd, że przy ogromnym deficycie mieszkań ceny nieruchomości są horendalnie wysokie. Dodatkowo ceny winduje ogromna popularność tego kraju i działek z widokiem na jezioro czy góry wśród tzw. celebrytów.
A tych celebrytów i tych mniej znanych, ale za to zamożnych Zurych nadal przyjmuje z otwartymi ramionami. Jakie mieszkania budują dziś dla nich deweloperzy? Czego oczekuje taki wyrafinowany klient?
Wyrafinowany klient to w Szwajcarii osoba z otwartym budżetem. Dla takiego klienta ma znaczenie czy marmur na blaty jest cięty bezpośrednio u producenta w Toskanii, czy w Chinach, lub czy drewno merbau na parkiet jest z ekologicznych upraw w Brazylii. Cena po prostu nie gra roli, a w architekturze i budownictwie, przy otwartym budżecie, możliwe jest prawie wszystko.
Z kolei bardziej przeciętne budownictwo mieszkaniowe stawia na dobre połączenie z miastem lub kilkoma miastami oraz to, co zagwarantuje dobry i szybki wynajem nawet w czasach kryzysu: dobrze zaplanowane rzuty pod względem architektonicznym i technicznym, dużo światła, solidną jakość, ekologię, zdystansowane i trafiające w szerokie gusta międzynarodowej klienteli materiały i wzornictwo. Dokładnie w takiej kolejności.
Nowoczesna i bardziej śmiała architektura oferuje mieszkania dla „młodych i nowoczesnych” par, często freelancerów wykonujących zawód w domu. Mamy tam pomieszczenia wysokie na ok. 250 cm, lofty, scalanie garażu z piwnicami (parking i piwnica obok siebie), windy bezpośrednio do mieszkania, loggie, ogromne tarasy (tam toczy się połowa życia prywatnego i towarzyskiego), wspólne pralnie jako miejsca społecznej integracji, podniesione czasami do rangi living-roomu (w designerskimi kanapami i oświetleniem, usytuowane w tzw. lobby, a nie w najdalszym kącie piwnicy), intranet, który łączy mieszkania w jednym zespole mieszkalnym, portiera, dodatkowe usługi dostępne w kompleksie, tj. pralnia, sprzątanie, opieka nad mieszkaniem w trakcie nieobecności, przyblokowe ogrody dla dzieci czy zadaszone miejsca na rowery itd.
To detale, które sprawiają, że identyfikujemy się z miejscem, odbijamy od standardu i automatycznie bardziej dbamy o nieruchomość. Coraz więcej osób traktuje też te luksusy jako pewien standard i jest gotowa za niego zapłacić.
Czy przy takiej ofercie mieszkaniowej, Szwajcarzy chętnie budują domy?
Ze względu na ekskluzywność takiej inwestycji, jest to marzenie wielu osób. Niestety trzeba się sporo oddalić od aglomeracji, aby nabyć działkę, na której urzeczywistnimy nasze marzenie. Ale właśnie to oddalenie i usytuowanie na mniej dostępnych terenach może być dodatkowym atutem w porównaniu z przepełnionym Zurychem.
Rozmowa z którymkolwiek biurem architektonicznym w Polsce kończy się wnioskiem, że spośród setek ofert najlepiej sprzedaje się kilka sprawdzonych, ulubionych przez rodaków projektów. Czy domy w Szwajcarii stawia się z polotem i wyobraźnią, żeby odróżnić się od sąsiada, czy też wygrywa praktycyzm w postaci chociażby tzw. szeregówek?
Dominują pewne tradycje, moda czy nurty i osoby mniej ekstrawertyczne chętnie z tej oferty korzystają. Jednak śmiałe projekty, kolorowe zestawienia, przeszklenia czy eksperymenty są błyskawicznie wchłaniane.
