Nasz rynek akcji dopasował się we wtorek do europejskiego trendu i indeksy sesję rozpoczęły od zwyżki. W dalszym ciągu bardzo silny był sektor surowcowy, ale banki też wyraźnie drożały, a w drugiej części sesji to one napędzały wzrost WIG20. Widać było, że zaangażował się większy kapitał, który doszedł do wniosku, że giełdy Europy Centralnej pozostały z tyłu za ich odpowiednikami w krajach rozwiniętych (węgierski BUX też wzrósł o prawie 2 procent). Nawet wzmacniający się dolar, który zazwyczaj szkodzi surowcom i rynkom rozwijającym się nie przeszkadzał naszemu rynkowi we wzroście. Cena ropy i miedzi spadała, a nasze spółki surowcowe przez długi czas nie reagowały. Dopiero w samej końcówce oddały wypracowane wcześniej zyski. To najlepiej pokazuje, jaka była natura tego wzrostu (spekulacyjna).
Indeks WIG podążył śladem MidWig i pobił rekord wszech czasów wybijając się przy okazji ostatecznie z dwumiesięcznej formacji flagi. Ponieważ wybicie potwierdzone było obrotami to było zdecydowanym i mocnym sygnałem kupna. Nie da się jednak prowadzić indeksu WIG20 za pomocą samych banków, a we wtorek ceny surowców (przede wszystkim ropy) wyraźnie spadły. Technika każe akcje kupować, ale nie wyklucza przecież korekty, a wykupiony TechWig i średnia 10 – sesyjna indeksu Armsa na niezwykle niskim poziomie ostrzegają, że korekta jest już bardzo blisko. A skoro tak to warto przeczekać dzisiejszą sesję, lub pozbyć się części akcji. Czekanie na korektę w USA może tę decyzję ułatwić. Wydaje się prawie pewne, że rozpoczniemy sesję od lekkiego spadku, ale ten kapitał, który się wczoraj ujawnił nie przyszedł do nas na jeden dzień, więc nie należy na tę korektę reagować nerwowo.
Silny dolar szkodzi surowcom
We wtorek na rynkach akcji niewiele się działo. Czekano na raporty kwartalne spółek, a indeksy krążyły wokół poniedziałkowego zamknięcia. Zamknięcie jednak było pozytywne. Dane makro nie wpłynęły na zachowanie rynków, bo gracze zawsze lekceważą raport o zapasach i sprzedaży w hurtowniach. Dla porządku odnotujmy, że zapasy wzrosły nieco mocniej niż prognozowano, ale stosunek zapasów do sprzedaży pozostał na niezmienionym (niskim) poziomie.
Bardzo ciekawe rzeczy działy się na rynku obligacji i walutowym. Rentowność obligacji mocno wzrosła, mimo że rynek nie otrzymał żadnych nowych danych. W komentarzach mówi się, że gracze przestali wierzyć w szybką obniżkę amerykańskich stóp, ale powód przeceny obligacji (niższa cena to wyższa rentowność) jest według mnie bardziej prozaiczny – chęć zrealizowania zysków. Rosnące rentowności obligacji pomagały wzmocnić się dolarowi. Zresztą dolarowi pomaga każdy ruch na rynku obligacji, bo jeśli ich ceny rosną to napływają spekulacyjne kapitały z zagranicy po to, żeby te obligacje kupić i zyskać na wzroście ceny. Jeśli zaś rośnie rentowność obligacji to wpływają kapitały inwestycyjne, długoterminowe. Nie zmieniły tego trendu wypowiedzi Jean-Claude Trichet, szefa ECB, bo nie powiedział on nic nowego. Nastawienie rynku jest bardzo prodolarowe, a kurs EUR/USD jest już tuż nad dolnym ograniczeniem prawie pięciomiesięcznego trendu bocznego (1,35). Jeśli ten poziom zostanie przełamany to powstanie średnioterminowy sygnał kupna dolara, z zakresem spadku EUR/USD przynajmniej do 1,20 USD.
Wzmacniający się dolar bardzo zaszkodził rynkowi surowców. Taniała miedź i złoto, a cena ropy znowu zeszła poniżej 59 USD. Poniedziałkowa słabość ropy została w ten sposób potwierdzona. We wtorek zaszkodziła temu surowcowi deklaracja Arabii Saudyjskiej, która zapewniła swoich azjatyckich i europejskich kontrahentów, że nie planuje w listopadzie zmniejszenia dostaw. W ten sposób jednomyślność OPEC została podważona, a trudno znaleźć w historii przypadek, kiedy to OPEC obniżał wydobycie wtedy, kiedy Arabia Saudyjska się na cięcia nie zgadzała. Ropie zaszkodziła też Merrill Lynch, która obniżyła prognozy dla ropy na czwarty kwartał z powodu dużych zapasów i słabego popytu. Taniejące surowce mogą nadal pomagać rynkowi akcji, bo kapitał wychodzący z rynku towarowego będzie wchodził w akcje.
