Pierwszy tydzień listopada na większości rynków akcji przyniósł falę entuzjazmu na wieść o decyzji Rezerwy Federalnej o dalszym pompowaniu dolarów w rynek finansowy (skup obligacji za 600 mld USD), w celu ożywienia sytuacji w realnej gospodarce (spadek stóp procentowych, osłabienie dolara w celu zwiększenia konkurencyjności eksportu).
Mimo, że od dłuższego czasu zapowiadano taki scenariusz listopadowego posiedzenia Rezerwy Federalnej, inwestorzy przystąpili do zakupów walorów. W najbliższym czasie przekonamy się, czy sprawdzi się stare inwestorskie porzekadło „kupuj plotki, sprzedaj fakty”, z drugiej strony byki powiedzą „don’t fight the Fed”.
Rynek polski
Wzrosty nie ominęły w ubiegłym tygodniu Warszawy, ale popyt skupił się głównie na największych spółkach (szczególnie wyróżniały się akcje koncernów petrochemicznych oraz KGHM). WIG20 zyskał w skali tygodnia 3,2%, bijąc październikowy szczyt. W tyle ze skalą wzrostów zostawały w ostatnim tygodniu indeksy mniejszych spółek. mWIG40 zyskał 0,2% a sWIG80 1,3%. Obecnie indeks blue-chipów jest na najwyższym poziomie od sierpnia 2008 roku. Szczyt z końcówki lipca 2008 to 2760,2 pkt. Na przestrzeni ostatnich 10 tygodni, tylko 2 zakończyły się na czerwono, jednakże skala spadków nie przekraczała 0,5%. Zarówno dzienny, jak i tygodniowy RSI są tuż pod strefą wykupienia.
W decydującą fazę wchodzi obecnie sezon publikacji sprawozdań finansowych polskich spółek za 3Q’10. W tym tygodniu rezultaty opublikują m.in. Polimex, BZ WBK, CEZ, KGHM, Pekao, PGNiG, Getin (ze spółek wchodzących w skład WIG20).
W bieżącym tygodniu uwaga krajowych inwestorów skupi się także na debiucie (9 listopada) akcji GPW na parkiecie. Przypomnijmy, że inwestorzy indywidualni nabyli walory po 43,0 PLN a inwestorzy instytucjonalni musieli zapłacić, ku uciesze Skarbu Państwa (sami chyba także nie mieli nic przeciwko płaceniu stosunkowo wysokiej ceny, biorąc pod uwagę kilkunastokrotnie większy od przyznanej transzy popyt, po 46,0 PLN za sztukę).
Rynki zagraniczne
Pierwszy tydzień listopada na większości rynków akcji przyniósł falę entuzjazmu na wieść o decyzji Rezerwy Federalnej o dalszym pompowaniu świeżych dolarów w system finansowy, za pomocą kolejnego skupu obligacji, za tym razem 600 mld USD do czerwca 2011 roku (tzw. quantitative easing 2.0), w celu ożywienia sytuacji w realnej gospodarce (spadek stóp procentowych, osłabienie dolara w celu zwiększenia konkurencyjności eksportu). Niektórzy ten pomysł chwalą, jako jedyną drogę do wyjścia z kryzysu (są chyba jednak w mniejszości), inni uznają go za szczyt głupoty. Jim Rogers, znany amerykański inwestor, stwierdził, że Ben Bernanke (prezes amerykańskiego banku centralnego) nie rozumie ekonomii, a jedyne co rozumie to drukowanie pieniędzy.
Mimo, że od dłuższego czasu zapowiadano taki scenariusz listopadowego posiedzenia Rezerwy Federalnej, inwestorzy przystąpili do zakupów walorów. W najbliższym czasie przekonamy się, czy sprawdzi się stare inwestorskie porzekadło „kupuj plotki, sprzedaj fakty”, z drugiej strony byki powiedzą „don’t fight the Fed”.
Tymczasem w Europie nie ustają problemy kredytowe krajów PIIGS (chociaż rynki przestały się już tym w tym momencie przejmować). Dodatkowo umocnienie euro względem dolara, wywołane drukiem pieniądza w USA, nie poprawi konkurencyjności europejskiej gospodarki. W ubiegłym tygodniu w tyle pozostawał hiszpański IBEX35, który stracił 3,6%. Rekordowe osiągały CDS na irlandzki dług. Główny indeks giełdy w Atenach, w czasie gdy na WIG20 czy S&P500 mamy nowe szczyty trendu wzrostowego, jest jedynie 9% powyżej tegorocznego dołka (a tegoroczny dołek wypadł niżej niż w 2009 i 2003 roku). Pocieszeniem dla Greków może być jednak sytuacja w Argentynie, gdzie indeks tamtejszy indeks Merval należy do najbardziej rozgrzanych obecnie rynków na świecie. Przecież jeszcze kilka lat temu to Argentyna była w sytuacji, której obecnie doświadcza Grecja.
Na Wall Street zdecydowaną przewagę do końca tygodnia miały byki. S&P500, zyskał 3,6%, minimalnie przebił się przez kwietniowe maksima i znalazł się na poziomach ostatnio widzianych w pamiętnym wrześniu 2008 roku. Z jeszcze większą falą wzrostów mieliśmy do czynienia na Emerging Markets. Indeks MSCI EM zyskał w ubiegłym tygodniu 4,5%, ale to właśnie z tego kierunku nadchodzą zdecydowane głosy sprzeciwu wobec polityki Fed (napływ gotówki może doprowadzić m.in do bańki spekulacyjnej na walutach krajów azjatyckich).
Źródło: Partnerzy Inwestycyjni