Należy pamiętać, że indywidualne budownictwo mieszkaniowe to raczej luksus. Podobnie jak atrakcyjne parcele widokowe, lofty w postindustrialnych obiektach czy dobrze usytuowane pod względem infrastruktury małe osiedla mieszkaniowe. Cena takiej parceli sięga ok. 40-50% ogólnych kosztów stanu surowego domu jednorodzinnego, a cena samego stanu surowego przekracza możliwości finansowe ok. 70-80% mieszkańców Szwajcarii. Stąd ogromna popularność mieszkań pod wynajem, nawet przy cenach, które nam Polakom wydają się horrendalne.
Czyli…?
Na obrzeżach Zurychu ok. 3000 CHF za mieszkanie w nowym budownictwie – ok. 100 m2, nowoczesne, z dobrze wyposażoną kuchnią, na poziomie dobrego i standardowego designu (parkiet, okna 3-szybowe, 2 łazienki, duże przeszklenia) lub ok. 4000-5000 CHF bliżej centrum. Za mieszkanie 2-pokojowe ok. 50 m2 należy liczyć blisko 1500 CHF na obrzeżach miasta, do 2000-2500 CHF w centralnym położeniu.
Ceny mogą iść dramatycznie w górę, jeżeli mieszkanie odpowiada normom Minergie (budownictwo proekologiczne i o bardzo dobrych parametrach cieplnych), ma widok na jezioro lub góry, nowoczesną technikę (np. światłowód, intranet), portiera lub jest położone w kantonie o niższym podatku. System podatkowy jest tu nota bene regulowany na poziomie kantonów, naszych województw, a różnice sięgają nawet kilkunastu procent.
W Polsce od pewnego czasu promuje się budownictwo prefabrykowane – domy składane w kilka tygodni z gotowych elementów. Czy robią to i Szwajcarzy?
Budownictwo prefabrykowane jest spotykane na bardzo małą skalę. Ekologia jest tu postrzegana inaczej. Obowiązują zasady Minergie, czy tzw. „szarej energii” (ilość energii potrzebna do wyprodukowania, korzystania i rozbiórki budynku).
Podstawowe parametry, którymi kierują się indywidualni inwestorzy to funkcjonalność skrojona na miarę indywidualnych potrzeb, warunki termiczne obiektu, akustyka, sprawnie działająca infrastruktura budynku (rekuperacja, czyli odzysk ciepła, automatycznie sterowane żaluzje, kontrolowany system wentylacji mieszkań) oraz stylistyka i nowoczesność. Odważę się stwierdzić, że dla większości kolejność jest właśnie taka.
Dla porównania mam wrażenie, że polskim budownictwem indywidualnym rządzą stylistyka, nowoczesność i funkcjonalność, a warunki termiczne, ekologia, akustyka i infrastruktura są raczej kwestią źle pojętego luksusu. Jest to moim zdaniem dość krótkowzroczna ideologia.
Dosyć to rozbieżne spojrzenia na ekologię.
Szwajcarzy mają proekologiczność i świadomość własnych zasobów zakodowaną od dawna i jest ona w ostatnim czasie bardzo pielęgnowana i promowana. Pompy ciepła, kolektory, alternatywne źródła energii, docieplanie wełną naturalną (np. owczą!) są podstawowymi elementami budynków, często dofinansowywanymi przez miasto, gminę czy kanton. Dostosowywanie budynku do warunków klimatycznych i krajobrazowych, przykładanie wagi do bilansu cieplnego obiektu i środowiska jest powszechnie stosowaną praktyką.
W Polsce to nowoczesność, na jaką mogą sobie pozwolić tylko nieliczni inwestorzy, a świadomość środowiska i jego elementów jest rzadko brana pod uwagę.
Jeśli już mowa o ekologii, Zurich, a właściwie cała Szwajcaria uchodzi za jedno z najczystszych miejsc świata. Jak udaje się utrzymać taki status? Wynika to z mentalności?