Środa też nie jest bogata w wydarzenia. Przynajmniej tak wynika z kalendarium. Trochę zamieszania może jedynie wprowadzić protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. Wtedy to Komitet po raz drugi nie zmienił poziomu stóp procentowych. Co prawda nie wyobrażam sobie, żeby zawierał on jakieś rewelacje, ale bardzo często gracze wyciągają jakieś sformułowanie i używają go jako pretekstu do wywołania pożądanego ruchu. Pół godziny przed opublikowaniem tego protokołu wypowiada się Jeffrey Lacker, szef Fed z Richmond, ale jego słowa mogą jedynie nieznacznie wzmocnić lub osłabić przesłanie płynące z tego, co gracze wywnioskują ze słów Komitetu Otwartego Rynku (FOMC).
Po sesji opublikowane zostały dwa raporty kwartalne spółek notowanych na NYSE (Alcoa i Genentech). Alcoa bardzo rozczarowała i kurs akcji po sesji spadł o 6 procent. Genentech opublikował wyniki dużo lepsze od prognoz, ale, po handlu cechującym niedużą zmiennością, kurs akcji spadł o 1,4 proc. Szczególnie ta druga reakcja jest interesująca, bo może sugerować, że nawet dobre wyniki będą wywoływały realizację zysków. Spadki kursów akcji tych dwóch spółek w handlu posesyjnym nie muszą sygnalizować, że indeksy dzisiaj też spadną, ale nie ulega wątpliwości, że niedźwiedzie mają dzisiaj dużą szansę na doprowadzenie do korekty.
Atak popytu na kraje Europy Centralnej
Wtorek również na naszym rynku walutowym rozpoczął się spokojnie, ale bardzo szybko złoty zaczął się wzmacniać. Podobnie zachował się forint. Nie sposób powiedzieć, która waluta była tą wiodącą. Nie podejrzewam, żeby nasza polityka miała jakiś wpływ na zachowanie graczy. Widać już było, że do rozwiązania Sejmu nie dojdzie, a wcale nie było oczywiste, że powstanie jakaś koalicja. To było najgorsze możliwe rozwiązanie, a jednak złoty był bardzo silny. Nawet spadek kursu EUR/USD tej siły nie zmienił – złoty osłabł do dolara, ale wzmocnił się do euro. Dzisiaj nasza waluta nadal pozostanie silna, bo sprzyjać jej będzie sytuacja techniczna. Zobaczymy dzisiaj, jaki będzie popyt na obligacje dziesięcioletnie, ale musiałby być wyjątkowo mały (na co się nie zanosi), żeby złoty ucierpiał.
Nasz rynek akcji dopasował się we wtorek do europejskiego trendu i indeksy sesję rozpoczęły od zwyżki. W dalszym ciągu bardzo silny był sektor surowcowy, ale banki też wyraźnie drożały, a w drugiej części sesji to one napędzały wzrost WIG20. Widać było, że zaangażował się większy kapitał, który doszedł do wniosku, że giełdy Europy Centralnej pozostały z tyłu za ich odpowiednikami w krajach rozwiniętych (węgierski BUX też wzrósł o prawie 2 procent). Nawet wzmacniający się dolar, który zazwyczaj szkodzi surowcom i rynkom rozwijającym się nie przeszkadzał naszemu rynkowi we wzroście. Cena ropy i miedzi spadała, a nasze spółki surowcowe przez długi czas nie reagowały. Dopiero w samej końcówce oddały wypracowane wcześniej zyski. To najlepiej pokazuje, jaka była natura tego wzrostu (spekulacyjna).
Indeks WIG podążył śladem MidWig i pobił rekord wszech czasów wybijając się przy okazji ostatecznie z dwumiesięcznej formacji flagi. Ponieważ wybicie potwierdzone było obrotami to było zdecydowanym i mocnym sygnałem kupna. Nie da się jednak prowadzić indeksu WIG20 za pomocą samych banków, a we wtorek ceny surowców (przede wszystkim ropy) wyraźnie spadły. Technika każe akcje kupować, ale nie wyklucza przecież korekty, a wykupiony TechWig i średnia 10 – sesyjna indeksu Armsa na niezwykle niskim poziomie ostrzegają, że korekta jest już bardzo blisko. A skoro tak to warto przeczekać dzisiejszą sesję, lub pozbyć się części akcji. Czekanie na korektę w USA może tę decyzję ułatwić. Wydaje się prawie pewne, że rozpoczniemy sesję od lekkiego spadku, ale ten kapitał, który się wczoraj ujawnił nie przyszedł do nas na jeden dzień, więc nie należy na tę korektę reagować nerwowo.
