Stwierdzenie, że nie ma szans na obniżkę stóp w 2005 roku jest co prawda zdecydowanie przedwczesne, ale część graczy przyjęła je poważnie i zaczęła sprzedawać obligacje (przedtem grano na spadek rentowności, czyli wzrost ceny). To natychmiast osłabiło złotego, kurs euro wzrósł do dziennego maksimum na poziomie 4,0920, a dolara do 3,0920 zł. Ruch był jednak krótki i nic w obrazie rynku nie zmienił. Wydaje się, że dopiero w przyszłym tygodniu, kiedy to na rynek dotrze kilka raportów makroekonomicznych, będziemy świadkami wyraźniejszych zmian kursów.
GPW szła w ciągu dnia śladami giełd zagranicznych. Indeksy rosły, na północ prowadziły je spółki surowcowe (słabszy dolar wymusił wzrost ceny miedzi i ropy), słabe były Agora i TPSA. Niestety po przejściowej poprawie, zamknięcie sesji było bardzo słabe. Co prawda obraz techniczny rynku w najmniejszym stopniu nie uległ zmianie, ale bykom udało się odepchnąć WIG od dolnego ograniczenia klinu wzrostowego, co rodzi nadzieję na dalsze zwyżki. Jednak dopóki okno bessy na poziomie 26 567 pkt. nie zostanie zamknięte to zagrożenie wyłamaniem w dół nadal istnieje.
O godz. 16.00 jeden dolar wyceniany był na 3,0795 złotego, a jedno euro na 4,0672 złotego (odchyl.– 15,36 proc.).
Krótkoterminowa prognoza
WIG-20 ma opór w oknie bessy na poziomie 1 955 pkt, a wsparcie na 1861 pkt. Na rynku walutowym wsparcie na EUR/PLN jest na 4,04 PLN. Przełamanie otwiera drogę do 3,91 PLN. Sygnałem sprzedaży złotego byłoby przełamanie w górę 4,108 PLN za euro – powstałaby wtedy formacja podwójnego dna. Dolar ma wsparcie na 3,06 PLN, a potem na 2,96 PLN. Oporem jest 3,14, a potem 3,18 PLN.
RYNEK MIĘDZYNARODOWY
EUR/USD
Amerykańskie dane makro nie osłabiły dolara
Czwartek był dniem europejskich banków centralnych. Decyzje odnośnie poziomu stóp procentowych podejmowały zarówno Bank Anglii jak i ECB. W obu przypadkach nikt nie spodziewał się zmiany stóp i banki zachowały się zgodnie z tymi oczekiwaniami. Wydawało się, że raport o grudniowej sprzedaży detalicznej w USA i o tygodniowych zmianach na rynku pracy zmusi rynki do wyraźniejszej reakcji, ale tak się nie stało. Co prawda sprzedaż detaliczna wzrosła nieco więcej niż prognozowano (1.2 proc. vs prognozy 1,1 proc.), ale sprzedaż bez samochodów ledwo drgnęła (+0,3 proc.), co nie mogło cieszyć w okresie świątecznych zakupów. Bardzo niedobre dane dotarły z rynku pracy – ilość noworejestrowanych bezrobotnych wzrosła w ostatnim tygodniu do 367 tys. (400 tys. uważane jest za wielkość recesyjną). Nie były to dane sprzyjające dolarowi, ale widać było, że gracze czekają na pretekst, żeby amerykańską walutę wzmocnić. Duża korekta nadal trwa.
Europejski rynek akcji w czwartek rano reagował na środową zwyżkę na giełdach w USA. Poza tym po sesji wyniki podał Apple. Były naprawdę bardzo dobre (70 centów na akcję vs prognozy 42 centy) Jednak problem dla byków leży jednak w tym, że Apple jest w wyjątkowej sytuacji – nie każda firma znalazła tak „kultowy” produkt, dzięki któremu możne dobrze zarobić. Dlatego też wpływ tych wyników na cały rynek może być ograniczony. Jednak jest to niewątpliwy pozytyw dla byków, które miały kolejną szansę na przełamanie poziomu 1.192 pkt. na indeksie S&P 500.
O godz. 16.00 jedno euro kosztowało 1,3210, a jeden dolar wyceniany był na 102,45 jena.
Krótkoterminowa prognoza
W piątek inwestorzy będą dzisiaj bardzo dokładnie analizowali amerykańskie dane makro. Listopadowe zapasy w firmach nie będą miały żadnego wpływu na rynki, ale dane o grudniowej inflacji w cenach producenta (PPI) mogą dać graczom poważny impuls. W grudniu cena ropy spadła do poziomu z lipca 2004, więc nic dziwnego, że prognozy mówią o spadku inflacji. W tej sytuacji analizowana będzie praktycznie wyłącznie inflacja bazowa (bez paliw i żywności). Zapowiadany jest nieznaczny jej wzrost i gdyby tak było to wielkiego wpływu na rynki ten raport by nie miał (lekko pomógłby akcjom). Gdyby jednak inflacja zrobiła niespodziankę i wzrosła mocniej to dolar powinien zyskać (szybsze i większe podwyżki stóp), a akcje stracić z tego samego powodu. Warto jednak zauważyć, że tak naprawdę wzrost PPI sygnalizowałby, że przedsiębiorstwa mogą szybciej podnosić ceny, a to mogłoby wynikać z szybszego wzrostu gospodarczego. Inaczej mówiąc, negatywny wpływ większej inflacji na akcje nie byłby duży. Deflacja może wręcz inwestorów wystraszyć. Dane o dynamice produkcji są ostatnio lekceważone, ale gdyby były wyraźnie mniejsze lub większe od pół procentowego wzrostu to reakcja by nastąpiła. Oczywiście im wyższa produkcja tym lepiej dla dolara i akcji.
EUR/USD nadal ma opór na 1,337 USD, a wsparcie jest na poziomie 1,3175 USD, a potem na 1,305 USD.
Piotr Kuczyński
Marek Węgrzanowski
Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.