Mimo że do kradzieży doszło w sobotę przed południem, policja trzymała ją w tajemnicy. Wczoraj o zdarzeniu było już jednak głośno w całym Lewinie. Bankomat Banku Zachodniego WBK stoi w rynku, obok sklepu odzieżowego. To właśnie na zapleczu sklepu są drzwi, przez które bankowa obsługa wkłada pieniądze do maszyny.
Złodziej wszedł do sklepu w sobotę kilka minut po godz. 10. Ekspedientce powiedział, że jest pracownikiem serwisu. Nie wzbudzając podejrzeń pewnym krokiem poszedł na zaplecze, do tylnych drzwiczek bankomatu.
Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Złodziej wyjął z bankomatu 5 kaset z pieniędzmi. W sumie około 190 tysięcy złotych. Poszło mu łatwo, bo – jak się okazało – maszyna miała wadliwy alarm.
Do centrali firmy CTI Securitas z Warszawy, która obsługuje bankomat dotarł tylko sygnał informujący, że nastąpiła awaria urządzenia – pisze gazeta.
– O wadach alarmu dowiedzieliśmy się dopiero po kradzieży. Co więcej, złodziej znał też 12-cyfrowy kod, który ma tylko firma obsługująca bankomat w naszym imieniu – mówi Piotr Gajdziński, rzecznik Banku Zachodniego WBK w Poznaniu.
– Za takie sprawy w całości ponosi odpowiedzialność firma dostarczająca pieniądze do bankomatu. Do niej też będziemy się zwracać o ich zwrot – mówi Piotr Gajdziński z BZ WBK.
Jego zdaniem są dwie możliwości kradzieży: albo ktoś z firmy konwojującej pieniądze przekazał złodziejom kody zabezpieczające, albo włamywaczom udało się rozpracować szyfr.
Tomasz Dragan