Wtorek upłynął na giełdach pod znakiem wzrostów. Na europejskich parkietach poniedziałkowe spadki indeksów w USA nie zrobiły najmniejszego wrażenia. Dobry nastrój trwał również u nas choć handel, który odbywał się na GPW trzeba nazwać szarpanym, bo praktycznie całe wzrosty WIG20 zostały wypracowane dwoma zrywami indeksu, które poprzedzała nudna stabilizacja.
Indeksy zachodniej Europy również rosły mimo informacji o spadku produkcji przemysłowej w Anglii o 11,4 proc. w rok. Zostało to całkowicie zlekceważone, ponieważ w tym samym czasie prezes Citigroup stwierdził, że bank świetnie sobie radzi i zarabia, co oznacza, że notuje najlepszy kwartał od 2007 roku. Od tego czasu Citigroup łącznie stracił 37 mld dolarów, więc zapowiedź zysków bardzo się inwestorom spodobała. O tym jak bardzo najlepiej świadczy wzrost ceny Citi o 38 proc. w czasie amerykańskiej sesji.
Nie były to jedyne słowa tego dnia, które przyczyniły się do wzrostów. Głos zabrał również Ben Bernanke, choć jego słowa nie ujawniły żadnych nowych pomysłów. Szef FED potwierdził, że rynki są rozchwiane i zrobi wszystko, aby uspokoić sytuację. Dodatkowo zapewnił, że nie pozwoli upaść żadnej większej instytucji (jak AIG, czy Citi), której bankructwo oznaczałoby zwiększenie zamieszania na rynkach. Ten fragment przekonywał do wzrostów. Poza tym szef Rezerwy Federalnej stwierdził, że „sytuacja gospodarcza jest zła, ale na pewno się poprawi”. Poprawa dzisiaj jest planowana na 2010 rok, ale rok temu w podobnych słowach Bernanke zapewniał, że lepiej będzie już w 2009 roku. Na razie mimo wydanych miliardów dolarów nic z tego nie wyszło…
Na krajowym rynku po jednoprocentowym wzroście panował spokój. Zmiany przyniosło dopiero rozpoczęcie handlu w Stanach, po którym byki przystąpiły do ataku. Powód był naprawdę solidny, bo po dwóch tygodniach nieprzerwanych spadków w USA w końcu pojawiała się nadzieja na większą korektę i indeksy już na otwarciu rosły o 4 proc. Co ważniejsze wzrost ten udało się utrzymać po pierwszej fali euforii, a to dobrze rokowało na zakończenie sesji. WIG20 szybko powędrował zatem na nowe maksima i zbliżył się do okrągłego poziomu 1500 pkt. co oznaczało już 3 procentowy wzrost. Głównymi sprawcami takiego wyskoku były PKO BP, PEKAO i KGHM, które pozostały liderami wzrostów już do końca sesji. Końcówka przyniosła na parkiecie niewielką realizację zysków i WIG20 nieznacznie oddalił się od okrągłego poziomu kończąc wzrostem o 1,7 proc.
Znacznie lepiej zakończył się dzień na amerykańskich rynkach. S&P500 wzrósł o 6,4 proc. co jest najlepszym wynikiem od 24 listopada ubiegłego roku. Znaczny udział w takiej poprawie miał sektor finansowy, gdzie wzrosty wielu spółek osiągały dwucyfrowe wartości. Tak silne odbicie nie oznacza, że najgorsze już za nami. W trakcie trwającej bessy już nie raz widzieliśmy gwałtowne zwroty kończące się równie gwałtownymi korektami i spadkami. Czy i tym razem zobaczymy identyczny scenariusz okaże się za kilka dni, ale przynajmniej na dziś dla europejskich parkietów początek jest oczywisty – muszą rosnąc.
Paweł Cymcyk
Analityk
Źródło: AZ Finanse