Mam wrażenie, że Szwajcarzy bardziej identyfikują się ze swoim krajem, zasobami naturalnymi i środowiskiem. Od lat podkreślana i pielęgnowana jest świadomość tego, że są krajem małym i specyficznym, łączącym elementy mentalne i estetyczne kilku nacji i kultur. Stąd wynika też ogromna dbałość o to dziedzictwo, a za tym idzie wrażliwość na środowisko i jego zasoby.
Większość mieszkańców postrzega dbałość o środowisko i czystość jako długodystansową inwestycję, która na pewno się opłaci. Stąd segregacja śmieci, makulatury, tektur, szkła, przedmiotów elektrycznych, zbieranie odchodów czworonogów, system wynajmu aut na bardzo korzystnych warunkach finansowych, inwestycje w infrastrukturę publiczną (koleje, ścieżki dla rowerów, publiczne toalety). Oczywiście w tak czystym i zdyscyplinowanym kraju o zdrowym podejściu łatwiej samemu zachować i dbać o czystość, ale należy pamiętać że jest to proces i wspólna praca.
A na ile te obyczaje są efektem właściwie dobranych, ale jednak odgórnych zasad?
Szwajcaria reguluje prawnie kilka zasad zachowania czystości i dbania o środowisko, ale nie jest państwem „policyjnie” strzegącym tych zasad. To właśnie ogólna świadomość, proklamowanie już w szkołach długodystansowej polityki proekologicznej, system dofinansowania czy tzw. wzajemne kontrolowanie się sprawia, że nawet obcokrajowcy szybko się do tego standardu przyzwyczajają i go adaptują.
Cała nasza rozmowa skupiła się na Zurychu, tymczasem – przynajmniej w teorii – nie on jest najważniejszym miastem w kraju. Czy stolica – Berno – ma jakiś kompleks względem popularności Zurychu?
Berno i Zurych to dwa miasta o zupełnie innych tradycjach, rozwoju i kulturze. Miałam możliwość mieszkania po kilka lat w obu miastach i nie zauważyłam rywalizacji w żadnym aspekcie. Berno jest kształtowane przez scenę polityczną, ma styl raczej cichego miasta o mniejszych ambicjach kulturalnych w komercyjnym rozumieniu.
Zurych jest bardzo otwarty i kosmopolityczny. Siedziby wielu firm, ogromne zróżnicowanie sektorów pracy (bankowość, informatyka, konsulting, kultura, sztuka), uniwersytety, prężnie działające galerie i muzea, bliskość lotniska sprawiają, że jest to prawdziwy międzynarodowy tygiel. Przeważa szybki styl życia, młodzi ludzie, otwartość na świat w każdym aspekcie (religijnym, seksualnym, kulturowym), mobilność, generalnie słychać cztery języki na ulicach…
Zamierza Pani pozostać tam na stałe?
Nie widzę na dzień dzisiejszy kraju, który pod względem prywatnym, zawodowym, socjalnym mógłby mi zaoferować więcej, ale jestem otwarta.
Z czym, co szwajcarskie, zbyt trudno byłoby się dziś Pani pożegnać na stałe?
Francuska subtelność, włoski temperament, niemiecka precyzja – tu wszystko dostępne w jednym miejscu na wyciągniecie dłoni.
Rozmawiała Malwina Wrotniak
* Renata Kilińska – absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej i Uniwersytetu w Weimarze. Architekt, projektant wnętrz i kierownik projektu, pracowała w Niemczech i Włoszech, a od kilku lat – w Szwajcarii. Współpracowała przy projektach: Shoppig Center Westside Bern z Architektem Danielem Libeskindem, 5,5 gwiazdkowy SPA-Hotel w Bad Ragaz z Biurem B+P AG, Campeon – Centrala Firmy Infineon pod Monachium z Biurem TEC PMC Architecture.
Źródło: Bankier.pl