Przede wszystkim, uważam, że rząd Marcinkiewicza nie zaszkodzi Polsce. Niepokoić może jedynie fakt, że ten rząd pojawia się w momencie, kiedy Polska powinna dokonać radykalnych zmian polityczno-gospodarczych. Przez to, że jest to rząd mniejszościowy i brakuje mu stałego wsparcia sejmowej większości aby dokonać niezbędnych przemian, to na kartach historii wpisze się jako kolejny rząd na straconej pozycji. Przy obecnej konstrukcji, rząd Marcinkiewicza będzie musiał uzyskać poparcie Sejmu w przypadku zmiany każdej ustawy, nie wspominając już o kluczowych zmianach w gospodarce, zmianach w Konstytucji, obniżeniu wydatków rządowych czy szybkim wejściu do strefy euro. Ktoś mógłby dorzucić do tego uwagę, że rola Polski w Unii Europejskiej ulegnie zmniejszeniu, ale jest to już kwestia polityczna, a nie gospodarcza. Co zatem czeka nas w kolejnych czterech latach kadencji nowego rządu? Wiele wskazuje na to, że nie zostaną dokonane radykalne zmiany w gospodarce. Nie można więc liczyć na znaczący wzrost gospodarczy w tym okresie, podobnie jak nie można liczyć na znaczne wzmocnienie złotego. Jeśli pozycja naszego eksportu była skutkiem słabego złotego, a nie jakości wyprodukowanych towarów, czekają nas ciężkie czasy.
Rząd Kazimierza Marcinkiewicza ograniczy swoje działanie do wprowadzenia rozwiązań, które tymczasowo wpłyną na problemy doraźne. Pojawiły się już pomysły, takie jak choćby wypłacanie 1000 zł tzw. becikowego, ubezpieczenia dla bezrobotnych, dopłaty do posiłków dla dzieci z ubogich rodzin, czy choćby kontynuacji pozyskiwania środków z systemu opieki społecznej, co niejednokrotnie prowadziło do nadużyć.
Wiele wskazuje na to, że w ciągu najbliższych czterech lat, nie należy oczekiwać radykalnych zmian w polskiej gospodarce, także tych negatywnych. Tym bardziej, że Konstytucja i/lub Komisja Europejska na wyrządzenie wielkich szkód nie pozwolą.
Dr Richard Mbewe
Główny Ekonomista
WGI Dom Maklerski