W USA wydarzeniem był mocny, blisko 4- procentowy spadek ceny ropy. W zeszłym tygodniu wydawało się, że ten surowiec odzyskuje siły, ale okazało się, że to jest tylko pułapka. Podstawowym powodem spadku (oprócz ciągle jeszcze możliwych manipulacji przedwyborczych) jest po prostu spowolnienie gospodarki USA. W poniedziałek dodatkowo cenie ropy zaszkodziły prognozy pogody. Podobno zima ma być ciepła, a to zmniejszy popyt na ropę. Czteroprocentowy spadek ceny ropy szkodził sektorowi paliwowemu, ale pomagał szerokiemu rynkowi. Im niższa cena ropy tym tańsza benzyna i tym większe wydatki konsumentów na inne niż paliwo produkty. Tania ropa zmniejszała negatywny wpływ słabej październikowej sprzedaży Wal-Mart. Warto przy okazji wspomnieć o miedzi, która taniała z powodów podobnych jak ropa – im słabsza gospodarka USA tym mniejszy popyt na surowce. Jednak w przypadku miedzi dochodziły jeszcze informacje o wzroście zapasów na giełdzie londyńskiej. Poza tym Chiny zwiększyły cło eksportowe na towary produkowane z metali (do 15 procent), co zmniejszy popyt na miedź.
Nieco wpływu na rynek miał opublikowany w poniedziałek raport o wrześniowych przychodach i wydatkach Amerykanów. Okazało się, że co prawda wartość bazowego indeksu wydatków osobistych (PCE core) wzrosła zgodnie z oczekiwaniami o 0,2 proc., ale przychody Amerykanów wzrosły o 0.5 proc. (prognozowano wzrost o 0.3 proc.), a wydatki jedynie o 0,1 proc. Wyraźny wzrost wydatków byłby bardzo korzystny dla gospodarki, bo sygnalizowałby, że rośnie popyt wewnętrzny, a to od niego zależy wzrost gospodarczy w USA. Okazało się, że jest nieznaczny, a to powinno było dolara osłabić, ale gracze skoncentrowali się na wzroście przychodów zakładając, że to on zwiększy presję inflacyjną. Dane kosmetycznie wzmocniły dolara. Na rynek akcji nie miały wielkiego wpływu.
Indeksy giełdowe rozpoczęły sesję bardzo niepewnie, ale po krótkim wahaniu zaczęły powoli, ale systematycznie zwyżkować. Jak widać chęć do kupna akcji po piątkowej korekcie nie wygasła. Nikt zresztą tego nie oczekiwał, bo nawet, gdybyśmy mieli do czynienia z większą korektą to początek zawsze jest niewinny. Właśnie na początku korekty najwięcej jest chętnych do kupna akcji. Najmocniej rósł indeks, który w piątek najwięcej stracił, czyli NASDAQ. Pomagała mu szczególnie podniesiona przez Merrill Lynch rekomendacja dla Yahoo. Zamknięcie sesji było jednak na szerokim rynku neutralne. Po sesji rynek emocjonował się, przejęciem biotechnologicznej firmy Sirna Therapeutics przez Merck. Poza tym bardzo dobre wyniki opublikował MetLife. Jeśli weźmie się pod uwagę to, że dzisiaj jest ostatni dzień miesiąca to aż się prosi, żebyśmy zobaczyli małe „window dressing”, dzięki któremu indeksy wyraźnie wzrosną.
Dzisiaj zapowiadana jest publikacja bardzo wielu raportów makroekonomicznych, ale tylko te z USA mogą wpłynąć na zachowanie rynków. Dla porządku jednak trzeba odnotować, że przed południem zobaczymy, jaka w Eurolandzie jest inflacja. Będą też opublikowane liczne indeksy nastroju, z których najważniejszy jest ogólny indeks dla całej gospodarki strefy euro. Można oczekiwać, że dane te wpłyną jedynie (i do tego na chwilę) na rynek walutowy.
