Środowa sesja pomimo przeceny w poprzednich dniach nie rozpoczęła się od korekty. Zamiast tego WIG20 już na początku wyznaczyło nowe minimum bessy. Niski poziom nie utrzymał się długo, bo od razu do gry włączył się większy popyt.
WIG20 w chwilę znalazł się po zielonej stronie, a obroty zwiększały się dynamicznie. Sytuacja poprawiała się wraz z zwyżkami zachodnich parkietów. Entuzjazm przygasł dopiero po osiągnięciu 2 procentowego wzrostu.
Dzień należało sektora surowcowego. Branża paliwowa – ORLEN i LOTOS – zanotowały bardzo dobrą sesję. Papiery LOTOSU drożały aż o 18 procent, a Orlen zyskiwał ponad 6 proc. Obie spółki „pochwaliły” się stratami w przeszacowaniu zapasów posiadanej ropy, ale rynek oczekiwał znacznie gorszych wieści. Skalę obaw, które się nie potwierdziły widać w skali wzrostów.
Równe dobrze radził sobie miedziowy KGHM, którego akcje zdrożały o 8,2 proc. To wynik ostatnich wzrostów cen miedzi oraz optymistycznych prognoz spółki, w sprawie nowych inwestycji i braku ograniczania produkcji.
Po stronie liderów spadków tradycyjnie znajdowały się banki. Ich słaba postawa skutecznie zatrzymała WIG20 drogę do znaczącego poziomu 1500 pkt. Najgorzej wyglądał PKO BP, który zbliżył się do listopadowych minimów i mimo poprawy w końcówce nie wyszedł na plus. Drugi największy bank PEKAO z oporami podnosił się z ponad dwuprocentowej przeceny, by ostatecznie wzrosnąć o 2,2 proc.. Cena banku jednak wciąż jest poniżej psychologicznej bariery 100 złotych. Słabo wypadła defensywna TPSA spadając o 2 proc. Analizując układ wzrostów i spadków spółek w połączeniu z bardzo dużym obrotem sięgającym ponad 1,3 mld zł pewne jest, że na rynku pojawili się więksi gracze. Pierwszym podejrzanym są oczywiście OFE, których udział akcji w portfelach spadł ostatnio do historycznie niskich poziomów. Jednak dopiero dzisiejsze wzrosty i duży obrót może potwierdzić taką tezę.
Mimo tak dobrej sesji ponownie pozostaje niedosyt. Wzrost WIG20 o 1,4 proc. ponownie w porównaniu do zagranicznych odpowiedników wygląda słabo. W Niemczech DAX zwyżkował o 2,7 proc. i to mimo znacznie gorszych danych z amerykańskiego rynku pracy. Raport Challengera pokazał większą od oczekiwań ilość zwolnień, a raport ADP dalsze zmniejszanie się zatrudnienia w USA. TO złe prognostyki piątkowych danych z Departamentu Pracy. Optymizmu można się było doszukać w publikacji indeksu ISM-uslugi opisującym sektor usług w Stanach (80 proc. całej gospodarki). Co prawda indeks wciąż jest w obszarach uznawanych za głęboką recesję, ale nie wyznacza już nowych minimów. Mimo to sesja w Stanach zakończyła się niewielkimi spadkami. Podobnie zachowały się giełdy azjatyckie. Nie jest to jednoznaczne z kontynuacją spadków w kraju, ale ani na jotę nie poprawia atmosfery. Szansa na wymazanie poniedziałkowo-wtorkowych spadków jest, ale wymaga zaangażowania dużego kapitału i stabilnej sytuacji na Zachodzie.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse