„Jak wynika z najnowszych statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, do których dotarło „Metro”, do końca czerwca do sądów wpłynęło 447 wniosków Polaków o bankructwo: 72 oddalono, a 130 zwrócono z powodu różnych formalnych braków. Jedynie w 2 przypadkach sąd zgodził się ogłosić upadłość konsumencką – pierwszy raz w Koszalinie, drugi w Warszawie. W obu sprawach chodzi o kobiety, które poręczyły kredyty.„, podaje gazeta.
„Zdaniem prawników, działająca zaledwie od kilku miesięcy ustawa jest martwa, bo ma za dużo restrykcyjnych wymagań (mają być zaporą dla naciągaczy). – Oceniamy ją negatywnie. Zgłaszaliśmy uwagi jeszcze na etapie przygotowania. Sugerowaliśmy, by postępowanie sądowe było tanie – mówi „Metru” Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich. – Teraz od razu wchodzi syndyk i wyprzedaje majątek. My proponujemy, żeby najpierw była możliwość upadłości z opcją układową, w której dłużnik mógłby się dogadać z wierzycielem bez udziału syndyka – dodaje Bańka. Banki chcą też, żeby za zgodą sądu bankrut nadal mógł zaciągać nowe kredyty. Kolejny problem to zabieranie bankrutom mieszkania – obecnie to skutecznie odstrasza od oddłużenia.„, czytamy w gazecie.
W marcu weszły w życie przepisy o upadłości konsumenckiej. Eksperci podkreślają, że nowe prawo jest bardzo restrykcyjne, a dla dłużnika wystapienie o upadłość oznacza jeden wielki skok w nieznane. Upadłość można ogłosić tylko w przypadku wyjątkowych i niezależnych okoliczności, takich jak na przykład choroba, czy utrata pracy. Lista przeszkód blokujących ogłoszenie upadłości jest jednak bardzo długa.
Więcej na ten temat w dzienniku „Metro” w artykule Mariusza Jałoszewskiego pt. „Tylko dwóm kobietom udało się zbankrutować”.