Wiem, że leżącego nie wypada kopać. Wiem, że dwa z ostatnich trzech lat stały pod znakiem nieprzeciętnej bessy na GPW. Wiem, że zarządzanie cudzymi pieniędzmi nie jest sprawą łatwą, a przewidzenie rynkowych trendów bywa często niemożliwe. Ale to, co z naszymi pieniędzmi zrobili specjaliści z OFE, woła o pomstę do…..wiadomo kogo.
Według najnowszych danych Komisji Nadzoru Finansowego średnioważona stopa zwrotu Otwartych Funduszy Emerytalnych za ostatnie trzy lata wyniosła 2,9%. Najlepszy OFE zarobił 4,8% i nie dał rady pokonać inflacji, o pobiciu nawet przeciętnej lokaty bankowej nie wspominając. Zgodnie z prawem do tak skandalicznie niskich wyników PTE nawet nie musiały dopłacić, ponieważ ustawowy benchmark został wyznaczony na śmiesznym poziomie –1,099% (słownie: minus jeden i dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcznych procenta). Realna stopa zwrotu (po uwzględnieniu inflacji) wyniosła –7,3%.
OFE mają narzucone ustawowe limity, które w połączeniu z regulacjami dotyczącymi wymaganych stóp zwrotu dość skutecznie zawężają pole manewru zarządzającym. Udział akcji w portfelu nie może przekroczyć 40% i często bywa znacznie niższy. Bilans aktywów zgromadzonych w OFE w przeważającej mierze uzupełniają papiery dłużne emitowane przez Skarb Państwa. Dzięki temu możemy w uproszczony sposób prześledzić losy inwestowania „naszych” pieniędzy. Od końca marca 2007 roku do końca marca 2010 szeroki indeks warszawskiej giełdy – czyli WIG – obniżył się o 26%. Fundusze mogły dokupować akcje na/po spadkach, więc wynik na portfelu akcyjnym powinien być lepszy. A w żadnym wypadku nie powinien być gorszy niż owe –26%. W najgorszym przypadku straty przyniosło więc maksymalnie 40% portfela. Reszta – czyli obligacje skarbowe – powinna przynieść zyski. W omawianym okresie rentowność papierów 10-letnich wahała się od 5,5% do 6,3%, zaś dochodowość 2-latek sięgała od 4,8% do 6,9%. Nawet zakładając że fundusze kupowały obligacje skarbowe w bardzo niesprzyjających momentach (przy najniższych rentownościach), to w ciągu trzech lat z tytułu inwestycji w papiery 2-letnie powinny uzyskać stopę zwrotu na poziomie 15,8%. 10-latki powinny przynieść w sumie 17,4%. W związku z tym przyjmując następujący skład portfela modelowego OFE – 30% WIG-u, 30% obligacji dwuletnich i 40% dziesięcioletnich – trzyletnia stopa zwrotu powinna wynieść 3,9%. Tyle przynajmniej powinien zarobić inwestor, korzystający z bardzo topornej strategii „kup i trzymaj oraz reinwestuj odsetki”. Pomijamy tu motyw rozłożenia w czasie zakupów, co przy bessie na GPW i następującej po niej fali wzrostów zapewne jeszcze poprawiłoby uzyskane w ten sposób rezultaty. Przy czym koszty inwestycji dla drobnego inwestora byłyby minimalne: 0,5% prowizji od zakupionych akcji oraz koszt przelewu bankowego (50 groszy) przy każdym zakupie obligacji. To z pewnością o wiele mniej niż 0,54% opłaty „za zarządzanie” pobieranej przez OFE.
I tu dochodzimy do drugiej strony medalu. Bowiem wyniki samych Powszechnych Towarzystw Emerytalnych prezentują się wyśmienicie. W całym 2008 roku miały one 700 milionów złotych czystego zysku, zdzierając z przyszłych emerytów 1,9 miliarda złotych w postaci prowizji (do stycznia 2010 roku 7% od każdej miesięcznej wpłaty i 0,54% aktywów rocznej opłaty za zarządzanie). 1,2 mld złotych zasiliło kieszenie licznej armii akwizytorów oraz finansistów obracającymi pieniędzmi przekazywanymi przez ZUS na nasze rachunki w OFE. Wyniki za pierwsze półrocze ubiegłego roku wyglądają jeszcze lepiej: 385,7 mln złotych czystego zysku i blisko miliard złotych przychodów.
Wnioski z ostatnich trzech lat wydają się oczywiste. Reforma emerytalna z 1999 roku dała zarobić wąskiej grupie ludzi z sektora finansowego, a wyniki OFE zupełnie rozminęły się z oczekiwaniami przyszłych emerytów. Oczywiście OFE nadal pozostają lepszym rozwiązaniem niż ZUS, a obietnica emerytury zabezpieczona akcjami i obligacjami wciąż jest lepsza niż obietnica zawarta w ustawie, którą w każdej chwili można zmienić. Niestety same PTE osiągając tak marne wyniki i pobierając horrendalne prowizje (porównując choćby do stawek TFI) same stawiają się w kłopotliwej sytuacji.
Źródło: PR News