Po południu dotrą na rynek trzy raporty z USA. Pierwszym będzie indeks kosztów zatrudnienia (ECI). Będą to dane wstępne dla trzeciego kwartału. Im większy będzie indeks tym większe zagrożenie inflacją, więc tym lepiej dla dolara i tym gorzej dla akcji. Półtorej godziny potem dowiemy się jak Conference Board ocenia zaufanie konsumentów do gospodarki. Te dane powinny być od dawna zdyskontowane, bo oczywiste jest, że spadek ceny benzyny i wzrost indeksów giełdowych musiały poprawić nastroje. Dlatego też ten raport nie ma żadnego fundamentalnego znaczenia, ale może posłużyć jako pretekst pomagający dolarowi i bykom na rynku akcji. O tej samej godzinie (16.00) zostanie opublikowany indeks Chicago PMI pokazujący jak rozwija się gospodarka w regionie. Kurs EUR/USD powinien spadać, jeśli indeks spadnie mniej niż się to prognozuje, a równocześnie subindeks cenowy będzie nadal pokazywał, że utrzymuje się presja inflacyjna. Z rynkiem akcji jest problem, bo do piątku każde dane interpretowane były on na korzyść byków. Logika podpowiada, że im gorsze dane tym gorzej dla gospodarki, a co za tym idzie i dla spółek.
WIG20 wchodzi w trend boczny
Poniedziałek w Warszawie rozpoczął się pesymistycznie. Złoty tracił (forint również) idąc za korygującym się kursem EUR/USD. Jednak wielkiego przekonania w tym ruchu nie było. W zasadzie od początku dnie kursy walut łagodnie osuwały się nie reagując na spadek kursu EUR/USD. Późniejsze odrabianie strat przez euro pomagało złotemu, ale dzień zakończyliśmy lekkim osłabieniem naszej waluty. Dzisiaj taki trend może się utrzymać, bo jutro mamy święto, więc gracze mogą na wszelki wypadek zamykać pozycje.
WGPW z początku zachowywał się w poniedziałek gorzej niż inne giełdy rozwiniętych państw Eurolandu, ale podobnie do tego jak zachowywał się rynek węgierski. Indeksy giełdowe spadały. Co prawda od początku dnia zaczęły powoli odrabiać straty, co było szczególnie zachęcające, kiedy widziało się wyraźnie zniżkujące kontrakty na amerykańskie indeksy, ale nie było w tym odbiciu siły i przekonania.
Taka sytuacja trwała tylko do 14.30, czyli do publikacji danych makro z USA. Po nich kontrakty na amerykańskie indeksy zaczęły sygnalizować większe osunięcie rynku w USA, co wystraszyło u nas popyt, który się cofnął. Piszę o cofniętym popycie, a nie o dużym wzroście podaży, bo obroty były bardzo małe, co znacznie zmniejszało wagę spadku indeksów. Warto też zauważyć, że ten spadek mógł być dużo większy, bo duże spadki ceny miedzi i ropy mogły doprowadzić u nas do prawdziwej przeceny w sektorze surowcowym, a do tego przecież nie doszło. Koniec sesji był jednak bardzo smutny, bo kolejny spadek o 1,5 procenta i wygenerowanie sygnałów sprzedaży nie mogło nikogo ucieszyć. Tym razem również MidWig znacznie spadł, otwierając do tego okno bessy, co może zapowiadać większą korektę.
WIG20 po rozpoczęciu w maju korekty nie może się pozbierać. Październikowy test szczytu letniej hossy (koniec lipca), czyli poziomu 3.225 pkt. kompletnie się nie udał, co każe zakładać, że indeks przez czas dłuższy pozostanie w trendzie bocznym 2.900 – 3.225 pkt. Dzisiaj jest dzień przedświąteczny, co nie będzie sprzyjało wzrostowi aktywności na rynkach. Wydaje się, że nadal spora będzie chęć do pozbywania się akcji, ale wszechobecny marazm powinien rynkowi pomagać w neutralnym lub nawet pozytywnym zamknięciu sesji. Problem może mieć sektor paliwowy, bo wczorajszy spadek cen ropy może nim dzisiaj trochę potrząsnąć. Jeśli cena ropy przełamie 57,5 USD za baryłkę to otworzy drogę dalszym spadkom. Pozytywem może być wczorajsze, bardzo sztuczne, zamknięcie na Prokomie (o 10 procent niższe niż podczas normalnego handlu). Jeśli to była pomyłka, co zakładam, to dzisiaj wzrost ceny Prokomu o blisko 10 procent pomagałby indeksowi. Gdybym się mylił i okazało się, że indeksy znowu wyraźnie spadną to niezwykle źle by o rynku świadczyło – zapowiadałoby to ruch ku 2.900 pkt.