„Koniecznie trzeba uwzględnić możliwość wzrostu oprocentowania. Z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia ostatnio. Rosło oprocentowanie zarówno kredytów złotowych, jak i we frankach szwajcarskich. Ale na kieszeni klientów odbiło się to w różny sposób. W 2007 roku raty kredytów we frankach zwiększyły się z tego powodu o ok. 8 proc., ale jednocześnie notowania franka wobec złotego spadły o 7,5 proc., więc posiadacze kredytów w tej walucie w zasadzie nie odczuli dodatkowego kosztu. Natomiast przeciętne oprocentowanie kredytów złotowych wzrosło od stycznia 2007 roku z 5,2 do 6,6 proc. Rata 30-letniego kredytu powiększyła się więc o ok. 17 proc. lub licząc inaczej, o prawie 100 zł dla każdych pożyczonych 100 tys. zł (z 550 zł do ok. 650 zł).
„W tym roku spodziewamy się, że w razie niekorzystnej sytuacji (dalszy wzrost inflacji i oczekiwań inflacyjnych) oprocentowanie kredytów złotowych wzrośnie do 7,2 proc., a może nawet do 8 proc. (czarny scenariusz, który też trzeba wziąć pod uwagę).”, pisze dziennik.
„Oprocentowanie kredytu we frankach szwajcarskich jest niższe niż złotowego, obecnie wynosi przeciętnie 4,1 proc. Raty takiego kredytu są o ok. 30 proc. mniejsze w porównaniu ze złotowym (oba 30-letnie). Rata w większym stopniu składa się z kapitału, dzięki czemu jest on szybciej spłacany. Klient jest oczywiście narażony na ryzyko kursowe.”, czytamy dalej.
W 2006 roku Komisja Nadzoru Bankowego wprowadziła tzw. rekomendację „S”. Jej celem było ograniczenie kredytów mieszkaniowych udzielanych w walutach. Zgodnie z jej postanowieniami banki muszą szczegółowo informować klientów o ryzyku kursowym. Ponadto rekomendacja zaostrzyła kryteria udzielania kredytów i oceny zdolności kredytowej klienta. Jednak kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie to nadal najpopularniejsze pożyczki na cele mieszkaniowe w Polsce.
Więcej na ten temat w „Rzeczpospolitej”.